Rosół wyrafinowany

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pytanie czy moja pisanina jest atrakcyjna, czy dobrze się czyta, jest ciekawa i w ogóle. Te rozważania mają głębokie podłoże, którego źródłem jest to, co dzieje się w kraju. Jak wiadomo sytuacja Polski była tragiczna. Kraj był zrujnowany, z popsutych kranów kapała ciepła woda, ludzie przymierali głodem na umowach śmieciowych, kwitło bezrobocie i nawet inflacja szorowała po dnie, a nawet pukała w nie od spodu. Te fakty przypomniał sam premier, którym jest Mateusz Morawiecki w odpowiedzi na sugestię Tuska, by wreszcie przełożył wajchę w sprawie Rafaco. Były premier zasugerował:

Trzeba ratować polskie Rafako. Konieczne natychmiastowe decyzje. Mateusz, wajchę przełóż!

Obecny premier odniósł się za pośrednictwem cienkiej riposty:

Po dłuższej nieobecności znowu pojawił się w Polsce specjalista od „ratowania” polskich przedsiębiorstw. Tak je ratował kiedyś, że bezrobotnych było ponad 2 miliony.
Wujek Dobra Rada…🙈

Podpis pod postem, Wujek Dobra Rada, nie jest przypadkowy, ponieważ obecny premier Mateusz Morawiecki należał do grona zaufanych doradców byłego premiera Donalda Tuska. Chodzą słuchy, trudno je w tej chwili zweryfikować, że wskaźniki makroekonomiczne były wtedy stabilnie wysokie nie dlatego, że Morawiecki tak świetnie doradzał, lecz dlatego, że Tusk z jego rad nie korzystał. Za tym, że coś jest na rzeczy i słuchy mogą nie być wcale oderwane od rzeczywistości przemawia fakt, że odkąd Morawiecki przesiadł się z fotela doradcy na fotel premiera sytuacja gospodarcza kraju nie budzi zachwytu.

Powiadają, że lepsze jest wrogiem dobrego. Dlatego nie ma co liczyć na to, że nieco już zakurzona dobra zmiana będzie lepsza. Z kolei jeśli chodzi o blog, to niewątpliwie można to i owo poprawić. W tym celu należy przestać udawać, że jest dobrze i lepiej być nie może i sięgnąć po sprawdzone wzorce, czerpać od najlepszych. Ponieważ polityka powoli zaczyna już wychodzić bokiem, więc sięgniemy po temat neutralny, na przykład kulinarny. Ostatnio smażyliśmy placki, ale okazuje się, że opis jak do tego doszło kompletnie nie spełnia wymogów profesjonalizmu. Dlatego dziś będziemy wzorować się na artykule z portalu gazeta.pl zatytułowanym »Jak ugotować rosół, żeby zawsze był klarowny? Pomoże trik z wodą, ale nie popełnij błędu z temperaturą«.

Wydawać by się mogło, że rosół to druga po jajkach na twardo najprostsza potrawa. Wystarczy do garnka wrzucić kawałek mięsa, kilka jarzyn, zalać to wszystko wodą, postawić na ogniu i po krzyku. Niestety, na tym padole łez nic nie jest proste, ponieważ rosół często wychodzi mętny, a powinien być klarowny. Przynajmniej tak twierdzi autorka artykułu

Jak więc należy gotować rosół, aby był klarowny? Okazuje się, że to wcale nie jest taka prosta sprawa. Zdarza się bowiem, że gotuje się, gotuje i w miarę upływu czasu i postępów w gotowaniu mętnieje, mętnieje, aż wreszcie przestaje być klarowny i staje się całkiem mętny. Zdarzają się ludzie, którzy uważają, że potrawa przede wszystkim musi być smaczna, a wygląd jest rzeczą drugorzędną, ale ich zdania nie będziemy oczywiście brać pod uwagę. Jak więc gotować rosół, by zachował klarowność? Kluczową rolę odgrywa woda o odpowiedniej temperaturze.

Należy podkreślić, że truizmem jest stwierdzenie, że dobry rosół powinien być przede wszystkim dobry, czyli smaczny. Czyli — jak to zgrabnie ujęła autorka — przede wszystkim powinien mieć bogaty smak. Okazuje się, o czym mało kto wie, że bogaty smak

zawdzięcza zarówno warzywom, mięsnej wkładce, jak i odpowiednio dobranym przyprawom.

Wierzyć się nie chce, ale to prawda. Przekona się o tym każdy, kto spróbuje ugotować rosół, ale z oszczędności nie doda ani warzyw, ani wkładki. Oczywiście, o czym nie można zapominać, dobry rosół powinien być też klarowny.  Myliłby się ten, kto by sądził, że wystarczy umyć ręce, mięso, garnek, obrać i umyć jarzyny i zalać wszystko czystą wodą. Nie może być także mowy o klarowności gdy skorzysta się z wody z rzeki po intensywnych opadach atmosferycznych jak to robią uchodźcy na granicy białorusko-polskiej. Także woda płynąca z kranu po awarii wodociągu bardziej nadaje się do przygotowania bezteinowej herbaty niż klarownego rosołu.

