Rodzic kontra rodzica

Na marginesie wczorajszych rozważań warto przypomnieć krótką historię męskiej walki o równouprawnienie. Otóż dawno, dawno temu rodzic oznaczało ojca, a rodzica matkę. Stąd matka boża — bogu rodzica. Później te określenia uległy zapomnieniu, przetrwało tylko nie mające liczby pojedynczej pojęcie rodzice, które oznaczało i matkę i ojca jednocześnie.

Gdy za czasów komuny sądy rodzinne, zdominowane przez kobiety, w przypadku sporów małżeńskich preferowały matki, mężczyźni czując się dyskryminowani postanowili upomnieć się o swoje prawa. Żeby wyeliminować podział za względu na płeć przywołali stary, zapomniany rzeczownik, rodzic, lecz nie w znaczeniu ojciec, lecz jedno z rodziców. Odtąd słowo rodzice oznaczało matkę i ojca, zaś rodzic matkę lub ojca. Dziś jest już zupełnie naturalne i oczywiste, że dzieckiem opiekują się rodzice, a po rozwodzie rodzic. Czyli jedno z rodziców.

Od tego czasu minęło kilkadziesiąt lat i do głosu doszły feministki. One, w przeciwieństwie do mężczyzn, walkę o równouprawnienie rozumieją odwrotnie. Zgodnie z głoszoną przez nie doktryną neutralny rodzic jest niedopuszczalny, bo jest rodzaju męskiego, a więc oznacza mężczyznę, choć rodzicem bywa także kobieta! I to trzeba jasno i wyraźnie zaznaczyć. Co prawda nawet Eliza Michalik nie nazywa jeszcze matki rodzicą, ale wydaje się, że to przeoczenie względnie kwestia czasu.

Co ciekawe i charakterystyczne kobiety domagające się równych praw, równego traktowania ze względu na płeć, nie próbują tworzyć neutralnych słów, jak wspomniany rodzic, które z samej swej natury wymuszają niejako równe traktowanie. Zamiast tego uwypuklają i ugruntowują podziały na płcie dodając żeńskie końcówki do czego tylko się da, z pogwałceniem zasad, kalecząc niemiłosiernie język polski. Nie odpowiadają przy tym na pytanie w jakim stopniu poprawi się sytuacja kobiety siedzącej za sterami tramwaju, gdy przestanie być motorniczym, a zostanie motorniczą, motorówką, względnie motornicą? I czy na pewno aplikującym na stanowisko motorniczego i motornicy zostaną zaproponowane te same stawki?

Język polski jest bardzo skomplikowany i ma wiele wyjątków. Jeśli kobiety na siłę wprowadzą doń zmiany niezgodne z zasadami obrzydzą polszczyznę zwłaszcza dzieciom, które będą musiały uczyć się nie tylko zasad pisowni, ale także braku zasad tworzenia żeńskich odpowiedników wszystkich rzeczowników. Na dodatek niemal wszystkie zdrobnienia, a także określenia nacechowane pogardą mają żeńskie końcówki. O premierze knota, na której byli tylko krewni i znajomi reżysera powiemy pogardliwie premierka. Dziennikarzyna to z kolei nie tylko kiepski dziennikarz, ale i kiepska dziennikarka.

Jeśli powie się ‚A’ należy także powiedzieć ‚B’. Zmiany muszą więc dotknąć także wielu powiedzeń i przysłów. Na przykład „Gość w dom, bóg w dom” należy zaktualizować nadając mu formę „Gość lub gościnia w dom, bóg lub bogini w dom”. „Chłop robotny i baba pyskata zawojują pół świata” należy używać wymiennie z „Chłopina robotna i chłop pyskaty zawojują i zaświaty”. „Jak trwoga, to do boga i bogini”. „Każdy jest kowalem lub kowalką swego losu”. „Kowalka zawiniła, cygankę spalili”. „Kląć jak szewczyni”. „Lepiej z mądrą zgubić niż z głupią znaleźć”. „Gdyby wujek miał piersi to by był ciocią”. Itd., itp. Trzeba także prostować kłamstwa zwane mądrością ludową, jak choćby to, które głosi, że jakoby  „Mądrej głowy włos się nie trzyma” czy „Za babą i diabeł nie trafi”.

Obserwując to, co się ostatnio dzieje w sejmie i nie tylko i uwzględniając tłumaczenia p. psychologa nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zniewieściali faceci (3)mający władzę biorą odwet na mężnych niewiastach za gwałt zadawany mowie ojczystej.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Język polski jest tak niebotycznie zaśmiecony, tak sprofanowany, że kolejne na nim akty przemocy, uczynią go językiem niezrozumiałym. Jakiś czas temu siedząc obok grupki młodych ludzi (18-20 lat) przysłuchiwałam się (no, zgoda – podsłuchiwałam, choć to słowo nieodpowiednie, bo ich mowy były bardzo głośne) rozmowie. Dyskutowano o nowoczesnej technice, telefonach, internecie, modzie. Słów obcobrzmiących padało więcej niż tych z języka polskiego.

    Gdy rozmowy ucichły, spytałam czy mogliby to, o czym mówili, opisać używając tylko języka polskiego. Byli zdumieni. Przecież oni po polsku !! – Ale ja, Polka nic prawie nie zrozumiałam. Jeden wyskoczył: Trzeba się douczyć, babciu ! Odpowiedziałam: masz racje prostacki wnuku. Musisz się nauczyć jak należy grzecznie odpowiadać i z szacunkiem się zachowywać. Niby jesteś uczony, a słoma chyba już w piątym pokoleniu z butów ci wyłazi.

    Reszta młodych była zachwycona ripostą. A ten co „wyskoczył” nie wiedział o co chodzi z tą słomą. Odesłałam go do gógla. Gdy poprosiłam powtórnie aby opowiedzieli używając tylko słów polskich – nie potrafili. I niektórzy byli tym mocno strapieni. I zdziwieni !!

    Dalsza rozmowa była ciekawa i dla obu stron interesująca. Przecież to była młodzież ucząca się. Co z ich nauczycielami, wykładowcami? A co z Komisją, która ma stać na straży czystości języka ojczystego? I nie reaguje na słowa pisane, mówione?

    Język zmienia się. Jeśli można zrozumieć mowę z XVII -XX wieku, to mowa wcześniejsza jest już prawie niezrozumiała. Jednak zmiany językowe następowały ewolucyjnie, teraz za pomocą wrzucanych do języka słów – śmieci. I dziwnych skrótów różnych słów