Sodomia — leczenie zgagi sodą

Mini ster Błaszczak w swoim wystąpieniu użył słowa. Nieważne jakiego, bo dobra redaktorzyna nawet bez zaglądania do słownika wie, że mini ster Błaszczak nie zna znaczenia użytego słowa. Wynika to z faktu, że minister w rządzie PiS nie może, po prostu nie może znać się na czymkolwiek, a już szczególnie nie zna się na znaczeniu inwektyw, którymi obrzuca na przykład Marsz Równości. W telewizji jednego widza w programie „Gilotyna” usiłowali to nieudolnie wykazać Eliza Michalik i Marcin Teller.

Co według obu zgromadzonych w studio osób oznacza użyte przez Błaszczaka słowo? Najpierw mierzy się z tym zagadnieniem Marcin Teller: Sodomita […] tak naprawdę chodzi o nadużywanie władzy, upadlanie ludzi, nie bycie gościnnym, a nie o homoseksualny seks…  Tellera Michalik z całych sił wspiera twórczo nie tylko interpretując znaczenie omawianego słowa, ale także  Biblię. Eksponuje przy tym tępotę i ciemnotę miłośników partii rządzącej, choć sama także nie ma pojęcia o czym mówi: Ludzie po prostu nie wiedzą, nie znają znaczenia pewnych słów, i być może, nie mówię, że tak jest, mini ster Błaszczak liczy na ten efekt. No kto będzie wiedział, że chodzi o mitologiczne, biblijne, przepraszam, ale to w zasadzie to samo, miasto Sodoma, w którym dochodziło do rozpusty, nadużyć seksualnych, jak powiedziałeś nadużywania władzy, poplątania, upadku obyczajów, aż Bóg uznał zgodnie z przypowieścią, że trzeba to miasto po prostu zniszczyć. Nie! Wszyscy będą myśleli, że chodzi o seks mężczyzny z mężczyzną albo jeszcze co gorszego, bo nie wiadomo co to jest ten ‚sodomita’.

To, że redaktorzy nie znają znaczenia słów, to nie dziwota. To, że Michalik nie zna nie tylko znaczenia słowa, które omawia, ale także Biblii też w sumie nie dziwota, albowiem jest osobą wierzącą, tyle że nieco inaczej niż to się praktykuje w Kościele Katolickim. Nie dziwota, że osoba wierząca od Biblii trzyma się z daleka, bo nawet niektórzy księża pod wpływem lektury przestali wierzyć. Warto jednak dla porządku sprostować bajania p. redaktor na temat Sodomy. Bóg zainteresował się nią nie z powodów, o których opowiada Michalik, ale w reakcji na donos:

Pan rzekł: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się.

Ani słowa o rodzaju występków. To wykaże dopiero kontrola. Natomiast jeśli chodzi o znaczenie słowa ‚sodomia’ (słowa ‚sodomita’ słownik nie zna; jest to po prostu «człowiek oddający się sodomii»), to warto redaktorom uświadomić jakie to proste. Wystarczy w przeglądarce wpisać adres www.sjp.pwn.pl, następnie w polu „Wyszukaj słowo lub frazę…” wpisać ‚sodomita’ i zatwierdzić klawiszem Enter lub kliknąć ikonę lupki z rączką, kliknąć ‚sodomia’ by dowiedzieć się co to słowo znaczy. A znaczy gorzej niż się to Elizie Michalik i Marcinowi Tellerowi wydaje: sodomia to jest bowiem «zboczenie seksualne polegające na uprawianiu stosunków płciowych ze zwierzętami». Ponieważ można podejrzewać, że PiS pisze na nowo nie tylko historię, ale także „Słownik języka polskiego”, więc na wszelki wypadek sięgnijmy do wydanego w 1966 roku tomu „S” Słownika języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego. Czytamy w nim dokładnie to samo:

sodomia ż I, DCMs. ~mii, blm «zboczenie seksualne polegające na uprawianiu stosunków płciowych ze zwierzętami; dawniej: wszelkie zboczenie i rozpusta»

