Bęcwał jako taki

Grzegorz Schetyna z głupkowatym uśmiechem oświadczył w „Faktach po faktach” w TVN24, iż To jest wielka rzecz, wieka sprawa. Te, to wszyscy mówili, że to się nie może udać, że żeby uzyskać pięćdziesiąt jeden głosów za marszałkiem i prezydium kiedy ma się pięćdziesięciu jeden możliwych głosów do uzyskania to jest na skraju niemożliwości, ale udało się. W obliczu tak niebywałego sukcesu otwarte pozostaje pytanie kiedy towarzysze wreszcie podziękują temu panu? Co się mu udało? Przegrywać wszystkie kolejne wybory począwszy od 2015 roku? W jakiż to sposób przyczynił się do tego, że 51 osób poparło opozycyjnego kandydata? Jakie jeszcze zasługi sobie przypisze? Przecież każdym swoim wystąpieniem zniechęca do głosowania na kandydata Koalicji Obywatelskiej! Naprawdę w zarządzie partii nie ma ludzi rozsądnych, rozumiejących co się wokół nich dzieje, zdających sobie sprawę, że z tym człowiekiem, prowadzącym od klęski do klęski, żadnych wyborów wygrać nie sposób?

Jak silna według Schetyny jest większość w Senacie i dlaczego? Jest ogromnie silna dlatego, że potrafiła wybrać marszałka i prezydium dużą większością [sic!] Jak sobie wyobraża pracę izby? To jest kwestia oczywiście w jaki sposób marszałek będzie prowadził obrady, w jaki prowadził debaty, jak będzie funkcjonował Senat jako taki. Jako izba w której egzekwuje się tę większość, czy po prostu buduje się atmosferę politycznej debaty, szanuje się głos opozycji, buduje się inicjatywę legislacyjną, tworzy prawo, ma pomysł na nową polityczną jakość, powrotu do klasycznej demokracji parlamentarnej. Bo tego w Senacie nie było przez ostatnie cztery lata. Jak widać można z jednoosobowej przewagi uczynić „dużą większość”. Można gadać, żeby gadać, a nie żeby powiedzieć, pleść co ślina na język przyniesie nie mając zgoła nic do powiedzenia.

W Senacie Platforma ma 43 senatorów tylko dlatego, że konkurenci nie wystawili kontrkandydatów. Schetyna swą butą i arogancją, przypisywaniem sobie zasług, których nie ma, może doprowadzić do tego, że PiS jednak zdobędzie większość. W przeciwieństwie do Kaczyńskiego nad niczym nie panuje, nie ma żadnych atutów. Przecież przynależność do PiS-u to wymierne korzyści. Trwanie w PO, KO czy jak ten twór dziś się zwie, pod skrzydłami Schetyny, to gwarancja wegetacji bez perspektyw. Jego silna pozycja w partii nie wynika z przymiotów przywódczych, lecz z faktu, że dokończył dzieło Tuska i zmarginalizował bądź pozbył się ludzi noszących choćby ślady charyzmy. Jego główny konkurent, Borys Budka, zaczynający każdą wypowiedź od słów „I to jest kolejny dowód na to, że PiS…” lub „Po raz kolejny PiS pokazało…” także raczej nie rokuje. Zwłaszcza, że ma już za sobą tchórzliwą rejteradę podczas poprzednich wyborów umożliwiającą mianowanie nieudacznika na stanowisko przewodniczącego partii.

O tym jak dalece Schetyna nie potrafi podejmować decyzji najdobitniej świadczy odwlekanie ogłoszenia nazwiska kandydata na prezydenta. Andrzej Duda kampanię prowadzi od dawna i wykorzystuje każdą okazję by się lansować. Do wyścigu wystartował już Kosiniak-Kamysz z PSL-u. Czas ma lewica i Razem, które zawsze osobno i oczywiście G. Schetyna. Nie potrafiąc podjąć decyzji szuka sposobu na zdjęcie ze swoich barków brzemienia odpowiedzialności. Ponieważ rzut monetą nie wchodzi w grę, więc wymyślił „prawybory”, w wyniku których wyłoniony zostanie kandydat nie tyle mający największe szanse w wyborach, ile miły sercu towarzyszy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie po to został mianowany, żeby przegrać wszystkie możliwe wybory. Dlatego zanim odejdzie zrobi wszystko, by kandydat Koalicji na prezydenta nie miał z Dudą żadnych szans.

