Suwerenność władzy

Rząd zapewnia przy każdej możliwej okazji, że Polska jest suwerennym krajem. I nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie dziwny kontekst, w jakim słowo suwerenność występuje. Oto premier Szydło zarzuca opozycji, że „Nie ma suwerenności w sercach”. Choć łamaniec semantyczny wielce karkołomny, to byłby od biedy do przyjęcia gdyby nie następna część wypowiedzi. Nigdy nie zmusicie mnie do tego — oznajmiła p. premier — żebym wyrzekła się polskiej suwerenności w imię poprawności politycznej. Jeśli sobie uświadomić, że te słowa padły podczas obrad, których tematem było stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, to kontekst staje się kompletnie niezrozumiały.

Ta wypowiedź nie pozwoli więc ani o krok zbliżyć się do zrozumienia co to takiego jest ta ‚suwerenność’ i na czym polega. Pomocne mogą okazać się słowa prezesa PiS p. Jarosława Kaczyńskiego, który na kongresie partii mówił, że suwerenność jest wartością samą w sobie, jest sprawą godności narodu. Nie ma najmniejszego sensu próba domyślenia się na czym polega owa wartość sama w sobie. Pewne światło może jednak rzucić dalsza część wypowiedzi. Mamy do czynienia z naciskiem — przekonuje prezes Kaczyński. — Tu chodzi o suwerenność. Jak ją utrzymamy, to się obronimy. Musimy się obronić. Koncepcje pana Sorosa, koncepcje społeczeństw, które nie mają tożsamości, to koncepcje wygodne dla tych, którzy mają miliardy, bo takim społeczeństwem niesłychanie łatwo manipulować. Jeśli nie ma mocnych tożsamości, to ze społeczeństwem można zrobić wszystko. Musimy obronić suwerenność również dlatego, żeby nie popaść w ten mechanizm. Nie wpaść w ten wir, w ten nurt.

Jeśli dobrze wczytać się w te słowa to okaże się, że najbardziej suwerennym krajem na świecie jest Korea Północna. Tam nie mają wstępu ani koncepcje pana Sorosa, ani ci, którzy mają miliardy. To z kolei sprawia, że tamtejszym społeczeństwem niesłychanie trudno manipulować. Zgodnie bowiem z prezentowanym rozumowaniem kraj suwerenny, to bynajmniej nie taki, który ma dobre stosunki z innymi, przestrzega międzynarodowych reguł i standardów, szanuje własną konstytucję i prawo, jest wiarygodny i poważany.

Są jednak i nieprzyjemne zgrzyty. Pan prezes twierdzi, że „koncepcje Sorosa” są nie do przyjęcia prezentując ten pogląd jako nie podlegający dyskusji pewnik. A co jeśli okaże się, że że owe koncepcje są dla kraju bardzo korzystne? Suwerenność polega na narzucaniu poglądów jednego człowieka całemu narodowi? Z kolei o jakich koncepcjach tych, „co maja miliardy” mowa, gdy chwilę później pada zapewnienie, że Ostatecznym celem jego planu [Morawieckiego] jest to, by wzrosło tempro naszego rozwoju, tempo inwestycji i jego jakość, byśmy zaczęli się zbliżać do tych na zachód od naszych granic. Kto ma inwestować? Ci, którzy nie mają ani miliardów, ani koncepcji? Te słowa nabierają sensu dopiero przy założeniu, że chodzi o rząd Prawa i Sprawiedliwości. Potwierdza to polityka zagraniczna nakierowana nie na kraje bogate, które dysponują środkami na inwestycje, mają technologie, lecz biedne, które mają jedną cechę wspólną – wszystkie były członkami zarówno RWPG jak i Układu Warszawskiego.

Otwarte pozostaje pytanie dlaczego krajom tak zwanej Grupy Wyszehradzkiej, z dokooptowaną ostatnio Rumunią, miałoby zależeć na tym, żeby Polska była silna zarówno gospodarczo jak i politycznie? Jaka to dla nich korzyść, zwłaszcza teraz, gdy po wyjściu Anglii pieniędzy do podziału będzie mniej? Dla Orbána kłopoty Polski to dar niebios, pozwalający odwrócić uwagę od tego, co sam wyczynia na Węgrzech. Dlatego zażegnanie kryzysu konstytucyjnego w Polsce absolutnie nie leży w jego interesie. Podobnie rzecz się ma z Rosją. Silna, licząca się w Europie Polska to same kłopoty. Zdecydowanie lepiej dla zainteresowanych, gdy robi z siebie pośmiewisko.

