Niedawno przetoczyła się przez media fala świętego oburzenia na rząd, który nie chce należycie wspierać mediów i zostawia je same, nie wspiera w nierównej walce o kasę jaką toczą z big techami. Dziennikarze w pocie czoła pracują, publikują, korzystając z dostarczonych przez big techy narzędzi, jak chociażby sztuczna inteligencja wspomagająca pisanie, a oni bezczelnie pozbawiają ich zysków z reklam. Tymczasem coraz częściej portale przypominają tak gęsto obwieszone reklamami słupy ogłoszeniowe, że treść gdzieś się gubi. Doskonale ilustruje to materiał o Stanowskim, który „wkręcił” Stonogę. W artykule zatytułowanym »Jak Krzysztof Stanowski wkręcił media? „W nagraniu była zaszyta pułapka”« próżno szukać informacji na czym owa „zaszyta pułapka” polegała. Można za to przeczytać, że spreparowane na potrzeby „wkrętu” nagranie „okazało się fejkiem” a „głos Stano prawdopodobnie spreparowano przy użyciu AI”. Żeby było śmieszniej materiał okraszono filmem, z którego wynika, że o żadnym preparowaniu głosu nie może być mowy.
Stanowski, chcąc skompromitować drącego z nim koty Zbigniewa Stonogę, niechcący skompromitował wielu dziennikarzy i polityków, którzy bezkrytycznie podeszli do „wycieku”. Wystarczyło zadać sobie trud umiejscowienia go w czasie, by zorientować się, że to musi być inscenizacja czyli — słowo robiące obecnie furorę — fake. Potwierdziło się, że w marność człowieka tym łatwiej uwierzyć, im bardziej się go nie lubi. Nienawiść, podobnie jak miłość, zaślepia i wyłącza racjonalne myślenie, kojarzenie faktów i zniechęca do sprawdzania czegokolwiek. Po co tak miłą dla ucha informację weryfikować? Jeszcze okaże się, że jest nieprawdziwa! Dla krótkiej chwili satysfakcji i poczucia wyższości warto nawet wyjść na durnia.
Podczas niedawnych protestów w obronie prawa do kasy z reklam mądre głowy przekonywały, że tylko media i dziennikarze serwują prawdę, weryfikują informacje, demaskują fake newsy, prostują wszelkiego rodzaju przekłamania. Stanowski udowodnił jednak, że to trzeci rodzaj prawdy nieodżałowanego księdza Tischnera. Dla kilku kliknięć więcej, dla osobistych korzyści, rozkolportują każdą bzdurę, każde kłamstwo, każdy fałsz. Jednak wkręcając innych Stanowski wkręcił także i siebie, pokazał, że gdy zajdzie potrzeba powie i zrobi to, co uzna za słuszne, co mu przyniesie korzyść, nie oglądając się na nic. Jeśli mógł spreparować kolegium redakcyjne, to może spreparować wszystko.
Ciekawa jest wykładnia prowokacji przedstawiona przez Biankę Mikołajewską, która z Wirtualnej Polski przeszła do TVP: Czego takiego dowiedzieliśmy się dzięki niej, czego nie wiedzieliśmy już wcześniej? Tego, że niektóre osoby publiczne, także dziennikarze, podają czasami w mediach społecznościowych niesprawdzone informacje? Nie wydaje mi się to epokowym ustaleniem. Trzeba pamiętać, że każda tradycyjna redakcja, która chciałaby przeprowadzić taką prowokację, musiałaby rozważyć, czy warto wprowadzić w błąd tysiące ludzi, by wykazać, że niektórzy z nich nabiorą się na fałszywą informację. Bo prowokacja dziennikarska to narzędzie, które może być wykorzystywane tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy nie da się w inny sposób zdobyć czy zweryfikować informacji i to tylko informacji naprawdę ważnych z punktu widzenia interesu społecznego. Czy prowokacja Kanału Zero spełniałaby te warunki? Moim zdaniem nie. Trudno słysząc to nie zapytać jakie warunki spełniały publikowane przez ex-macierzystą redakcję Mikołajewskiej materiały promujące Ziobrę? Do redakcji Wirtualnej Polski przeszła z oko.press znając ustalenia redakcyjnego kolegi Sebastiana Klauzińskiego. Czy przymykanie oczu na nieprawidłowości, zatajanie informacji naprawdę ważnych z punktu widzenia interesu społecznego przez dziennikarza śledczego spełnia warunki rzetelności?
Jak oceniała Bianka Mikołajewska publikowane w Oku wypowiedzi? Machała ręką i bagatelizowała to, co mówił Machała?
