Sprawiedliwość na pilota

Józef Cyrankiewicz wypowiedział w czerwcu roku 1956 znamienne słowa: Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie w interesie klasy robotniczej…. A co powiedziałby dziś? Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie kasy…?

Ostatnio słychać głosy, ba, płacze i krzyki, że państwo nie działa. A sprawa sędziego Milewskiego uaktywniła kolejne zastępy prawych i bezgrzesznych. Jakiś poseł działający w podziemiu, którego nazwiska nie ujawniono ze względów bezpieczeństwa, chciałby się dowiedzieć, co dowodzi, że prezes nie jest wszystkowiedzący: Ja po pierwsze chciałbym się dowiedzieć, czy faktycznie był telefon z Kancelarii Prezesa RM czy tylko dziennikarska prowokacja. Pan poseł chciałby się dowiedzieć tak na niby. Bo w rzeczywistości doskonale wie, co oznacza w praktyce, gdy wymiar sprawiedliwosci reaguje na dźwięk dzwonka telefonu: Jeżeli wymiar sprawiedliwosci reaguje na takie telefony, to znaczy, że w państwie jest bardzo źle. Znaczy, że rządzi Platforma niepodzielnie, a urzędnicy, a nawet urzędnicy wymiaru sprawiedliwości czy funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości po prostu reagują w taki, a nie inny sposób.

Co z tego błyskotliwego wywodu wynika? Ano, że nie należy sterować wymiarem sprawiedliwosci za pomocą telefonu. Czy aby jednak na pewno nie należy? Czemu na Węgrzech Orbána mogą, a w Polsce Tuska nie? Czemu u bratanków zdobyto się na symboliczną decyzję aresztu domowego wobec zbrodniarza komunistycznego, a w Polsce wciąż mają oni parasol ochronny ze strony władzy i mediów? – rozdziera szaty na swoim blogu Ryszard Czarnecki, ten nie do Poznania, mając na myśli „imposybilizm” w sprawie Wojciecha Jaruzelskiego. I jak królika z kapelusza wyciąga wnioski: A więc to kwestia po prostu politycznej woli. Premier Victor Orbán i naród węgierski ją mają. Premier Tusk, albo jej nie ma, bo jest tchórzem podszyty, albo jej nie posiada, bo liczy na głosy postkomunistycznego elektoratu i dogadał się z postkomunistycznymi elitami polityczno-biznesowo-medialnymi. I jedno i drugie jest dla niego więcej niż obciążające.

Co z tego błyskotliwego wywodu wynika? Ano, że należy sterować wymiarem sprawiedliwosci za pomocą telefonu. Bo gdy ktoś z kancelarii premiera dzwoni, to bardzo źle, ale jeśli nie dzwoni, to jeszcze gorzej. Godna potępienia jest bowiem nie tyle sama czynność dzwonienia, ile osoba dzwoniącego względnie sprawa do załatwienia. Weźmy takie wyroki jakie zapadły w sprawie mafii pruszkowskiej. Skandaliczne, według Adama Hoffmana. A wystarczyłby jeden telefon i mogłyby zapaść właściwe. Dlatego Jak śp. Lech Kaczyński był ministrem sprawiedliwości, wydawał instrukcje dla prokuratorów, żeby żądali najwyższych widełek, to i sędziowie wyżej orzekali. Bo sprawiedliwość nie polega na wydaniu sprawiedliwego wyroku, ale zgodnego z oczekiwaniami, czyli wysokiego dla nich i uniewinniającego dla nas. Innymi słowy gdy nie można wymierzać sprawiedliwości widłami, to trzeba widełkami. Tylko dlaczego oburzać się na sędziego Milewskiego, że odbiera telefony z centrali w postawie na baczność, gdy jednocześnie bez żenady gloryfikuje się i domaga ręcznego sterowania wymiarem sprawiedliwości, a z braku takowego czyni zarzut?

A przecież wymiar sprawiedliwości ze skóry wyskakuje, żeby tylko przypodobać się władzy. Każdej. Nie szczędząc sił i środków onegdaj ścigał bezdomnego Huberta H., który w pijanym widzie obraził majestat Lecha Kaczyńskiego. Dziś sądy sankcjonują nietykalność Bronisława Komorowskiego. Zaś po półtorarocznym „śledztwie” zapadły wyroki skazujące 35 kibiców, którzy dopuścili się zniewagi określając organ państwa mianem „matoł”. Tu nawet telefonu nie trzeba. Wymiar sprawiedliwości i bez wytycznych wie czego się od niego oczekuje. Zapewne dlatego gdy lubelski adwokat Paweł S. po pijanemu wjechał w Teatr im. Osterwy w Lublinie policja stwierdziła, że nie wie z kim ma do czynienia i czym prędzej wypuściła go na wolność.

Na (nie)szczęście dzięki światłym i długotrwałym rządom koalicji partii zwycięskiej z chłopską z barków polskich chłopów zdjęto już jarzmo nie do udźwignięcia, więc już nas nie żywią y nie bronią. Coraz więcej towarów rolnych musimy sprowadzać. Już płacimy za wiele produktów spożywczych (cukier, mięso, olej rzepakowy, sery) więcej niż Niemcy. A przed nami kryzys. I trzy lata do wyborów…

Dodaj komentarz