Rzecznik praw prawdziwych

Stanisław Lem w powieści „Eden” opisał cywilizację, w której ktoś sprawował  władzę, lecz nikt nie wiedział kto. Swą powieść Lem wydał w latach pięćdziesiątych. Dziś okazuje się, że ze względu na ochronę dóbr osobistych i wizerunku, prawa autorskie, swobody obywatelskie, poszanowanie prywatności, personalia rządzących mogą zostać ukryte. I byłoby to nie tylko zgodne z RODO, ale i z prawami autorskimi. Związane jest to z oczywistym faktem, że każde dziecko jest autorskim dziełem rodziców. Dzieło zaś, zgodnie z przepisami, chronione jest przez całe życie twórców i 70 lat po ich śmierci.

W związku z tym Rzecznik Praw Obywatelskich przekonuje, że w fazie przejściowej szczególna ochrona wizerunku powinna dotyczyć funkcjonariuszy publicznych. Co prawda pobity przez policjanta obywatel ma według Rzecznika prawo złożyć skargę, ale musi się liczyć z tym, że taka skarga nie tylko naruszy dobra osobiste bijącego, ale także narazi go na utratę wiarygodności niezbędnej do wykonywania zawodu Wynika to z faktu, że — jak tłumaczy Rzecznik Praw Obywatelskich — funkcjonariusz policji ma prawo do poszanowania wizerunku, prawo do poszanowania prywatności. Poszanowanie wizerunku i prywatności funkcjonariusza publicznego na służbie w miejscu publicznym polega na tym, że wszyscy wokół dyskretnie spuszczają oczy i zatykają uszy. Znacznie prościej by jednak było po prostu wyposażyć funkcjonariuszy w kominiarki.

To tłumaczy dlaczego ślimaczą się sprawy funkcjonariuszy przekraczających uprawnienia, na przykład rażących zatrzymanych paralizatorami. Ślimaczą się pozornie i tylko tam, gdzie nieodpowiedzialne media nie poszanowały ani wizerunku, ani prawa do prywatności. Samemu RPO niczego zarzucić nie sposób. Robił wszystko, co mógł, żeby nic nie zrobić*. Bowiem Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że upublicznienie imienia i nazwiska policjanta w takiej sytuacji, może powodować zagrożenie dla tego policjanta. A ponieważ dotyczy to także polityków, więc… „Eden” Stanisława Lema.

Precedens i wyjście naprzeciw postulatom RPO mamy już za sobą — mini ster Ziobro ochronił niedawno wizerunek i prywatność osób popierających kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. A ochrona funkcjonariuszy jest przecież znacznie ważniejsza. W końcu — przywołując określenie z czasów Stanu Wojennego — jest to znowu bijące serce partii. Co prawda są specjalnie traktowani przez prawo i na przykład za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie w najlepszym razie grozi kara grzywny, a w najgorszym trzy lata więzienia, a za czynną napaść nawet 10 lat, ale ochrony nigdy dość. Zwłaszcza w kraju tak praworządnym jak Polska.

Oczywiście malkontenci mogą zwracać uwagę, że nazwa instytucji brzmi Rzecznik Praw Obywatelskich, a nie Rzecznik Poszanowania Prywatności Funkcjonariuszy Państwowych, ale będzie to zwykłe czepialstwo. Bowiem ochrona władzy ma pierwszeństwo, a prawa obywateli mogą poczekać. To była demonstracja, nie pamiętam kontekstu ideologicznego. Policja powaliła protestującą na ziemię i przycisnęła kolanem. Rozpoczęła się nagonka: jak to, policja kolanem kobietę? I tak dalej. Po przeanalizowaniu całej sprawy okazało się, że policja postępowała zgodnie z przepisami, że na tym polega stosowanie środków przymusu bezpośredniego — tłumaczył dr Adam Bodnar. Na tym bowiem polega według niego problem — na policjanta wydaje się wyrok, zanim się przeanalizuje czy działał zgodnie z procedurami. Kto wydaje na policjanta wyrok i rozpoczyna nagonkę? Opinia publiczna, czyli obywatele. Oburzyli się widząc interweniującego funkcjonariusza i przy kawie oraz ciasteczkach wydali opinię, w której potępili sposób funkcjonowania. Okazuje się, że nie mają prawa tego robić! Nie wolno krytykować władzy, jej przedstawicieli i jej funkcjonariuszy, ponieważ to jest nagonka i… wyrok!

Rzecznikowi wtórują niektóre media. Na przykład na portalu Najwyższy Czas! ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem »Ścigać warchoła i podżegacza! Policja składa doniesienie do prokuratury na Szczerbę«. Cytowany jest w nim rzecznik KGP Mariusz Ciarka, który przekonuje, że Nie może być i nie ma przyzwolenia na to, aby nasi policjanci i ich rodziny były narażone na niebezpieczeństwo. Bać się ma obywatel, a nie funkcjonariusz.