„Nie będę demolował interesów z Ministerstwem Sprawiedliwości, dlatego, że wisi na tym twoja pensja, twoja pensja i jeszcze pensje 25 innych osób” – mówił na zebraniu z pracownikami Wirtualnej Polski jej wiceszef Tomasz Machała. Wspólne „interesy” oznaczają cenzurę, konsultowanie artykułów z żoną Ziobry oraz pisanie tekstów promujących ministra i jego ludzi.
Oprócz Stonogi, co oczywiste, udało się Stanowskiemu nabrać wiele czołowych postaci, z red. Radomirem Witem z TVN, mecenasem Romanem Giertychem, prok. Ewą Wrzosek, red. Wojciechem Czuchnowskim czy Piotrem Szumlewiczem z Gazety Wyborczej. Do listy „wkręconych” Stanowski dodał także ewidentnie na wyrost Janusza Schwertnera z portalu goniec.pl, który po prostu ocenił to, co zobaczył.
Porażające nagranie z kolegium Kanału Zero. Redakcja Gońca zwróciła się do Krzysztofa Stanowskiego z prośbą o komentarz – gdy tylko otrzymamy, niezwłocznie opublikujemy.
Później obszernie wyjaśnił o co chodzi. Wojciech Czuchnowski także wyjaśnił, że owszem, dał się nabrać, ale nie ponosi winy, ponieważ jest dziennikarzem śledczym i wie, że winny jest oszust, a nie oszukany. Tyle, że w omawianym przypadku mamy do czynienia z oszustwem, które Czuchnowski powielił. Do sprawy odniósł się w długim wpisie, który i ze względu na treść, i na formę chluby mu nie przynosi.
Po wyjaśnieniach @K_Stanowski cofnąłem podanie dalej filmu z rzekomego „kolegium redakcyjnego” W Kanale Zero.Dałem się wkręcić ja wielu innych. Tyle tylko,że to,co zrobił Stanowski,to nie jest ani prank ani prowokacja dziennikarska.
A) w filmie biora udział prawdziwi dziennikarze Kanału Zero na czele ze Stanowskim.Akcja dzieje sie w ich redakcji.
B) uczestnicy mówią o prawdziwych tematach,wszystko przebiega jak normalne kolegium red.
C) „wkrętka” zaczyna się, gdy wchodzi temat Ziobry i FS
D) słowa Stanowskiego brzmią bardzo prawdopodobnie,nie tylko dlatego,że sam je naprawdę mówi.KanaZero faktycznie unika tematu rozliczeń z PiS, PiSowskiej grabiezy państwa i 8 lat niszczenia demokracji.Na dodatek sam Stanowski umoczony jest w branie kasy z FS
E) Słowem,cała ta „wkrętka”polega na tym,że prawdziwy Stanowski w swojej prawdziwej redakcji mowi swoim dziennikarzom jaka jest „linia redakcyjna”.Problem w tym,że ona naprawdę taka jest.
F) Z prowokacją dziennikarską nie ma to nic wspólnego.Mamy prawdziwy zespół na czele z głównym bohaterem i reżyserem.Wszsycy świadomie odgrywają swoje role w rzeczywistej scenerii.Pod nikogo się nie podszywają chyba,że pod samych siebie Nie wiem nawet jak to nazwac. Farsa? Kpiny z samych siebie.Nie ma tu ani jednego zgrzytu ani mrugnięcia okiem.
G) z kalendarium zdarzeń nie zgadza sie tylko jedno.Stanowski chwali się,że specjalnie to “zaszył”.Ale posłuchajcie tego fragmentu. Tam są rozbawione głosy,heheszki z faceta,którego wciągnął silnik samolotu i który zginął.Brzmi to jak typowy dialog skretyniałych mediaworkerów w podrzędnym portaliku.Też bardzo prawdopodobne….
Tak,dałem się wkręcić. Gdybym sam dostał ten materiał wszystko bym zweryfikował,jak robię to przy każdym tekście.Zawsze liczę się z prowokacją.A tak na X podałem dalej coś co wygladało bardzo prawdopodobnie a okazało się nową formą dziennikarską: autodonosem
Dialog skretyniałych mediaworkerów — piękne i zapadające w pamięć słowa, zwłaszcza w zestawieniu ze stwierdzeniem, że „KanaZero faktycznie unika tematu rozliczeń z PiS”. Doprawdy unika czy wyszukiwarka nie zwróciła żadnych wyników zawierających frazę KanaZero? Podobnie tłumaczyła się p. prok. Wrzosek. Tak, nabrałam się. Ale dlaczego to wydało nam się prawdopodobne? To jest pytanie: dlaczego tak dużo osób uznało, że jest to bardzo prawdopodobna informacja? Aż nieprawdopodobne, że to mówi prokurator. Oskarżyłam go, prawda. Ale dlaczego jego wina wydała się nam prawdopodobna? To jest pytanie: dlaczego tak dużo osób uznało, że informacja o jego winie jest bardzo prawdopodobna?