Mamy do czynienia z naciskiem. Tu chodzi o suwerenność. Jak ją utrzymamy, to się obronimy. Musimy się obronić — przekonuje prezes dowodząc tym samym, że suwerenna Polska to Polska rządzona autorytarnie przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie może przy tym być, że jedna władza w ramach trójpodziału zdobywa pozycję dominującą. A do tego zmierza pan Rzepliński. Musi bowiem być, że inna władza w ramach trójpodziału ma pozycję dominującą. Bo do tego zmierza pan Kaczyński.

Warto zauważyć, że o suwerenności mogą mówić tylko wybrani. Inni nie mogą. W „Drugim śniadaniu mistrzów” w TVN p. Marta Masada wyraziła zaniepokojenie masowością zjawiska nadużywania napuszonych słów. Nawiązała w ten sposób do wypowiedzi poprzedniczki, p. Grażyny Plebanek. Ktoś nie zrozumiał tej wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, więc umieścił ją na Twitterze pytając „Co ta kobieta ma w głowie?” W sukurs natychmiast pospieszyli ci, którzy wiedzą, by uświadomić na przykład, że „Całkowity brak patriotyzmu. Jedni za Polskę życie oddawali, a inni tak jak ta pani; nie zna pojęcia suwerenna Ojczyzna.” Jeden z komentatorów tak się zagalopował, że zupełnie przypadkiem zdradził pilnie skrywany sekret. Przyznał mianowicie, że jeśli ktoś chce zrozumieć prawdziwego polskiego patriotę musi sobie sprawić… słownik wyrazów obcych! „może niech GW zamiast tych bzdur do gazet dołączy edycje słownika wyrazów obcych dla swoich czytelników? ;))”.

Portal Gazeta swoim zwyczajem zrobił z tego sensację. Nie wolno bowiem przepuścić żadnej okazji do dania odporu i napiętnowania. Że w ten sposób podsyca się antagonizmy? I o to chodzi!

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Patriotyzm to inaczej miłość ojczyzny. Może być ona okazywana w różny sposób.Ile grup zawodowych, ilu ludzi – tyle może być sposobów na okazywanie tej miłości. I każdy może być ważny. Różnorodność daje w efekcie pozytywne wyniki i powoduje rozwój kulturalny, gospodarczy, militarny i naukowy kraju.

    Niektórzy uważają, że tylko wybrane elementy zachowań mogą świadczyć o patriotyzmie. Reszta jest mnie ważna albo nawet nieistotna. Gdyby politycy zadecydowali o wojnie, która nie jest potrzebna, to sprzeciwiający się jej zostaną oskarżeni o brak patriotyzmu i skazani. Słowo patriotyzm nigdy jako hasło nie powinno być nadużywane, a wychowywanie młodych powinno opierać się na podkreślaniu istotnych wartości, a nie ich traktowaniu jako patriotyczne.

    Tak samo jest z pojęciem suwerenności. To sprawa ocenna , a oceny co jest, a co nie jest bywają uzależnione od poglądów, zajmowanego miejsca w społeczności, posiadanego majątku, wykształcenia, doświadczeń własnych lub rodzinnych.

    Dla wielu osób Polska jest suwerenna mimo płacenia corocznego wielomiliardowego haraczu na rzecz 50.000 grupy osób nie trudniących się pracą, a zajmujących miejsca w uprawianiu kultu.Z tego haraczu co roku wpływa danina do państwa Watykan. Nieważne jak jest określany cel tej daniny, Danina jako taka istnieje. Nie jest wynikiem składek wierzących, a haraczem pozakonstytucyjnym wypłacanym ze skarbu państwa.

    Politycy użalają się nad wysokością składek obowiązkowych wpłacanych do skarbca Unii o wysokości określonej w traktacie podpisanym dobrowolnie przez rząd Polski, przy całkowitym przemilczaniu haraczu lennego do Watykanu.

    Czy Polska jest suwerenna, gdy istnieje 50.000 grupa osób, która jest całkowicie zwolniona z obowiązku płacenia podatków od działalności gospodarczej?

    Taka Polska jest suwerenna dla pana Kaczyńskiego, a nie jest suwerenna dla mnie. Należy przypomnieć szanownemu prezesowi, że i on i ja mamy jednakowe prawa i obowiązki wobec ojczyzny, mamy jednakowy status obywatelski, czyli możemy brać udział w wyborach i być wybierani. Tylko, że pan Kaczyński stracił rozumienie tego, co mu wolno, co jest dopuszczalne. W dodatku to tchórzliwa osoba kryjąca się za babską kiecką.

    Wprawdzie niektóre kobiety całuje w rękę, ale i to robi nieudolnie, bo tę rękę tak wykrzywia, że wygląda to żałośnie i bywa dla kobiety niewygodne. Nawet taką czynność trzeba umieć wykonać.