Jak to sobie umyślił? Do 19 listopada [wtorek] zgłaszamy kandydatów. Potem jesteśmy, jest wyjazd, jest europejska ludowa, europejska partia ludowa ma swój konwent, swój zjazd, swój kongres, wybieramy szefa, nowego lidera, nowego przewodniczącego czyli Donalda Tuska [głupkowaty uśmiech od ucha do ucha]. I potem mamy 22 września [p. przewodniczący zawsze wie o czym mówi] zarząd, 22 listopada zarząd, który potwierdzi listę kandydatów. Lista kandydatów będzie zamknięta i on zgłosi i wtedy się rozpoczną prawybory. Czternastego cała konwencja, blisko 1200 osób będzie wybierać tego kandydata, jak trzeba, to w dwóch turach. I w ten sposób p. Schetyna będzie kryty. Jeśli kandydat polegnie, to będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć „to nie ja, to oni”. Na liście nazwisk jest oczywiście p. Kidawa-Błońska, oprócz niej Radosław Sikorski, brany pod uwagę jest także Rafał Trzaskowski. Ale najlepszym pomysłem jest ewentualna kandydatura dopiero co wybranego na marszałka Senatu p. Grodzkiego. Czy można sobie wyobrazić lepszy prezent dla PiS-u? Toż to majstersztyk, nikt do tej pory tak bezczelnie nie zagrał na nosie własnym wyborcom. Już samo branie pod uwagę takiej ewentualności świadczy o tym, jak wybitnym politykiem jest Schetyna i jak wiele PiS mu zawdzięcza. Dlatego nie dziwi, że p. przewodniczący mówi o tej kandydaturze z chytrym, acz szerokim uśmiechem. To by było bardzo ciekawe gdyby [p. Grodzki] podjął takie, takie zobowiązanie. Ja myślę [sic!] że on dzisiaj jest, on czuje się w obowiązku przeprowadzić to wszystko co udało nam się ustalić, co nad czym pracowałem przez te ostatnie tygodnie w Senacie i on się czuje marszałkiem Senatu i chce to dobrze zrobić i to jest dla niego najważniejsze. Natomiast do 19. no zobaczymy kto, kto jeszcze…

W 1994 roku zaczęto przyznawać nagrody Darwina. Jest to nagroda nadawana pośmiertnie tym, którzy zginęli na własne życzenie w najgłupszy sposób. Otrzymał ją na przykład pewien polski rolnik, Krzysztof Azniński, który postanowił udowodnić światu, że nie ma na świecie większego maczo niż on i… uciął sobie głowę piłą motorową. Najwyższy czas ustanowić już odpowiednik takiej nagrody dla polityków, którzy wiodą na zatracenia swoje partie, a czasem całe kraje. W Polsce niekwestionowanym zwycięzcą na pewno byłby tow. Leszek Miller, który najpierw wysunął kandydaturę Magdaleny Ogórek na prezydenta, a później wyekspediował całą kierowaną przez się formację na śmietnik historii. Grzegorz Schetyna w niczym mu nie ustępuje, a nawet przewyższa pod paroma względami. Na podium powinno także znaleźć się miejsce dla Adriana Zandberga, który postanowił dowieść, że skoro nazwa Prawo I Sprawiedliwość oznacza bezprawie i niesprawiedliwość, to nazwa Razem też musi znaczyć coś wręcz przewianego.

Dzięki Senatowi można było wreszcie poznać co to znaczy niezależność. Najlepszym przykładem była p. senator Lidia Staroń, która jest we własnym mniemaniu tak bardzo niezależna, że nie zagłosowała za kandydaturą marszałka z PiS-u, acz brakło także odwagi, by zagłosować za kandydaturą marszałka z opozycji. Nie chcę, aby Senat była areną polityczną — uzasadniła p. senator odważną decyzję powstrzymania się od głosu. Nie można temu rozumowaniu odmówić racjonalności. Wybór marszałka Senatu przecież przekształca Senat w arenę polityczną, a to niedopuszczalne. Co prawda bez marszałka nie mógłby funkcjonować, ale przecież niezależność nie polega na racjonalnym myśleniu, lecz na podejmowaniu niezależnych decyzji. Zachodzi jednak uzasadniona obawa, że w tym konkretnym przypadku niezależność usytuowana jest bliżej prezesa PiS-u niż rozsądku, przyzwoitości, szacunku dla wyborców. Domniemanie, że gdyby głosowanie nie było imienne niezależność była by zdecydowanie bardziej bezkompromisowa nie jest w tym przypadku pozbawione podstaw.

Już Salomon ze zdziwieniem zauważył, że nawet jemu nie udaje się nalać z pustego. Ktoś, kto wierzy w obietnice szamana, że raka da się bezboleśnie wyleczyć za pomocą okładów, zaklęć i modłów, śmiertelnie się rozczaruje.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. By odnieść się do zachowania Schetyny, użyję słów Marka Jastrzębia

    Wbrew pozorom, nie każda mózgownica służy do wbijania gwoździ; w obecnych latach, gdy byle głupek może za odpowiednią cenę nabyć tytuł dr. Eksperta, mgr. Fachowca, prof. Rehabilitowanego czy Partyjnego Pantoflarza, wyroiły się chmary ludzi mających otwartą głowę tylko podczas trepanacji czaszki

    Wychowani w radosnych czasach naskórkowej wiedzy, umysłowej konkurencji i rywalizacji w kulturze, preferujący kult niewidocznej pracy dla widocznych kołaczy, szerzący -z prędkością zgaszonego światła– zgrubne poglądy, szybkie plany i jeszcze szybsze ich poniechania, przebojem, z tupetem i na chama wdzierają się na stworzone przez siebie salony. Salony zmodyfikowane, gdyż ekskluzywne po nowemu, gdyż obficie inkrustowane słomą; pełne pomrocznych idei i koślawych priorytetów.

    https://studioopinii.pl/archiwa/195810