Co radzi dr Bodnar obywatelom? Ano Można spisać tożsamość [funkcjonariusza] i potem podjąć interwencję, jeśli jest się osobą publiczną. A jak się nie jest, to należy pokornie znosić interwencję i nadstawiać kolejne, nie noszący śladów interwencji części ciała. Poseł Szczerba na przykład, zamiast upubliczniać dane funkcjonariusza publicznego, powinien je zapisać w miejscu niedostępnym dla postronnych i podjąć interwencję u jednego ministra z PiS-u, by ten podjął interwencję u innego ministra z PiS-u. A obywatel? A obywatel powinien siedzieć cicho i cieszyć się, że nie oberwał bardziej. Niech nie awanturuje się, nie krytykuje władzy ani funkcjonariusza, nie epatuje sińcami, zadrapaniami, ranami i zgonami. Bo nie na tym polegają jego prawa, na straży których stoi Rzecznik Praw Obywatelskich!

Wieczorem, gdy emocje opadają, ogień buzuje w kominku, obywatelowi przychodzi bluźniercza myśl do głowy. Niech Rzecznik nie stoi na straży jakichś tam moich praw w tym upale — myśli sobie. — Niech sobie chłopina usiądzie nad rzeczką opodal krzaczka, odpocznie, prasę przejrzy. Niech przestanie być Rzecznikiem Praw Obywatelskich, niech stanie się zwykłym obywatelem, czy może raczej rzecznikiem prasowym, który siedzi sobie nad rzeką i czyta gazetę. Czy to w ogóle sprawiłoby obywatelom różnicę?

 

PS.
Kłody pod nogi Rzecznikowi Praw Obywatelskich rzuca także redaktor Jacek Żakowski. W artykule »Stróże prawa czy nieznani sprawcy« nie przyjmując do wiadomości argumentacji dr. Bodnara „atakuje” samego ministra:

Czy sprawujący urząd Ministra Spraw Wewnętrznych politolog, nauczyciel akademicki, uczestnik politologicznych studiów doktoranckich (wprawdzie nie ukończonych) naprawdę może nie rozumieć, że zamienianie policji z formacji służących obywatelom „stróżów prawa” w grupę „nieznanych sprawców” otwiera drogę do oceanu nieszczęścia i krzywd?


* Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich widnieje notka nosząca datę 2016-05-19:
W związku z informacjami, jakie ukazały się w mediach (m.in. w artykule “Igor zmarł w komisariacie” Gazeta Wrocławska) Rzecznik Praw Obywatelskich podjął z urzędu sprawę śmierci Igora S., 25-latka, który w niedzielę zmarł w komisariacie we Wrocławiu.
Po roku od „podjęcia sprawy śmierci z urzędu” z datą 2017-05-24 pojawia się następna:
W związku z nowymi okolicznościami dotyczącymi przebiegu interwencji Policji wobec Igora Stachowiaka, wynikającymi z opublikowanego przez jedną ze stacji telewizyjnych nagrania z kamery wbudowanej w użyty przez policjanta paralizator Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Komendanta Głównego Policji o przedstawienie informacji dotyczących:
– obecnego stanu postępowania dyscyplinarnego (lub postępowań dyscyplinarnych) prowadzonych w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka oraz oceny dotychczasowego biegu tego postępowania (postępowań), ze szczególnym uwzględnieniem okoliczności, czy w toku tego postępowania dysponowano wiedzą wynikającą z nagrania kamery wbudowanej w paralizator;
– przebiegu postępowania prowadzonego przez Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i wyników tego postępowania;
– wyników prac specjalnego zespołu kontrolnego powołanego przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji i Komendanta Głównego Policji;
– zatrzymania przez policjantów świadków interwencji podjętej wobec Igora Stachowiaka.

Dodaj komentarz


komentarzy 7

  1. Jakoś nie dziwi mnie już chyba nic: ani p.Bodnar który zanim został Niedorzecznikiem Praw Obywatelskich chlastał mieczem swego języka i poglądów, a gdy już dostał etat pokrył się śluzem.

    Narzekają wszyscy na „komunę”. I słusznie. Problem w tym że to co ją zastąpiło jest jeszcze gorsze:”Komuna” nie miała takich środków technicznych.

     

  2. Komunistyczna dyktatura – pozwolę sobie to powtórzyć – opierała się nie tylko na terrorze, a to, że budziła strach, nie było jedynym ani nawet najistotniejszym powodem uległosci obywateli. Kamieniem węgielnym dyktatury był nade wszystko konformizm. Postawy i zachowania konformistyczne były tak rozpowszechnione, że uchodziły za normę. Nawet uczestnicy opozycji demokratycznej, zanim przeszli Rubikon buntu, praktykowali powszednie rytuały uległości. Przeciętny obywatel PRL, mimo że nie identyfikował się ideowo z komunizmem, nie widział w tych rytuałach nic hańbiącego. Ale to jego uległość, nawet jeśli pozorowana, była „ostoją mocy i trwałości” reżimu. Po upadku komunizmu, gdy zapanowały nowe kryteria poprawności, nasz domowy konformista uznał je posłusznie i odkrył, że to, co w PRL uważał za normalkę, było w rzeczywistości straszną hańbą.

