Rozstanie, strata, odejście

Niedziela po zmianie czasu to bardzo dobra okazja, by rozważyć problem straty i odejścia. Na przykład ktoś, kto wyruszył w drogę w nocy z soboty na niedzielę stracił godzinę, ponieważ pociąg, którym jechał czekał godzinę aż go czas dogoni. Co ciekawe na wiosnę pociągi nie gonią czasu tylko przyjeżdżają opóźnione. Już to pokazuje, że manewrowanie wskazówkami zegara ma głęboki sens i daje ogromne oszczędności. Zwłaszcza w sytuacji, gdy bardzo dalekobieżny pociąg ma spore opóźnienie. Co prawda tak skuteczne nadrobienie go możliwe jest to tylko raz w roku, ale bez zmiany czasu nie byłoby możliwe wcale. Zalet wiosennego przyspieszania spraw nie będziemy omawiać, ponieważ nie czas na to. Wspomnijmy tylko, że odkąd w Unii zaczęto manipulować czasem dochód na głowę mieszkańca wzrósł i ciągle rośnie.

Strata nierozerwalnie wiąże się z odejściem. Zwłaszcza, że teraz w zasadzie nikt nie umiera i nawet zwierzęta przestały zdychać. Teraz wszyscy (ludzie) i wszystkie (zwierzęta) odchodzą. Gdy więc kobieta mówi, że mąż odszedł, wszyscy jej współczują i zastanawiają się dlaczego nic nie słyszeli o pogrzebie. A nie słyszeli z prozaicznego powodu — nie odszedł z tego świata, lecz od niej. Bywa, że z inną względnie do innej, a czasami, co też się zdarza, do innego. Analogicznie sprawa się ma gdy od męża odchodzi żona. Nawet wtedy, gdy robi to z powodu sprzeczki małżeńskiej. Oczywiście takie zachowanie jest zrozumiałe, nie jest niczym niezwykłym ani nagannym. Każdy, niezależnie od wieku, ma prawo układać sobie życie tak, jak mu pasuje. Historia zna takie przypadki. Wyszedł po bułki i zniknął. Wyszła na zakupy i nie wróciła. Miał, miała dość, a jak się ma dość, to się znika bez uprzedzenia i zrywa wszelkie kontakty. Niech go, ją boli, niech cierpi, zachodzi w głowę co się stało. Po co próbować coś zmieniać, naprawiać, skoro prościej jest po prostu uciec?

Problem jest tak piekielnie złożony, że zamiast zgłębiać go werbalnie spróbujmy go zilustrować muzycznie. Krzysztof Klenczon zauważył, że nawet gdy wszystko jest nie tak, jak miało być, gdy wszystko się sypie i zamiast ‚my’ jest znowu ‚ty’ i ‚ja’, to jeszcze jest nadzieja, jeszcze nie wszystko stracone, ponieważ raz na tysiąc nocy, czyli raz na dwa lata i dziewięć miesięcy, kwitnie kwiat paproci, a wraz z nim rozkwita także i miłość. Ogrodnik, który zna się na rzeczy zapewnia, że najbliższy termin kwitnienia wypada w połowie listopada.

Jerzy Rybiński z kolei zwraca uwagę, że czas leczy rany. W miarę trwania rozstania brak osoby najbliższej coraz mniej doskwiera, a jej obraz w pamięci powoli się zaciera.

Wreszcie Krystyna Giżowska ostrzega, że przedłużająca się rozłąka może sprawić, że nie będzie już do kogo wracać.

Jak widać problem jest wielce skomplikowany, ponieważ w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Jeśli jedna strona uprze się, to druga nic nie poradzi. Tylko psa szkoda…

Dodaj komentarz