Rośniem

Przepisz nam swoje mieszkanie, a my ci zapewnimy byt do końca życia — zachęca instytucja finansowa. Powierz nam swoje pieniądze, a my w mig pomnożymy je — zachęcał swego czasu w mediach Amber Gold. Zakop to, co masz tutaj, na cudownym polu w Krainie Głupków — namawiali Pinokia Lis z Kotem — a jutro wyrośnie drzewo rodzące pieniądze. Głosujcie na nas, my o was zadbamy, my wam za wasze pieniądze kupimy godność i zapewnimy bezpieczeństwo — zachęcali politycy wyborców. Ale rozumiecie, żeby móc dać wam 500 zł musimy sobie wziąć co najmniej 50.000 zł. Żeby zadbać o wasze bezpieczeństwo musimy najpierw zadbać o własne. W tym celu tak zmienimy prawo, żeby wszystko co robiliśmy, robimy i będziemy robić było z nim zgodne.

Niemiecki Handelsblatt, cytowany przez Deutsche Welle pieje z zachwytu nad stanem polskiej gospodarki.

„Przede wszystkim w Polsce można mówić już o małym cudzie gospodarczym. Kraj, w którym narodowokonserwatywny i krytyczny wobec Brukseli rząd pewnie ponownie wygra wybory w październiku, wyróżnia się oczekiwanym wzrostem gospodarczym na poziomie 4,6 proc. PKB. W 2020 r. wzrost ma wynieść 3,7 proc. PKB. Specjalizujący się w regionie instytut WiiW musiał ostatnio podnieść prognozy wzrostu dla całej środkowej i wschodniej Europy” — pisze „Handelsblatt”. Jak dodaje, w 2019 r. PKB całego regionu ma wzrosnąć o 3,9 proc. Tymczasem w Niemczech, największej gospodarce Europy, wzrost ma wynieść zaledwie 0,6 proc. PKB.

W kraju, gdzie wszystkie instytucje podporządkowane są władzy wzrost PKB może wynieść tyle, ile potrzeba. Niemniej jednak w tym, co pisze gazeta jest ziarno prawdy. Wzrost płac i stymulowanej nimi konsumpcji na początku zawsze napędza wzrost gospodarczy. Tyle, że jeśli nie towarzyszy mu wzrost inwestycji i wydajności pracy, to rośnie także inflacja, ponieważ zachwiana zostaje równowaga między podażą a popytem. W Polsce dodatkowo na populistyczną politykę gospodarczą nałożyły się związane ze zmianami klimatycznymi niższe plony w rolnictwie. Skutkiem tego cukier zdrożał o prawie 30%, warzywa o ponad 30%, a na przykład ziemniaki aż o 98%. Na dodatek spada wartość złotego, co podnosi koszty towarów sprowadzanych z zagranicy.

Starsi pamiętają, że podobnie zaczynał się kryzys w czasach schyłkowego Gierka. Wtedy trudnej było go dostrzec, bo towaru w sklepach było mało, ale później co dostawa, to nowa, wyższa cena. Teraz w sklepach ceny wahają się to w górę, to w dół, ale średnio bardziej w górę niż w dół. Inflacja w lipcu dobiła do 3%, a w przeszłym roku może sięgnąć nawet 4% z uwagi na skokowy wzrost utrzymywanych sztucznie na niskim poziomie cen prądu. Na dodatek wywalczona przez rosyjskie lobby wydobywcze blokada inwestycji w energetyce alternatywnej sprawi, że prąd będzie drożał w drastyczny sposób. Rządowa Rada Polityki Pieniężnej nie zaradzi problemowi, bo nie ma pojęcia co robić. Polska Agencja Prasowa:

Rosnące ceny i spadająca dynamika PKB pokazują jasno, że jesteśmy w fazie inflacyjnego spowolnienia. Tutaj wszystko byłoby jeszcze pod kontrolą, gdyby Rada Polityki Pieniężnej, która w tym gorącym okresie zrobiła sobie wakacyjną przerwę, zdecydowała się podnieść stopy procentowe, chroniąc w ten sposób oszczędności Polaków przed coraz większymi ujemnymi realnymi stopami procentowymi oraz pomagając lecącemu na łeb na szyję złotemu.

Groza sytuacji ukazuje się w pełnej krasie gdy sobie uświadomić, że opcje są dwie. Albo władzę utrzymuje dotychczasowa partia i katastrofa gospodarcza jest pewna jak w banku, albo władzę przejmuje niedojda, który będzie musiał poradzić sobie z krachem ekonomicznym i niepokojami społecznymi wzniecanymi przez nieodpowiedzialną opozycję i roszczeniową Solidarność. To nie będą pokojowe manifestacje czarnych parasolek czy roztańczonych homoseksualistów tylko bandytów stadionowych z kamieniami, racami, petardami i czym tam jeszcze kibicuje się na stadionach, którzy naparzać się z policją lubią, oj lubią. Jak sobie z tym poradzi? Bo przecież przekazanie władzy w kompetentne ręce nie wchodzi w grę.

