Sen mara koszmarna

Obudziłem się zlany zimnym potem. Śniło mi się! Śniło! A w tym kraju nawet sny są źródłem kłopotów i prokuratura wszczyna w ich sprawie śledztwo. Uspokoiłem się uzmysłowiwszy sobie, że przecież nie był to sen krwawy. Nie dzierżyłem w dłoniach niczyjej głowy, nikogo nie mordowałem, do nikogo nie strzelałem, niczego nie wysadzałem. Śniło mi się, że byłem na targach książki. Maj to w końcu miesiąc książki.

Na targach książek co niemiara. A i ceny przystępne — 100, góra 500 zł. Mijam kolejne stoiska. Moją uwagę przykuwa ładnie wydany „Zbiór modlitw na każdy dzień tygodnia”. Obok leżą okazałe „Modlitwy dla poszukujących pracy”. Sięgam z ciekawości. We wstępie ksiądz Bogumił Bogobojny pisze: „Oddajemy do rąk państwa (mamy nadzieję umytych) zbiór modlitw ułatwiających znalezienie i utrzymanie pracy. Modlitwy zostały podzielone tematycznie więc każdy tu znajdzie coś dla siebie. Na przykład w dziale „Dla budowlańców” są modlitwy odpowiednie zarówno dla ubiegających się o stanowisko murarza, jak i zbrojarza-betoniarza….” Z ciekawości otwieram w przypadkowym miejscu i zaczynam czytać. „Panie błagam Cię, nie opuszczaj mnie, pomóż mi znaleźć pracę, a księdzu dam na tacę”. A nieco dalej: „Panie spraw by wszystkie podania o pracę oprócz mojego zamokły lub zaginęły.” Odkładam książkę na miejsce. Chwilę rozglądałem się kontemplując tytuły takie jak „Modlitwy dla poszukujących męża”, „Prośba o urodzaj”, „Nie lyj dyscu nie lyj, czyli z Panem w polu i zagrodzie”. Odchodząc, kątem oka dostrzegłem jeszcze „Modlitwy o niskie rachunki za wywóz śmieci”.

Postanawiam sprawić radość swojej latorośli. Udaję się więc do stoiska z bajkami dla dzieci. Moją uwagę przykuwa opasłe tomisko z dumnym tytułem „Antologia bajki polskiej tom V”. Dlaczego na okładce zdjęcie… premiera? Sięgam i wtedy dostrzegam podtytuł: „Zbiór exposé i wystąpień…” Otwieram na chybił trafił. „O człowieku co kryzysu nie wpuścił do bram” brzmi zachęcająco tytuł bajki. Zaczynam czytać: „Chcę powiedzieć, że mam świadomość, że ten rok nie był dla ludzi łatwy. Ten rok był inwestycją w trudne decyzje po to, aby kraj i krajanie czuli się bezpiecznie; po to, abyśmy mogli z czystym sumieniem po roku powiedzieć: nie wpuściliśmy i nie wpuścimy kryzysu do naszych bram. On oczywiście do nich puka, nie od dziś i nie od roku, ale te decyzje, nie zawsze popularne, delikatnie mówiąc, podjęliśmy i zrealizowaliśmy. Mówię tutaj przede wszystkim o zmianach w systemie emerytalnym i podniesieniu wieku emerytalnego i o innych decyzjach dotyczących innych grup zawodowych, które korzystały ze szczególnych przywilejów emerytalnych, jak krasnoludki, wiedźmy i nimfy wodne.”

Co to za idiotyzmy? Odkładam książkę na miejsce i rozglądam się w poszukiwaniu normalnych bajek. Mój wzrok pada na stoisko SF. A tam wyeksponowana pokaźnej grubości księga znowu z premierem na okładce. „Rok 2040” krzyczy tytuł krwistoczerwonymi literami. Otwieram i czytam: „W 2040 roku ponad połowa Polaków będzie po pięćdziesiątce. Jeśli odejmiemy dzieci i inne osoby niezdolne do pracy, to uświadamia nam jak duży odsetek osób nie będzie w ogóle pracował. Mniej więcej ⅓ Polaków będzie pracowała, reszta będzie albo dorastała do pracy, albo już będzie w wieku poprodukcyjnym. W 2040 roku będzie również 16 milionów aktywnych zawodowo i 10,5 miliona osób na emeryturze. Jeśli nie podniesiemy wieku emerytalnego, to nam to grozi. Rzeczywistość Polski to będzie rzeczywistość kraju, gdzie ręce do pracy będą najbardziej poszukiwanym towarem.” Zanim zatrzasnąłem z hukiem tę księgę mój wzrok zatrzymał się jeszcze na zdaniu: „Jeżeli nie wydłużymy wieku emerytalnego, to przeciętna emerytura kobiet w 2040 r. będzie wynosiła 2062 zł, ale jeżeli kobiety będą pracowały dłużej — to średnia emerytura wyniesie 3411 zł, a jest to różnica o 65%.”

Co to za koszmary? Co to za kiermasz, na którym albo premier, albo modlitwy? Na szczęście budzę się, choć zlany zimnym potem. Cóż za potworny sen! Och, jakże przyjemnie na jawie. Chwilę leżę z otwartymi oczami napawając się rzeczywistością. Jak to miło znów słuchać jak jest i dzięki komu tak jest i jak by było, gdyby kto inny rządził. Oraz czyja to wina. Włączam radio. „Proces wytoczony przez premiera Donalda Tuska wydawcy „Nie” za naruszenie dóbr osobistych został odroczony do grudnia z powodu poszerzenia liczby portali, które mają zamieścić przeprosiny. Pozew z wymienionych na początku czterech portali, po dodaniu w maju następnych czterech, został rozszerzony o kolejne 126.” 126? Chyba się jeszcze nie obudziłem….

Dodaj komentarz