Gdy kogoś krytykuje tylko dlatego, że krytykowany należy do nielubianej formacji politycznej, to powinien pilnie baczyć, by samemu się nie ośmieszyć. Zwłaszcza jeśli pracuje w telewizji, choćby i nawet tylko jednego widza. Nie pierwszy raz środowiska bliskie ministrowi Błaszczakowi utożsamiają między innymi homoseksualizm z zoofilią. I to jest skandaliczne, to należy dementować, prostować i piętnować. Homoseksualizm nie jest ani zboczeniem, ani chorobą i nie ma nic wspólnego ani z zoofilią, ani sodomią czy pedofilią. To ostatnie to zresztą przypadłość dotykająca głównie duchownych. Jednak sprawie nie przysłużą się ci, którzy sami nie mają pojęcia o czym mówią, który wyszydzając niewiedzę innych sami demonstrują żenująco niski poziom wiedzy.

Powiadają, że zdecydowanie „lepiej jest z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć”. Redaktorzy telewizji jednego widza, choć niestety nie tylko oni, stanowią doskonałe potwierdzenie tego spostrzeżenia.

 

PS.
Każde czasy kształtują swoje, specyficzne zwyczaje. Na przykład popłoch w szeregach oficjeli, którzy w minionych czasach peregrynowali po kraju z gospodarskimi wizytami wzbudzało napisane specyficzną czcionką słowo ‚Solidarność’. Dzisiejszych decydentów i szeregowych członków partii stresuje i przyprawia o zawał serca słowo ‚Konstytucja’ pisane ręcznie na kawałku szmaty lub tektury. Dlatego, z uwagi na przyjazd premiera polskiego rządu, plakatu z tym obraźliwym, niecenzuralnym słowem nie należy wieszać w miejscu publicznym, a jeśli już wisi, to winien być zdjęty. Nie jest bowiem tajemnicą, że p. premier, który z powodzeniem realizuje werbalny program „Kłamstwa Plus”*, jest uczulony na słowo ‚konstytucja’ nawet bardziej niż I Sekretarz KC PZPR na słowo ‚Solidarność’ pisane w charakterystyczny sposób. Informowała o tym już na początku lipca Kamila Gasiuk-Pihowicz:

Dzisiaj premier miał się spotkać z polskimi pracownikami w UE. Przestraszył się kobiet w koszulkach KONSTYTUCJA. Po 5 min. uciekł ze spotkania.


* Podczas wiecu wyborczego w Sandomierzu pan premier powiedział: Szanowni państwo, ja sam negocjowałem przystąpienie do Unii Europejskiej 20 lat temu i doskonale wiem, jak w UE negocjuje się najlepsze transakcje. Wszyscy, łącznie z negocjującym przystąpienie Polski do Unii Europejskiej Leszkiem Millerem stwierdzili, że to kłamstwo, choć było to zwykłe, zdarzające się każdemu, przejęzyczenie. Wystarczy odrobina zastanowienia, by zauważyć, że nie chodziło o ‚przystąpienie’ lecz ‚łamanie’, nie ‚Unii’ lecz ‚Konstytucji’, nie ‚transakcje’ tylko ‚artykuły’ i wreszcie nie ’20 lat temu’, tylko ‚teraz’. I nagle wszystko zaczyna układać się w logiczną i prawdziwą całość.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Autorze miły, czy Ty nie wymagasz zbyt wiele od mini stra? Najważniejsze, że prezes na niego postawił …. a może już nie tak mocno, że poleciał do Rydzyka i gada jak ksiądz na kazaniu?

    Obecne znaczenie słowa sodomita jest od czasów Średniowiecza uważane jako potępiające zoofilię. W czasach Sodomy odnosiło się do braku gościnności dla osób, które jej potrzebowały.”Antytezą gościnnej postawy Abrahama opisanej w 18 rozdziale Księgi Rodzaju jest napastliwa, pełna pogardy postawa mieszkańców Sodomy (Rdz 19). Sodomici są ukazani jako całkowite przeciwieństwo gościnności Abrama. Przybywających do Sodomy posłańców nikt mieszkańców nie powitał. W gościnności wyręczył ich Lot, który nie był obywatelem miasta (Rdz 18, 9). Sodomici swoją postawą okazują brak gościnności tak wobec Lota, którego chcą zhańbić, ale przede wszystkim wobec przybyszów, dążąc do gwałtu. W sposób dramatyczny, waga gościnności ujawnia się, gdy Lot dla ochrony przybyszów jest gotów poświęcić swoje córki. Tekst biblijny daje nam do zrozumienia, że wartość gościnności przewyższa dobro własne i najbliższych.” *