Najprostszym i w miarę tanim sposobem na klarowny rosół jest wrzucenie do garnka kostki rosołowej i zalanie wodą. Zaletą tego rozwiązania jest gwarantowana klarowność, wadą nie każdemu odpowiadający ubogi smak rodem z baru mlecznego. Gotowany metodą tradycyjną, z tradycyjnych składników oraz mięsa często wychodzi mętny. Dla tych, którzy posiadają w domu aparaturę destylacyjną to żaden problem, pozostali muszą pogodzić się z faktem, że wzór na talerzu zobaczą dopiero po jego opróżnieniu.

Na stopień zmętnienia rosołu decydujący wpływ ma jakość użytych składników. Okazuje się, że im gorsze, tym rosół mętniejszy. Niestety, autorka nie zdradza jak określić jakość składników przed ich użyciem. Zwraca jedynie uwagę, że mięso powinno być świeże i całkowicie rozmrożone i że należy go włożyć do zimnej, a nie wrzącej wody. To nie do końca prawda, bo temperatura nie ma żadnego wpływu na klarowność, która zależy od rodzaju mięsa i i ilości substancji, którymi zostało nastrzyknięte. Poza tym jeśli komuś mniej zależy na rosole, a bardziej na mięsie, które zamierza potem serwować na drugie danie jako „sztukę mięsa”, to winien właśnie wrzucać mięso do wrzącej wody. Dzięki temu nie będzie suche i jałowe. Gdy się go użyje nieco więcej, rosół nic nie straci na smaku.

Jeśli ktoś lubi kapustę z wody, z łazankami i boczkiem jako osobne danie, to może spróbować wypróbowanego sposobu na pyszny, acz mętny rosół. Jednego dnia należy zaopatrzyć się w niezbyt dużą główkę kapusty. Jeśli nie ma takich wystarczy połówka. Kapustę można lekko opłukać, wyrzucić wierzchnie, brzydkie liście, włożyć do garnka i zalać wodą tak, żeby pływała (kapusta, nie woda), postawić na ogniu i gotować tak długo, aż głąb stanie się w miarę miękki. Długość gotowania zależy od tego, czy domownicy preferują kapustę miękką, czy lekko chrupiącą. Równolegle gotujemy łazanki. Ugotowaną kapustę odcedzamy pod żadnym pozorem nie wylewając wywaru! Jeśli była gotowana w całości przecinamy na pół, kładziemy na talerzu, wycinamy głąb, obracamy płaskim w dół, wbijamy widelec i kroimy najpierw wzdłuż, potem w poprzek lub odwrotnie tak, by powstała kostka. Na patelni podsmażamy boczek z cebulą, dodajemy łazanki i pokrojoną kapustę, wszystko mieszamy i… voilà — gotowe! Nawet solić nie trzeba, bo boczek potrafi być aż nadto słony. To przepis na danie ze starej, dużej, żółtej w środku kapusty. Młodziutka, zielona, to zupełnie inna bajka.

Wywar po kapuście po wystygnięciu chowamy do lodówki i na drugi dzień używamy jako podstawy do przygotowania mętnego, ale pysznego rosołu. Przepisów jest w sieci co niemiara. Warto jednak ograniczyć się do podstawowych warzyw — marchewka, pietruszka, por, kawałek selera, ewentualnie mała kalarepka i oczywiście cebula. Przypalenie jej na ogniu podobno sprawia, że staje się bardziej żółty, ale lepiej (i zdrowiej) dodać po prostu szczyptę lub dwie kurkumy. Tak przyrządzony będzie miał smak rosołu, a nie dodatków, co nie wszystkim, przyzwyczajonym do klarownych wyrobów rosołopodobnych, może odpowiadać. Smaczny jest sam z siebie i poza solą i ewentualnie pieprzem nie potrzebuje żadnych dodatków smakowych.

Należy mieć na względzie, że rosół z kury ma zupełnie inny smak niż czysty wołowy, a mieszany to wypadkowa obu. Smacznego!

 

PS.
Choć specjaliści przestrzegają przed myciem mięsa, autorka zaleca

Mięso umyj i wrzuć do wody. Dodaj też przyprawy: ziele, pieprz, liść laurowy, gałązkę lubczyku. Włącz niewielki ogień pod garnkiem – jak już wiecie, rosół należy gotować powoli. Przykryj pokrywką.

Niestety, nie wiadomo, czy mięso należy myć mydłem, czy wystarczy płyn do naczyń. Jednak z tłumaczeń specjalistów wynika, że najbezpieczniej wrzucić je do pralki i włączyć płukanie…

Dodaj komentarz