System jest do bani — dużo zarabiają utalentowani

Jan miał talent do śpiewania. Śpiewał tak, że słuchaczom zapierało dech w piersiach i tłumnie przychodzili na jego koncerty. Żeby utrzymać formę musiał intensywnie ćwiczyć po kilka godzin dziennie, a liczne koncerty sprawiały, że żonę i dziatki widywał z rzadka. Jedyną rekompensatą były zarobki.

Janina miała talent do pisania. Pisała tak, że czytelnicy nie mogli oderwać się od jej powieści, które rozchodziły się w milionach egzemplarzy i były tłumaczone na wszystkie języki. Gdy przyszedł jej jakiś pomysł do głowy rzucała wszystko i siadała do pisania, co nie ułatwiało życia rodzinnego. Jedyną rekompensatą były zarobki.

Stanisław miał talent do kopania. Doskonale kopał piłkę i jak tylko trafił na dobrze prowadzoną przez trenera drużynę, to strzelał jednego gola po drugim. Żeby utrzymać formę musiał intensywnie trenować, a liczne mecze i zgrupowania sprawiały, że żonę i dziatki widywał rzadko. Jedyną rekompensatą były zarobki.

Matylda miała dryg do interesów i wrodzone wyczucie rynku. Założyła firmę, która w krótkim czasie zaczęła przynosić olbrzymie zyski. Żeby utrzymać się na fali Matylda intensywnie pracowała praktycznie na okrągło, badała aktualne trendy, opracowywała strategię, zabiegała o zlecenia, kontrakty, dostawy i zbyt. Musiała stale trzymać rękę na pulsie. To sprawiało, że nieco zaniedbywała dom i rodzinę. Jedyną rekompensatą były godziwe zarobki.

Władysław od dziecka chciał być lekarzem. Dzięki talentowi, śledzeniu najnowszych trendów w medycynie i intuicji stał się uznanym lekarzem, cenionym przez pacjentów. Choć przynoszenie ulgi cierpiącym było jego pasją i powołaniem i często pomagał za darmo, to wiedza, doświadczenie, umiejętności sprawiały, że nigdy nie doświadczał kłopotów finansowych. Rodzina nieco sarkała i narzekała, że zbytnio się angażuje, ale nieobecność pana domu w domu rekompensowały zarobki.

Mateusz nie miał żadnego talentu i niczym się nie wyróżniał. Jakoś przebrnął przez studia, obronił pracę magisterską, ale ani do niczego nie doszedł, ani nic nie osiągnął. Jednego jednak był pewien — Jan, Janina, Stanisław, Stanisława, Władysław i im podobni stanowczo za dużo zarabiają. To niesprawiedliwe, że takie beztalencie jak on haruje po osiem godzin pięć dni w tygodniu, a oni nic nie robią i pieniędzy mają w bród. Przekonywał siebie i innych, że pisanie, śpiewanie, granie, kopanie, leczenie to żadna praca, że każdy głupi to potrafi. Te pieniądze im się po prostu nie należą — dowodził, a ponieważ wyborcy uznali, że zasługuje na to, by ich reprezentować, więc mógł wcielić swoje przemyślenia w czyn i obłożyć utalentowanych dodatkowym podatkiem. Żeby było sprawiedliwie.

Nie był osamotniony. Pewien publicysta w poczytnej gazecie też zastanawiał się nad tym fenomenem i uznał, że system, w którym utalentowani zarabiają krocie, a miernoty nie, jest wadliwy.

Coś jest nie tak z systemem, w którym za reklamowanie modelu telefonu, który za dwa lata będzie już przestarzały, 28-latek dostaje tyle pieniędzy, ile nauczycielka przez dekadę.

Należy zmodyfikować system tak, by model telefonu, który za dwa lata będzie już przestarzały, reklamowała na przykład nauczycielka lub sprzątaczka, w ostateczności dziennikarka. Jak? Zakazując 28-latkom udziału w reklamach. W ostateczności nakazując reklamodawcom, by zatrudniali… Kogo? Ot, zagwozdka. Przecież kogo by nie zatrudnili zdolny, łebski żurnalista zawsze będzie w stanie napisać, że „Coś jest nie tak z systemem, w którym za reklamowanie telefonu sprzątaczka dostaje tyle pieniędzy, ile nauczycielka przez dekadę”.

