Strategia powiatowa kolorowa

Stadion Narodowy, duma i chluba Warszawy, Polski i Europy od kilku miesięcy cienko przędzie. Zarządza nim spółka skarbu państwa PL.2012+ sp. z o.o. Jak na spółkę tego państwa przystało prezes niewłaściwy został zastąpiony właściwym już w grudniu 2015 roku. Czym zajmuje się spółka?

Spółka PL.2012+ od 1 stycznia 2013 roku jest operatorem PGE Narodowego. Firma jest odpowiedzialna za:
Zarządzanie stadionem i nieruchomością zgodnie z przygotowanym i corocznie aktualizowanym biznesplanem, w celu maksymalnego wykorzystania potencjału PGE Narodowego i zapewnienia przychodów w wysokości odpowiedniej na pokrycie kosztów jego funkcjonowania, w tym poddzierżawianie i najem jego poszczególnych części m.in. na cele konferencyjne, rozrywkowe, wynajem biur i inne, a także utrzymanie PGE Narodowego w najwyższej jakości.

Z uwagi na epidemię i związane z nią restrykcje zapewnienie przychodów w wysokości odpowiedniej na pokrycie kosztów jego funkcjonowania stało się niemożliwe. Co robić? Przecież zarząd spółki musi z czegoś żyć! I nagle przyszło olśnienie — upieczmy na raz dwie pieczenie! Przekształćmy stadion w szpital, co będzie propagandowym majstersztykiem umożliwiającym transfer kilku milionów złotych bez zbędnych pytań. Koszt urządzenia szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym wyniesie kilkanaście milionów złotychpoinformował szef Kancelarii Prezesa RM Michał Dworczyk.

Premier w Sejmie ujawnił dlaczego dzisiaj jest tak… Do końca nie wiadomo czy tak źle, czy wręcz przeciwnie. Otóż w latach 2010-2015 to właśnie Platforma Obywatelska zlikwidowała 30 laboratoriów w sanepidzie. W 2016 roku zatrzymaliśmy ten proces i dzisiaj mamy możliwość testowania z 4.000 na 80.000, 20 razy większą. POZ-ty zlecają ponad 200 tysięcy testów, oni mają możliwość testowania 80.000 a testują 40.000, czyli o polowe mniej. To sukces czy porażka? Z kolei jeśli chodzi o nasze możliwości testowe, dziś to była jedna z wyższych liczb testowych, 51, czy 51 i pół tysiąca, ale były już dni, kiedy testowaliśmy ponad 60 tysięcy pacjentów, ponad 60.000 Polaków. A więc nasz, nasze możliwości, moce wydajnościowe całego systemu testowania są wyższe już dzisiaj i cały czas pod noszone tak, żeby w sytuacji kiedy trzeba będzie testować więcej, żeby można było testować więcej. Dzień kiedy przekroczono 60.000 był tylko jeden, 15.10.2020 roku. Otwarte pozostaje pytanie kiedy nadejdzie ten moment, gdy trzeba będzie testować więcej, po czym go poznamy i ile to „więcej” wyniesie? 100.000 wtedy, gdy POZ-ty będą wystawiać 300.000 zleceń i 150.000 gdy zlecą 500.000?

Przygotowaliśmy w lipcu strategię powiatową, powiatów zielonych, żółtych i czerwonych. Strategia została wdrożona. W sierpniu, we wrześniu ona działała w taki sposób jak spodziewaliśmy się, że zadziała. I znów nie wiadomo czy to sukces czy porażka skoro zniknęła strefa zielona, cały kraj przybrał kolory złotej polskiej jesieni, czyli żółci i czerwieni, a wkrótce, bo już od soboty, jednolicie cały się zaczerwieni? A przecież pod koniec sierpnia specjaliści, dyrektorzy szkół i władze samorządowe błagali, by na obszarach szczególnie zagrożonych przesunąć rozpoczęcie roku szkolnego o kilka tygodni. Rząd nie chciał o tym słyszeć. Groził dyrektorom konsekwencjami gdy ci „samowolnie” zdecydują o nauczaniu zdalnym. Wyglądało to tak, jakby władza za wszelką cenę chciała zwiększyć dzienną liczbę zakażeń. Powiodło się nadzwyczajnie, więc teraz można już z całej siły „wdusić hamulec”, jak to zgrabnie ujął mini ster od zdrowia i wprowadzić nauczanie zdalne we wszystkich szkołach w całej Polsce.

Na szczęście rząd ma strategię na przyszłe miesiące, na przyszłe kwartały, a w jej ramach 4 główne linie obrony. Pierwsza linia obrony to są rygory i obostrzenia, to są maseczki, to jest dystans, to jest, to są warunki sanitarne, to jest aplikacja, co do której korzystania wszystkich zachęcam, Stop COVID, ona już uratowała ileś istnień ludzkich. Oprócz tego to są oczywiście nasi medycy.

Druga linia obrony to nasz system ochrony zdrowia, to nasze już dzisiaj 16.000 łóżek szpitalnych, 40% więcej niż jest dzisiaj wykorzystywanych. To oczywiście nasze izolatoria, to nasza kwarantanna, sprawdzana kwarantanna przez służby mundurowe, to nasi przede wszystkim oczywiście medycy, którzy pomagają, żeby ta służba zdrowia w tym wymiarze działała odpowiednio.