    Być może powiedzenie „gość w dom, bóg w dom” ma odniesienia do tego zwyczaju, ale raczej do zwyczajów przedchrześcijańskich panujących u Słowian. W tym odległym czasie każdy, kto odmówił gościny podróżnemu, był karany. Różnie, ale nawet mógł być wygnany ze swojej siedziby. Ówczesne zwyczaje (także geografię) opisywał podróżnik, a raczej handlarz niewolnikami Ibrahim ibn Jakub.

    Inną sprawą jest to, że wypowiedź mini stra mogła zostać przyjęta z aprobatą przez oglądaczy tv Trwam. I chyba o to chodziło. No i o jakąś (ewentualnie) presję na szanownego prezesa.

    A co do tzw.dziennikarzy, to teraz oni „muszą”, chcą, znać się na wszystkim. Jednak raczej nie pogłębiają swojej wiedzy. Za czasów PRL by zostać dziennikarzem (po dwuletnich studiach podyplomowych), trzeba było wpierw skończyć jakieś studia i w tym kierunku specjalizować się. Jednak czasy są takie, że nie jakość, wiedza, inteligencja ma znaczenie. Teraz najbardziej liczy się kasa. A by trzepać kasę wystarczy założyć najlepszą szkołę medialną i „kształcić” dziennikarzy. Smutne to, ale stare jak …. dziennikarstwo.

    Bywało tak:

     

    „Jak kominiarza,
    Tak dziennikarza
    Zawód diable trudny:
    Czyści – a sam brudny.”

    Aleksander Fredro

    ale i tak:

    „Niegdyś o głupim mówiono: „powiedział, co wiedział. Dziś gorzej, bo niejeden powiedział, co nie wiedział”

    ” – Co pan umiesz? 
    – Umiem wszystko.
    – Na przykład?
    – Umiem pisać o wszystkim.
    – Ale treść, ale sens, mój panie?
    – To już rzecz czytelnika, nie pisarza”

    „Łżesz, szczekasz, gryziesz – w sam raz tyle, ile trzeba na redaktora nędznego dziennika”

    Aleksander hrabia Fredro ur.1793r – zm.1876 r

     

    * https://pl.wikipedia.org/wiki/Sodomia

    1. Jeśli ktoś zarzuca komuś ignorancje, to powinien sam sprawdzić jaka jest prawda. W przeciwnym razie jest żałosny. Lubię programy Elizy Michalik, pozaprasza do programów ludzi inteligentnych, zadaje w miarę sensowne pytania i zaproszeni robią jej program. Gdy jednak zaczyna mówić od siebie wyłazi dziewczyna ze wsi z przerośniętym ego mająca niewiarygodnie wysokie mniemanie o sobie.

      1. Też czasami słucham Michalik, która w odróżnieniu od „gwiazd” TVN (Pochanke) pozwala swoim gościom się wypowiedzieć. Ale Michalik w jeszcze jednej sprawie traci „rozum”. W sprawie feministek i …. końcówek określających zawody wykonywane przez kobiety, a kiedyś wyłącznie przez mężczyzn.

        1. Nie słucham Michalik, bo Michalik jest niesłuchalna. Słucham jej gości. Niestety, w „Gilotynie” sama gada razem z Tellerem i często posuwają się do przeinaczeń, a nawet kłamstw. Przykład, który podałem doskonale ilustruje poziom intelektualny p. Michalik. I pozwala zrozumieć woltę ze skrajnej prawicy na skrajny feminizm, ucieczkę z jednego kościoła pod skrzydła innego. Michalik w gruncie rzeczy przeszła tę samą metamorfozę co dr Magdalena Ogórek, tyle, że w przeciwną stronę.