Równo upraw! Nie? Nie!

Wydawać by się mogło, że ktoś, kto chce, by taktowano go tak, jak pozostałych, kto walczy o równe prawa,  czyli toczy bój o równouprawnienie będzie eksponował to co łączy, punktował i uwypuklał podobieństwa, a nie różnice. Walczący o swoje prawa Murzyni, Cyganie, dowolne inne traktowane z pogardą, uciskane narody, plemiona czy rasy, eksponowały właśnie człowieczeństwo, przynależność do społeczeństwa, a nie odmienny kolor skóry, język czy kulturę.

Kobiety wyzwolone to takie, które niechętnie godzą się na to, by ich dotykało cokolwiek płci męskiej. Stąd w szlafroku trudno je zoczyć, za to w podomkach po domkach pomykają żwawo i bez skrępowania. I eksponują różnice, podziały, odmienność gdzie się tylko da i na każdym kroku. W radio jedna pani, zwana gościnią, opowiada z przejęciem, że kobiety narażone są na przemoc w domu i jeśli ktoś jest świadkiem… Właśnie. Pani nie była w stanie powstrzymać się od podzielenia osobników, którzy coś widzieli i słyszeli na dwie odrębne kategorie – świadka i świadkinię. Gdyby żyła w minionym ustroju też by zapewne rozróżniała kapusiów i kapusie.

Po co kobiety, które chcą być traktowane na równi z mężczyznami eksponują swoją odrębność i co tylko mogą ozdabiają żeńskimi końcówkami? Czy gościnię można traktować identycznie i równie poważnie jak gościa? Wszystko wskazuje na to, że walkę o końcówki rozpoczęły panie, które najlepiej czują się we własnym gronie, a pozostałe dołączyły bezrefleksyjnie na zasadzie owczego pędu.

Język polski ma to do siebie, że dodanie żeńskiej końcówki do zawodu stricte męskiego zdrabnia go, zmieniając znaczenie na pogardliwe. Politolog to politolog, ale politolożek to raczej kiepski politolog, który budzi politowanie. Podobnie z doktorkiem, względnie doktorzyną, jego żoną. Nie warto leczyć się u doktorka, a doktorka to kobieta. Z kolei marszałek brzmi mimo wszystko poważniej niż marszałkini na dodatek z laską w ręce. Forsowanie na siłę podziału na oni i one prowadzi także do sytuacji absurdalnych. Wszyscy wiedzą co to jest e-book (e-książka brzmi niepoważnie), e-mail (e-list brzmi do bani), e-deklaracje. A kto wie co to jest e-tyczka? Poli- to przedrostek oznaczający wiele. Nikt nie ma wątpliwości, że policjant to nie wiele cjantów, polityk, to nie wiele tyk. A polityczka? Potrafi sobie ktoś wyobrazić rycerkę walczącą z siedmiogłową smoczycą za siedmioma górami?

Na szczyty absurdu i śmieszności wspięła się ostatnio p. minister Joanna Mucha, której można wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że zna się na tym, za co bierze pieniądze. Pani minister zażądała, by zwracać się do Niej per… p. ministra. P. ministra, która zwróciła się do boga o pomoc w sprawowaniu funkcji ministry (i wygląda na to, iż została olana), nie ujawniła, czy jest jeszcze człowiekiem, czy już człowieką. Najwidoczniej uznała, że jeszcze zbyt mało ośmieszyła siebie, rząd i premiera (całe szczęście, że premier jest człowiekiem, bo już zupełnie nie dałoby się premiery rządu od premiery sztuki odróżnić).

Panie mają problem, ponieważ nie da się niektórych zawodów dostosować do wymagań walki o zrównanie w prawach z mężczyznami. Doktorowa to żona doktora. Z kolei cukiernica, pilotka, kierownica, betoniarka czy motornica nie brzmi poważnie. Podobnie zresztą jak cukierczyni, kierowczyni czy sprawczyni. Z drugiej strony nie wiedzieć czemu panie ewidentnie nie szukają żeńskich odpowiedników durnia czy buca. Sprawiedliwości i równości nie ma też w odwołaniach do świata zwierząt. Określenie kobiety mianem krowy chluby jej nie przynosi, podczas gdy mężczyzna nazwany bykiem puszy się jak paw. A przecież gdy człowiek, niezależnie od płci, uderzy się, niekoniecznie w głowę lecz koniecznie boleśnie, ulgę przynosi wykrzyczenie imienia kobiety upadłej, a nie dziewicy ni jej syna. Poza tym słyszał ktoś w dzieciństwie bajki o złym ojczymie, złym teściu? Męskim odpowiedniku baby Jagi? Jeden z nielicznych męskich czarnych charakterów to nawet nie człowiek, to wilk, smok (który preferował dziewice)…

Na szczęście nie wszystkie panie uległy szaleństwu. Z całą pewnością można na przykład p. Marię Peszek zakwalifikować nie tylko do kategorii wyzwolona, ale także normalna. Nie pozostaje więc nic innego jak zadedykować Jej słowa do być może nowego przeboju, noszącego na przykład tytuł „Kupa”:

Mały mój, Stój już, stój! Jestem taka rozpalona, Dym mi się unosi z łona. Chcę się oddać, siebie dać, A ty przy mnie nie chcesz stać. Mam tu kupę do zrobienia. Zrobię kupę od niechcenia. Kupa garów do umycia, Kupa proszku do zużycia, Kupa tu, kupa tam… Na cholerę ciebie mam? To kobiety wyzwolone: Mają męża, chcą mieć żonę. Socjolożka, polityczka, Cukiernica i solniczka, Prezydentka i sprawczyni, ministerka, doręczyni, Literatka, betoniarka, Listonoszka i tokarka – Sprzątaj, gotuj, zmywaj gary, Po co w końcu cię mam, stary? Mam tu kupę do zrobienia, Zrobię kupę od niechcenia. Kupa garów do umycia, Kupa viagry do zażycia, Kupa tu, kupa tam, Na cholerę ciebie mam? Mały mój, Stój już, stój! Bieda, stary, straszna bieda, Nawet się powiedzieć nie da, Że mam w dupie taki stan. Jaki pan, taki kram…

 

PS.
Miejmy wreszcie odwagę wykrzyczeć im to prosto w twarz: podlotek też jest kobietą!

Dodaj komentarz