Suchą szosą przeszła susza

Polskę pustoszy susza. To umacnia polityków w przekonaniu, że globalne ocieplenie oraz zmiany klimatyczne to ściema. Miały też rację czynniki partyjno-rządowe forsując regulacje rzek dzięki czemu woda nigdzie nie zatrzymuje się, lecz szybko i sprawnie spływa. Także zakrojone na szeroką skalę prace melioracyjne okazały się strzałem w dziesiątkę. Osuszanie pól, łąk i terenów podmokłych zakończyło się gigantycznym sukcesem — jest sucho na niemal bez mała 90% powierzchni kraju. Doskonale widać to na mapie prezentowanej przez System Monitoringu Suszy Rolniczej.

Zasięg suszy
Potencjalne zasięgi suszy
Rok: 2018; okres: 03 (11.IV – 10.VI) – zboża jare
Źródło: System Monitoringu Suszy Rolniczej IUNG

Susza nie jest tak spektakularna jak powódź, więc ani opozycja, ani czynniki partyjno-rządowe nie przekonują, że należy „coś zrobić”, żeby nie dopuścić do wysychania gospodarstw i pól uprawnych. Nie postuluje się tworzenia zbiorników retencyjnych i magazynowania wody. Inaczej niż podczas powodzi, gdy szuka się winnych zaniedbań dociekając, dlaczego rzeki są nieuregulowane, a wały przeciwpowodziowe za niskie. Widać jednak światełko w tunelu. W styczniu na wzór Państwowego Gospodarstwa Rolnego powołano Państwowe Gospodarstwo Wodne. Starsi pamiętają, a młodsi być może dowiedzą się z lekcji historii, że dzięki PGR-om Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej, choć sklepy spożywcze świeciły pustkami. Dlatego nie może być zaskoczeniem, że już w kilka miesięcy po powołaniu przez ministra Szyszkę Państwowego Gospodarstwa Wodnego niemal w całym kraju brakuje wody.

Aż dziw bierze, że politycy jeszcze nie przekonują na licznych konferencjach prasowych, że „nigdy nie zgodzimy się na to, by wysychały nasze narodowe pola, łąki i rzeki, a bywa, że i jeziora”. Przy czym ci, którzy uważają, że wodę zatrzymuje na przykład roślinność zupełnie się na rzeczy nie znają, ponieważ (z debaty sejmowej)

Poczucie bardzo mocno zakorzenione w polskim społeczeństwie „my home is my castel” (moja nieruchomość, moja prywatna własność jest święta) jest wystawiana na ciężką próbę w związku z tym, iż nie można dysponować w określonych granicach swoją własnością. Stąd też chcemy wprowadzić zasadę, iż te cieńsze drzewa i krzewy z mniejszych powierzchni rosnące na nieruchomości stanowiącej własność osób fizycznych, które są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej, mogą być usuwane bez konieczności uzyskiwania zezwolenia.

Trudno nie zgodzić się z poglądami nowo mianowanego ministra od rolnictwa. Widział ktoś castel na bagnach lub wodzie? Owszem, czasami tego typu obiekty otaczano rowem wypełnionym wodą, ale bez wody też doskonale nadawały się na home. Niestety, prawda jest brutalna — ani bardzo mocno zakorzenione poczucie, ani równie mocno zakorzeniona wiara nie są w stanie zapewnić dostatecznej ilości wody uprawom. Mogłaby pomóc nauka, ale akurat ona w ogóle nie jest zakorzeniona. Dlatego miliardy złotych nadal będą pakowane w przedsięwzięcia, które nie zapobiegną powodziom, za to będą pogłębiać suszę i zwiększać straty rolników. Wylane rzeki widać. Suszy nie. Dlatego nikt nie posłucha bajania jakiegoś naukowca, który chciałby wodę zatrzymywać i gromadzić, restaurować bagna i grzęzawiska, podnosić poziom wód gruntowych. Z drugiej strony nauka już dziś, dzięki inżynierii genetycznej, oferuje rośliny bardziej odporne na suszę. Ale roślin genetycznie modyfikowanych stosować nie wolno, bo… nie i już.

Nowy minister rolnictwa i premier zapowiadają pomoc dla rolników, których dotknęła susza. Objęła ona już ok. 4 miliony hektarów upraw. Co do formy pomocy, to najpierw trzeba oszacować skutki suszy, a dopiero potem rozmawiać o tym, jakie będą koszty budżetowemówił mini ster Jan Krzysztof Ardanowski. Oczywiście nie wszyscy rolnicy mogą liczyć na wsparcie, ponieważ budżet nie jest z gumy i ma ważniejsze wydatki. Dlatego w niedalekiej przyszłości można spodziewać się wzrostu cen żywności. A ponieważ żywność też jest opodatkowana, więc im wyższa cena tym większe korzyści budżetowe. Dlatego rząd woli pomagać niektórym rolnikom, niż wdrażać rozwiązania zapobiegające suszy.