Trzecia linia obrony to tworzenie dodatkowych 13.000 łóżek szpitalnych wraz z odpowiednią proporcją podłączeń respiratorowych, podłączeń tlenowych. A przypomnę, że tylko w ostatnim tygodniu rozdystrybuowaliśmy 350 respiratorów do szpitali i 300 kardiomonitorów. Gdzie nas to wszystko zaprowadzi? To nas doprowadzi do poziomu około 30.000 łóżek. To bardzo…. łóżek przeznaczonych tylko dla pacjentów z covid-19. To dużo. Dzisiaj wykorzystywanych jest około 10.000.

Czwarta linia obrony to są te szpitale tymczasowe, tak je nazywamy. To są szpitale w hali expo, na stadionie, w Międzynarodowym Centrum Kongresowym, w każdym województwie chcemy mieć tego typu zasoby łóżkowe dodatkowe. Być może one nie będą w użyciu. Ale nie chcę za miesiąc, dwa, czy trzy musieć tworzyć tych dodatkowych zasobów łóżkowych szpitalnych w sposób gwałtowny.

Ponieważ podczas wyborów furorę robiły piątki (jako liczba, nie dzień tygodnia), wiec czteropunktowa linia obrony wydaje się niekompletna. Niewykluczone, że premier wolał o niej nie wspominać, ponieważ tworzą ją mający coraz więcej roboty grabarze. Jak wiec tworzenie nowych zasobów łóżkowych będzie wyglądało w praktyce? Ano bardzo prosto. Zaprogramowany w magazynie Agencji Rezerw Materiałowych respirator uda się pod wskazany adres, stanie przy łóżku chorego, przyssie się do niego i rozpocznie resuscytację. Potem zamruga na personel medyczny, a ten wypisze pacjenta do domu.

Opozycja domagała się od premiera informacji o stanie epidemii w Polsce, podjętych i planowanych działaniach. Premier ze swadą opowiadał o wielkich osiągnięciach swojego rządu i krytykował opozycję, która miała czelność mieć swoje zdanie. Oczywiście nazywanie populistycznej paplaniny „zdaniem” jest grubym nadużyciem, ale chodzi o to, że nie potakiwała, a czasem nawet stawała okoniem. Tak zwana debata w Sejmie sprowadzała się do oratorskich popisów, bon motów, oskarżeń, żali i pretensji. Zero informacji, zero konkretów, jałowe bicie piany przez ludzi nie mających często bladego pojęcia o co chodzi. Premier i mini ster zdrowia z dumą opowiadali o tysiącach łóżek respiratorowych i zwykłych, które chcą stworzyć, a opozycja pytała kto te łóżka będzie obsługiwał. A przecież to proste i oczywiste — te łóżka obsłuży procedowana ustawa, która stworzy warunki do ich obsługi poprzez dopuszczenie do nich studentów, specjalistów oraz lekarzy zagranicznych. Niewykluczone, że uda się ściągnąć samego Johna Baptistę Bashoborę, który  sam jeden wystarczy za 100 lekarzy. No i doskonale zna obiekt.

Nie ma się co czarować! Jeśli sami nie zadbamy o siebie, to albo umrzemy we własnym łóżku w wielkich męczarniach, albo w karetce podczas wyprawy w poszukiwaniu wolnego łóżka. Na ludzi, których wybraliśmy, liczyć nie możemy, albowiem od prawa do lewa same trutnie.

 

PS.
Jeśli niecałe 60.000 testów pozwoliło wykryć ponad 10.000 zakażonych, to uprawnione jest domniemanie, że spośród 200.000 osób, którym POZ-ty wystawiły skierowanie, zakażonych jest ponad 30.000?

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Słuchanie wypocin słownych Morawieckiego było trudne do przełknięcia. Tak żenującego popisu kłamstw, głupiej i bezmyślnej paplaniny dawno nie można było usłyszeć. Przypominało to Gomułkowską mowę: stanęliśmy na przepaścią, a teraz zrobimy krok do przodu. Cytat z pamięci, bo nie mogłam znaleźć oryginału.

    W dzień przemowy premiera zachorowało na covida ponad 10 tys ludzi. Następnego dnia mimo mniejszej o 9 000 ilości testów, zachorował ponad 12 tys. ludzi.

    Czy jak przewiduje dr Dziciątkowski, że do marca 2021 zarazi się 30% społeczeństwa? Jedno jest pewne, mimo mniejszych wpływów składek do ZUS na emerytury wystarczy, bo emerytów ubędzie.

    1. Słuchanie nie pozwala docenić niebywałego kunsztu oratorskiego. Dopiero mając jego słowa nie wygładzane jak w mediach, ale spisane 1 do 1 można delektować się głębią myśli, nienaganną składnią i w ogóle. Niestety, tak bełkoczą także tak zwani dziennikarze.

      Brakuje personelu w szpitalach, całe oddziały stoją. Na Stadionie Narodowym powstaje Szpital Narodowy. I nagle, ni stąd ni zowąd, znienacka do pracy w tym szpitalu zgłasza się — jak mówi dyrektor — zgłasza się po 400 osób na dobę. Po co wojewodowie wysyłają nakazy pracy nawet nieboszczykom, skoro wystarczy ogłosić nabór żeby zgłosiły się setki pracowników? Kolejny cud nad Wisłą? Coś tu brzydko pachnie. Bo chyba nie zgłaszają się znachorzy, uzdrawiacze, wróżki, zaklinacze i inni tego typu fachowcy?