Jeśli można wybaczyć mediom, że w pogoni za sensacją opublikowały jakąś informację bez należytej weryfikacji nie chcąc stracić palmy pierwszeństwa, to nie da się wybaczyć dziennikarzom, którzy niezweryfikowane sensacje na wyprzódki publikują w swoich mediach społecznościowych podlewając je zjadliwymi komentarzami. Radomir Wit wyzerował wpis, w którym pochwalił się, że zrozumiał skąd w nazwie kanału wzięło się zero…
Powiadają, że milczenie jest złotem. Gdy się za dużo gada, gdy się próbuje przerzucić odpowiedzialność za swoje grzechy na innych, można łacno zredukować swoją reputację do zera. Czuchnowski złapany za rękę, niechętnie przyznaje, że to wprawdzie jego ręka, ale ktoś mu ją po prostu wziął i włożył tam, gdzie się znalazła. Jeśli chciał zbudować wiarygodność mediów, to znakomicie mu się to udało.
próżno szukać informacji na czym owa „zaszyta pułapka” polegała
Spieszę z odpowiedzią – nie zgadzały się daty omawianych na „naradzie redakcyjnej” wydarzeń.
Możesz wskazać miejsce w artykule gdzie jest podana przez Ciebie informacja, że nie zgadzały się daty omawianych na „naradzie redakcyjnej” wydarzeń? O jakie wydarzenia chodzi? Nie chodzi mi o Twoją wiedzę, ale o informacje zawarte w artykule.
A nie znam żadnego artyk. Mówię Ci co wyczytałem z różnych dyskusji, pewnie głównie z wykopu. Chodziło o to, że powiedzmy w dniu zero (hehe) rozmawiali najpierw o wydarzeniu z poprzedniego dnia, a potem o jakimś sprzed powiedzmy pół roku – gdzie od tego czasu nic się nie działo, żeby to nagle trzeba pilnie omówić. I to według wielbicieli Stana jest dowód na to, że inne media dały się głupio nabrać.
Napisałem, że w artykule próżno szukać informacji.
Niestety, wkrętka była bardziej finezyjna i dlatego przeciwnicy (o mediach nie ma mowy) Stana nie tylko dali się nabrać, ale dodatkowo postanowili sami zrobić z siebie durniów idiotycznie się tłumacząc.
Czyli jak bardziej finezyjna była? (Stano i finezja, hehe).
Tak bardzo, że dali się nabrać ci, którzy tak Stana nie lubią, że uwierzą bezkrytycznie we wszystko, co go „pogrąży” bez sprawdzania czy nie pogrążą się sami. Mnie też nie zdziwiło zapewnienie, że „pewnych ludzi nie ruszamy”, ponieważ słuchałem dialogów Mazurka ze Stanowskim i nie odniosłem wrażenia, że są obiektywni, tak samo krytyczni wobec jednych jak i drugich.
Tak bardzo, że dali się nabrać ci, którzy tak Stana nie lubią, że uwierzą bezkrytycznie we wszystko, co go „pogrąży” bez sprawdzania czy nie pogrążą się sami.
Gdy Borsi wrzuciła to na forum to zadałem sobie trud odsłuchania. Skomentowałem: Wszystko można sfałszować, tylko co tam niby strasznego Stano powiedział? Że nie tykamy pewnych tematów, no dobra tykamy tylko tak ogólnie, żeby nie wyszło, że z kimś tam gramy w jednej drużynie. Tyle wysłyszałem.
Jak dla mnie to normalne, że różne media nie chcą o pewnych sprawach rozmawiać a już szczególnie stawać po jednej stronie.
Więc ok, w tym sensie można powiedzieć, że zadziałał finezyjnie. Ale i tak w sumie to wyszło tak jak w tym porównaniu o graniu w szachy z gołębiem.
To wydarzenie, które się nie zgadzało (śmierć na lotnisku) było później a nie wcześniej. I To była różnica kilku dni. Jak ktoś chciał sprawdzić „na szybko” to mu się zgadzało. Zwłaszcza, że wcześniejsze omawiane sprawy pasowały (debata o Żydach, mistrzostwo Jagielloni, matury).
To wydarzenie, które się nie zgadzało (śmierć na lotnisku) było później a nie wcześniej. I To była różnica kilku dni.
Ok – sam przecież nie sprawdzałem.