Rozstrój ustroju względnie rozwój rozboju, czyli socjalistyczna twarz kapitalizmu

Socjalizm to był ustrój hołoty dla hołoty. Wiemy o tej oczywistej oczywistości dzięki odkryciu dokonanemu przez wybitnego polityka prawicowego średnio-starszego pokolenia. W socjalizmie wszystko było socjalistyczne. Socjalistyczna była nawet demokracja. Socjalistyczna była rodzina. Socjalistyczne było także — co oczywiste — prawo. Socjalistyczne prawo tym się wyróżniało na tle prawa bezprzymiotnikowego, że obowiązywało teoretycznie. Gwarantowało na przykład wolność zgromadzeń. Jednak ci, którzy próbowali się gromadzić natychmiast byli poklepywani po plecach pałkami przez umundurowanych funkcjonariuszy państwowych. Z kolei na straży wolności słowa stał Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk pilnując, by nikt wolności słowa nie nadużywał.

Jeśli chodzi o kapitalizm, to nie dysponujemy tak celną charakterystyką ze wskazaniem docelowego odbiorcy (po polsku target). Panuje powszechna opinia, że jest to ustrój dla ludzi zaradnych i przedsiębiorczych. Zgodnie z nią każdy, kto ma pomysł i potrafi może założyć firmę i stać się milionerem. Jednak sceptycy poddają w wątpliwość prawdziwość panującej powszechnie opinii zadając jej kłam. Być może — argumentują — jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie kraj, gdzie teoria pokrywa się z praktyką. Ale na pewno nie ma to miejsca w miejscu, w którym obecnie się znajdujemy. W swoim sceptycyzmie posuwają się nawet jeszcze dalej skłaniając się ku tezie, że tutaj można żyć bez kręgosłupa, ale bez pleców się tonie. I ostrzegają mając niewątpliwie na względzie wyłącznie panujące obecnie warunki: nie jedź, przypomnieć pora, na zdartych protektorach. A na potwierdzenie swoich słów sypią przykładami jak z rękawa.

Prekursorem i historycznie jednym z pierwszych dowodów, że każdy może, lecz nie każdemu dane, był na pewno Roman Kluska i jego Optimus. Dla kilku fikcyjnych złotych w majestacie (bez)prawia zniszczono firmę z olbrzymim potencjałem, która mogłaby dzisiaj stanowić jeden z filarów gospodarki. O to, by równe zasady obowiązujące wszystkich były od początku fikcją zadbał już pierwszy po transformacji ustrojowej rząd przygotowując obszerną listę wyjątków, ulg i zwolnień. Minister finansów bez żadnej kontroli po uważaniu umarzał podatki jednym firmom, innym nie darowując ani złotówki i nie godząc się na ani minutę zwłoki.

Zresztą rozwiązania wprowadzone przez hołotę dla hołoty obowiązują do dziś w obfitości. Weźmy taki obowiązek meldunkowy. Wprowadzenie go zajęło hołocie kilka dni, na zlikwidowanie potrzeba co najmniej ćwierć wieku. Co ciekawe tego rozwiązania broni ten polityk, który uważa, ze socjalizm to ustrój jak wyżej. Dawniej domagano się socjalizmu z ludzką twarzą, on najwidoczniej optuje za kapitalizmem z socjalistyczną twarzą. Tutaj aż prosi się wspomnieć o innych rozwiązaniach pochodzących z czasów realnego socjalizmu zgrabnie zaszczepionych — i wydających jak wtedy zgniłe owoce — w kapitalistycznej rzeczywistości.

Pierwszym jest wygrana przez Hilarego Minca bitwa o handel. Odkurzone i nieco zmodyfikowane rozwiązania obowiązują teraz — na razie pilotażowo, ale do końca kadencji pozostało trzy lata — na rynku farmaceutycznym. Nowe uregulowania to spektakularny sukces sukcesorów bojownika o handel. Dzięki nim pracę w branży straciło dotąd tylko około dwanaście tysięcy osób, aptek ubywa coraz szybciej, a leków zaczyna brakować. Po roku obowiązywania ustawy! Komunistom osiągnięcie takich efektów zajęło kilkadziesiąt lat.

Innym przykładem zgrabnego zaadoptowania socjalistycznych rozwiązań, wydawać by się mogło wyrzuconych na zawsze na śmietnik historii, w kapitalistycznej rzeczywistości jest system kontraktacji trzody chlewnej. Odkurzony i twórczo rozwinięty przez tow. dr hab. n. med. Łapińskiego Mariusza znalazł zastosowanie w służbie zdrowia. Zamiast świń Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktuje usługi medyczne. Dzięki kontraktacji świń w PRL-u ustawiały się gigantyczne kolejki pod sklepami mięsnymi, bo z dostawami mięsa były permanentnie (przejściowe) trudności. Dzięki wprowadzeniu kontraktacji usług medycznych  ustawiają się gigantyczne kolejki pod placówkami medycznymi, zaś terminy wizyt u specjalisty sięgające roku 2020 napawają optymizmem i pozwalają chorym z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Na tym na razie poprzestańmy inne, nader liczne przykłady odkładając na potem.

Dodaj komentarz