Niewątpliwie poprawi nadwątlone samopoczucie to, co niemiecka gazeta pisze o sytuacji społeczno-politycznej w Europie Wschodniej, a więc i w Polsce.

„Pomimo zasługujących na krytykę tendencji nacjonalistycznych »wschodnioeuropejskie kraje UE dysponują dziś lepszymi instytucjami, bardziej niezależnymi mediami, wyższym poziomem edukacji i wyższymi standardami ochrony środowiska, niż w chwili wejścia do UE«” – konkluduje, cytowany przez „Handelsblatt” ekonomista Wiiw Richard Grieveson. Wszędzie, z wyjątkiem Czech, poparcie dla członkostwa w UE jest bardzo wysokie i nigdzie nie ma znaczących sił, domagających się wyjścia ze Wspólnoty.

Gdyby Richard Grieveson podpytał swojego rodaka Gerarda Birgfellnera to zapewne nie opowiadałby takich bajek. Niemniej jednak Wiener Institut für Internationale Wirtschaftsvergleiche, czyli WiiW prognozuje, że w przyszłym roku dynamika wzrostu PKB zmaleje do 3,7%.

Polska stojąc przed wielką szansą dorównania Zachodowi pod każdym względem spektakularnie ją marnuje spychając się na margines i pozwalając, by świat znowu jej uciekł. I w tym historycznym momencie nie ma przywódcy, który byłby zdolny wyciągnąć ją z bagna i zawrócić z drogi ku przepaści. Cuda nad Wisłą ewidentnie mamy już za sobą.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. „Takie będą Rzeczpospolite…..” i jak młodych w III RP uczono, takie mamy społeczeństwo. Często zastanawiam się, jak niektórzy mogli otrzymać dyplom ukończenia wyższej uczelni, a nawet zrobić doktorat, gdy w swoim zawodzie niewiele potrafią. Niewiele albo nic. Jak tu https://studioopinii.pl/archiwa/194440

    Przyszłość nie wygląda ciekawie, bo nie ma w przestrzeni publicznej osoby, która przedstawiłaby rozwiązania gospodarcze, rozwiązania uspokajające społeczeństwo. Bo  czyż może ono nie być zmęczone tzw. stała „walką” polityczną. A nie jest to „walka” czysta, sportowa. To chamskie, brutalne, prymitywne „bij w mordę gościa”. Bij słowem, ale i bij przemocą. Czas przedwyborczy trwa cały rok, kolejny rok.

    Obojętnie która partia wygra, to uspokojenie społeczeństwa może potrwać dłużej niż 10 lat. Tym bardziej, że aktywny udział w podburzaniu bierze największy warchoł – kler i zakony.

    „Oby nam się dobrze działo!!! Obyśmy w zdrowiu i spokoju doczekali za rok”. To życzenie, jakie składał nam zawsze Ojciec przed Nowym Rokiem. Podobno składał je kiedyś dziad Ojca,  potem mój dziadek (zmarł przed moim urodzeniem). Czy to życzenie ma szansę nam się spełnić?

    1. Edukacja to nie zakuwanie regułek. To nauka rozumienia otaczającej rzeczywistości. Nie po to zreformowano oświatę, żeby ciemny lud przestał być ciemny. Troglodycie z Białegostoku dlatego są jacy są, ponieważ są niewyedukowani, niczego nie rozumieją.

      1. W edukacji wzorem USA dużo jest testów. A gdzie nauka wypowiadania się? Nauka myślenia? Raczej z tym słabiutko, chociaż w Polsce jest sporo ludzi wykształconych. Nie trzeba było wiele by lud boży przekonać, że nauczyciele są chciwi i że im się nie należą podwyżki. Wybór Zalewskiej najlepiej o tym świadczy.

        Brakuje już lekarzy, brakuje już pielęgniarek, policjantów, od września jasnym się stanie, że brakuje nauczycieli. Ukraińcy traktowani paskudnie na każdym kroku wyjadą być może do Czech, gdzie język podobny a płace wyższe.

        Po wojnie troglodytom też dano władzę. I wielu ludzi wtedy ucierpiało.Co szkodzi powtórzyć?

        1. Moja droga, jak stale powtarzasz „Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie”. Jednakowoż zastanowiłaś się jakim cudem ci, których nie miał kto chować będą w stanie uchować swoje dzieci? Dawniej szlachta emigrowała, uczyła się, wracała, pchała ten kraj do przodu. Potem szlachta stała się wrogiem, a podróże stały się monotonnie jednokierunkowe. To się teraz nazywa drenażem mózgów. To sprawia, że z chowania nici — nieuki niczego nikogo nie nauczy. Tak więc tych co pozostali nie ma kto chować, a ci nieliczni, którzy się ostali, którzy wiedzą i mogliby to robić, nie są poważani, są wyśmiewani i pogardzani. Wykształciuchy won, teraz głupcy pokażą na co ich stać. I pokazują. W szkole, szpitalu, urzędzie, ministerstwie…