Oczywiście gdyby dociekliwy żurnalista miał choć odrobinę talentu Matyldy, to założyłby wydawnictwo lub redagował gazetę. Wiedziałby też, że reklama rządzi się własnymi prawami i żeby była skuteczna musi w niej występować ktoś znany, a za taki występ trzeba płacić. Niestety nie ma nawet tej odrobiny. Dlatego pracuje w gazecie i pisze co mu rozum dyktuje. Czy jego pisanina warta jest płaconej mu gaży?

Co ciekawe i charakterystyczne poczytny portal umieścił te jakże głębokie przemyślenia w dziale „Wiadomości”. A ponieważ po pierwszym — jak to sam określił — „artykule” został wyśmiany, skrobnął następny, w którym przekonuje, że

Gwiazdom futbolu nic się nie stanie, jeśli zamiast dziesięciu supersamochodów będą mieli po trzy.

Ludzkości znany jest system, który takie problemy załatwia od ręki. Nazywa się komunizm i gdzieniegdzie na świecie święci triumfy nie dopuszczając do takich patologii. Niestety, generuje inne, znacznie większe.

Wbrew pozorom problem leży jednakowoż zupełnie gdzie indziej. Otóż ‚wiadomość‚ to „informacja, zawiadomienie, doniesienie, wieść”. Jeśli ktoś mówi, że Stanisław zarabia za dużo, ponieważ nauczycielka zarabia mniej, to nie informuje lecz wyraża swoją opinię. A w zasadzie, działając z niskich pobudek, podburza przeciwko tym, którzy osiągnęli sukces.

Niejedno w tym obrzydliwie populistycznym, by nie rzec podłym rozumowaniu nie daje spokoju. Dlaczego na przykład w skład reprezentacji nie są powoływani najgorsi zawodnicy trzecioligowi, którzy zamiast dziesięciu supersamochodów mają jeden dziesięcioletni i na pewno nikt ich w reklamie nie zatrudni?  Po co werbować najlepszych, a tym samym najdroższych? Po co płacić krocie sławnemu autorowi*?

Dzięki Bogu przynajmniej władza stanęła na wysokości zadania i ściśle stosuje się do przemyśleń publicysty. Skorygowała system, dzięki czemu wszystko z nim już jest tak i obsadza miernotami stanowiska od cywilnych po wojskowe, od sądów po sztab generalny. Co prawda taniej nie jest, ale gospodarka rozwija się w szalonym tempie, zarobki rosną, pensje rosną, dług rośnie, inflacja rośnie, kraj rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej.


* Pewna pisarka podzieliła się na Facebooku podobnymi przemyśleniami:
6 800 złotych. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że wkurwiające jest wylewanie frustracji na FB, ale mam ochotę strzelić sobie w łeb. PIERDOLĘ TO, pierdolę pisanie, pierdolę wszystko. GÓWNO< GÓWNO< GÓWNO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I coś tam tego… pozdrawiam rynek czytelniczy.
W tym samym mniej więcej czasie pewna młoda dama wydała powieść, na której w kilka tygodni zarobiła krocie. Coś jest nie tak z systemem, w którym za napisanie powieści, której za dwa lata nikt nie będzie pamiętał, 24-latka dostaje tyle pieniędzy, ile nauczycielka przez całe życie nie zarobi.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Zapytam tak z prostej ciekawości: Ilu zdolnych i pracowitych jest w sejmie? :-)))

    Fejfera zaliczyłabym do leniwych. Już tacy byli, którzy chcieli wprowadzić cudowne życie, w którym wszyscy, obojętnie czy zdolni, czy pracowici, czy fejferowaci, mieli zarabiać tak samo. Można wyjechać do Korei Płn. Tam jeszcze istnieje „równość”. No i do Wenezueli, kraju posiadającego zasoby ropy, tam tez jest ciekawie, bo wszystkim wypłacają ogromne ilości pieniędzy i trzeba po nie chodzić z workiem. To świat dla Fajferów.