Srebrne gody

Profesor Chazan dokonał wielkiego i heroicznego czynu — złamał prawo. Ci, którzy Ojczyznę uznają za kondominium watykańskie nie posiadali się z radości, pełni podziwu i uwielbienia, choć złowroga potęga chaosu i zamętu zwarcie napierała. Gdyby uratowane przez profesora życie dzięki modlitwom i osobistemu wstawiennictwu kardynała, urodziło się zdrowe, profesor mógłby zostać świętym Kościoła Katolickiego. Niestety, nawet arcybiskup Hoser zlekceważył sprawę i nie wezwał w porę ojca Johna Baptisty Bashobory by uzdrowił dziecię uratowane. Niewykluczone, że powodem była nieopłacalność przedsięwzięcia. Co innego uzdrawiać hurtem na stadionie à 40 zł szt., a co innego życie poczęte szt. 1 za darmo. Gdyby chociaż NFZ refundowało takie procedury. Ale nie! Komuch jest nieugięty i nie da się przekonać do najnowszych zdobyczy medycyny afrykańskiej. Dzięki bogu, że udało się przekonać choć niektóre uniwersytety do medycyny hitlerowskiej, więc homeopatia ma szansę zająć należne jej miejsce na liście refundowanych wyrobów medycznych. Jedynie desygnowanie Chazana na ministra zdrowia mogłoby uzdrowić chorą sytuację.

Okrzyknięcie profesora Chazana bohaterem narodowym samo w sobie nie jest niczym nagannym. Nie takich bohaterów czciliśmy na przestrzeni wieków. Problemem jest to, że zaraz takiego herosa jakaś partia zagospodarowuje i umieszcza na listach wyborczych. A wyborcy w większości nawet nie pamiętają co dany osobnik zrobił, ale kojarzą nazwisko. Po czym opinia publiczna dziwi się, że choć na pierwszym posiedzeniu parlamentarzyści wydali Bogu polecenie „tak mi dopomóż, Bóg!”, to nawet on nie jest w stanie nic zrobić. Okazuje się, że z pustego nie tylko Salomon nie potrafi nalać. Wtajemniczeni twierdzą, że przyczyna leży gdzie indziej. Że nie po to odbierał, żeby po wyborach zwracać.

Ale to nie wszystkie wieści pokrzepiające i cudowne. Oto Janusz Mikke, herbu Korwin, specjalista od policzkowania pod osłoną immunitetu oznajmił był, że jest gotowy. Zanim poczuł gotowość tłumaczył: To Jarosław Kaczyński negocjował Traktat Lizboński, to Lecha Kaczyński podpisał ten traktat, to w ich wyniku Polska utraciła niepodległość w dniu 1 grudnia 2009 roku. To Jarosław Kaczyński już później domagał się w Davos utworzenia silnej armii europejskiej, co odebrałby na również de facto nam autonomię (…) I ten człowiek śmie jeszcze mówić, że on dba o suwerenność i niepodległość Polski. Bezczelność kompletna! To Kaczyński jest winien utraty suwerenności, a nie kto inny! Oczywiście to jest ta różnica, że Platforma Obywatelska uczciwie mówiła, że chce zlikwidować suwerenność Polski, a Jarosław Kaczyński kłamał, że chce bronić tej suwerenności. Ja wolę uczciwego człowieka niż oszusta.

Tak! Pan Janusz Mikke herbu Korwin woli uczciwego człowieka niż oszusta! Ale choć serce krwawi, to oczywistą oczywistością jest, że po wyborach parlamentarnych w 2015 roku mógłby stworzyć koalicję rządową z Prawem i Sprawiedliwością i zostać wicepremierem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Bo dla dobra Polski należy zacisnąć zęby, splunąć z pogardą na swoje odbicie w lustrze, dołączyć do oszusta i stanąć na czele Ministerstwa Prawdy i Uczciwości. Oto Palikota dziedzictwo duchowe — jeszcze nie skoczył, już upadł na głowę…

Kto dla dobra Polski nie pchał się jeszcze do koryta!? Komuniści wydali manifest. Potem dla dobra Polski z mozołem budowali socjalizm, a Wojciech Jaruzelski wprowadzał stan wojenny. Tusk, Kaczyński, Miller i wielu innych dbają o dobro Polski już ponad dwadzieścia pięć lat. Okrągłe ćwierć wieku związani z korytem. Aż dziw bierze, że nie świętują hucznie srebrnych godów!

Dodaj komentarz