Trzy lata temu współrządziło PSL, które dziś rozdziera szaty przekonując, że tegoroczna susza może być suszą stulecia. Chyba jednak nie obecnego, bo zjawisko od kilku lat powtarza się regularnie, a jego zasięg i intensywność rosną. Na stronie Rzecznika Finansowego czytamy, że

Straty spowodowana tegoroczną suszą  mogą  iść w setki mln  zł. Tymczasem  pomimo obowiązkowych ubezpieczeń upraw  to  rząd będzie musiał wziąć na siebie cały ciężar walki ze skutkami suszy – zauważa „Puls Biznesu” (Nr z 17.08.2015 r.).  Rolnicy nie kupują polis, bo są za drogie – pisze gazeta. Zdaniem Mariana Sikory, przewodniczącego  Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych (FBZPR), ze skutkami tegorocznej katastrofy rolnicy będą musieli liczyć na pomoc rządu. Działający od dziesięciu lat obligatoryjny system obowiązkowych ubezpieczeń upraw  funkcjonuje  źle i  co roku budżet państwa dokłada do niego nawet 200 mln zł – dodaje dziennik. Zaś znikomy odsetek rolników decyduje się na zakup polis. Według M. Sikory w 2015 r.  ubezpieczenie upraw wykupiło tylko 143 tys. z około  2 mln funkcjonujących w kraju gospodarstw.

Jak widać jedynym sposobem na suszę jaki zna władza, bez względu na to kto ją sprawuje, jest próba zmuszenia rolników do ubezpieczania się od wszelkich możliwych klęsk i zdarzeń. Problem w tym, że żaden odpowiedzialny i uczciwy ubezpieczyciel nie ubezpieczy od zjawiska, które z uwagi na zmiany klimatyczne na pewno wystąpi. Dlatego lepiej nie myśleć co rząd zrobi gdy na rynku zacznie brakować żywności i nie będzie jej skąd sprowadzić. Być może znowu usłyszymy, że zostaliśmy zdradzeni, a Polacy przymierają głodem, nie dlatego, że władza przez lata nie robiła nic, lecz dlatego, że Zachód nie chce pomagać choć to jego psi obowiązek. Kto wie, czy nie padną nawet zapewnienia typu „ta pomoc nam się po prostu należy” względnie „nigdy nie zgodzimy się na to, żeby nas pozostawić bez pomocy”?

Z jednej strony mamy klęskę suszy. Z drugiej rolnicy są bezwzględnie wykorzystywani przez przetwórców, którzy za płody rolne płacą grosze. Rząd nie reaguje, choć w jego gestii jest zablokowanie i uniemożliwienie takich działań. Na co czeka tym razem?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Dopłaty „bendom” bo najwięksi posiadacze ziemscy nie mogą stracić nic z dochodów. Najwyżej ludowi dadzą skąpy pokropek jak za tę czynność dostaną opłatę według swojej taryfy.

    „Choć więcej nie zostało, tylko jedna krowa,
    Niech dzieci głodem pomrą – na kościół połowa.”

    Wacław Potocki XVII wiek

    W Wielkopolsce (nazwa od pól się wywodzi) już w  XVIII wieku widać było stepowienie gruntów spowodowane nadmiernym osuszaniem. Czy wyciągnięto jakieś wnioski w późniejszych okresach? Niestety nie. Pomorze to był ogromny teren bagien. Wprowadzono nowoczesność, czyli bagna osuszono, lasy wycięto. Nie tylko za PRL, demokracji katolickiej. Także wcześniej. Przez Kołobrzeg przepływa rzeka Parsęta. Poziom wody jest w niej zatrważająco niski. A tam gdzie kiedyś woda płynęła, są miejsca zapiaszczone.

    Opady wiosną były tak małe, że nawet budowanie obecnie jakichś rozlewisk nie dałoby gromadzić wody. Zgodnie z powiedzeniem: pali się, kopmy studnię by mieć wodę. Nawet wczoraj i dziś opady są malutkie. Zgodnie z nowomową posłanki Lichockiej jacyś „czynni szatani” widać działają. A może do sejmu wybierana jest sama lichota? Do rządów idzie zaś ogromna głupota.