    Życie z brzemieniem takiej hańby jest niekomfortowe. trzeba przeprowadzić rachunek sumienia, co jest zabiegiem szalenie niemiłym – lub zrzucić ciężar swojej winy na kogos gorszego od nas: członek partyjnej egzekutywy, dyspozycyjny dziennikarz, zwłaszcza zaś kapuś – podstępny, zdradziecki, z pozoru jeden z nas, a naprawdę oko i ucho wrażej władzy. Trzeba go wykryć, postawić pod pręgierzem i w ten sposób samemu oczyścić się z hańby.

    Karol Modzelewski „Zajeździmy kobyłę historii”

    Masz skojarzenia z niektórymi politykami? Bo ja tak. Masz skojarzenia, że niektórzy z nich zrobili rachunek sumienia, a odpuszczenie grzechów będzie po spełnieniu jakichś warunków? Bo ja mam.

    A nic nie zanosi się na to, że następne pokolenia nie będą przezywać tego co było naszym udziałem: protestów, strajków, łamistrajków, oszukańczych przywódców, chciwego kleru, byle jakiego nauczania i wychowywania młodych.

    1. Jak myślisz, dlaczego ani Schetyna, ani Lubnauer ani media z pierwszym radiem informacyjnym, posłuchaj żeby zrozumieć dlaczego nie warto, nie biją na alarm? Cytat pierwszy:

      Dwie strzelby, sztucer oraz nabój pistoletowy znaleźli funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego w piwnicy 80-letniej Aliny D. Przebywająca obecnie w areszcie kobieta usłyszała zarzut nielegalnego posiadania broni i amunicji.

      Sprawa wzbudza jednak spore kontrowersje: D. to matka urzędnika, który nie chciał dostarczać CBA materiałów kompromitujących (tzw. „haków”) na prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, a starsza pani nie wie skąd w dniu zatrzymania w jej piwnicy znalazła się broń i nabój. Co więcej – funkcjonariusze CBA przeprowadzili czynności bez udziału Policji i nie pobrali na miejscu odcisków palców z broni. Po wejściu do piwnicy kobiety funkcjonariusze CBA mieli też wiedzieć czego i gdzie szukać.

      Albo

      Minister koordynator Mariusz Kamiński co najmniej od końca lat 90 utrzymywał kontakt z byłym oficerem rosyjskiego MSW. Na trop wschodnich kontaktów Kamińskiego wpadła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale sprawę zamieciono pod dywan. Co ukrywa szef polskich służb?

      Albo

      29 sztuk rosyjskiej amunicji Makarov usiłowali podrzucić oficerowi Biura Ochrony Rządu funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sprawę wykryła warszawska Policja, w trakcie przekazywania broni wraz z amunicją do depozytu. Oficerem BOR jest major Robert Terela, który zaalarmował przełożonego o podejrzanych działaniach firmy założonej przez byłych funkcjonariuszy CBA w PKP.

      Tu znajdziesz dużo więcej ciekawostek.

      Z kolei

      Żona posła Mularczyka chce być prezydentem Nowego Sącza, syn ministra Tchórzewskiego – prezydentem Siedlec, a tata prezydenta Dudy – radnym sejmiku w Małopolsce.

      1. Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie – powiedzenie (maksyma) z okresu PRL, przypisywane prokuratorowi ery stalinowskiej w ZSRR, Andriejowi Wyszyńskiemu[1]. Powiedzenie to zostało nazwane jednym „z najbardziej społecznie popularnych, przygnębiających i oddających powszechną bezbronność wobec niesprawiedliwego sądu powiedzonek charakteryzujących wymiar sprawiedliwości we wszystkich krajach rządzonych przez komunistów.” Wikipedia

        Ta maksyma czasów stalinowskich na razie dotyka ludzi ze stanowisk. Tych niżej (także wyrażających swoje poglądy na blogu) może dotknąć później, np. po wyborach. Nie wolno zapomnieć o ogromnie szkodliwej roli KK. Taka tez była kiedyś w Hiszpanii i kilku krajach Ameryki Płd.

        Ale tak bardzo poważnie, to akcja z bronią jest przerażająca.

          1. Nie ma się co denerwować: mamy na to wpływ podobny do wpływu plam na Słońcu na działanie zgniecionej puszki po piwie.
            Kiedyś, kilka lat temu, gdy TOKFM jeszcze był fajny napisałem na blogu a i wielokrotnie w komentarzach: nadchodzą straszliwe czasy.
            Nadeszły. Oto zaledwie wstęp do nich.