Reforma pro forma

W czasach minionych, które — jak się okazuje — wcale bezpowrotnie nie minęły, dziatwa szkolna gremialnie uczestniczyła w różnych uroczystościach ku czci, pochodach, czynach społecznych. Obowiązkowo także odwiedzała miejsca pamięci, muzea, wystawy. Gdy telewizorów nie było, a kino głównie tylko dla dorosłych, atrakcją były filmy o Leninie, o człowieku, który się kulom nie kłaniał, o rodzimych i sojuszniczych budowniczych socjalizmu na które obowiązkowo chodziły całe szkoły. Kadra nauczycielska poświęcała się indoktrynacji z pełnym zaangażowaniem, w większości głęboko wierząc w głoszone idee. Zaś niezbyt gorliwi miewali kłopoty.

W czasach obecnych jak jest, każdy widzi. Co prawda sytuacja jeszcze nie dojrzała do tego, by film „Smoleńsk” (właśnie wycofywany z kin)  uczynić obowiązkowym dla uczniów szkół państwowych, ale gremialne uczestnictwo we mszach i nabożeństwach jest na porządku dziennym. Religia, która zgodnie z umową i założeniami miała odbywać się na pierwszej lub ostatniej lekcji, nagminnie ląduje w środku dnia, między innymi zajęciami. To wkład kadry w naukę serwilizmu i narzucania własnych przekonań wszystkim wokół, jeśli tylko dysponuje się choć odrobiną władzy.

Obecnie rządzący postanowili zreformować oświatę. Czy zaproponowana reforma jest zła? Oczywiście, że jest zła. Po pierwsze dlatego, że jest proponowana przez PiS, a wiadomo nie od dziś, że wszystko, co proponuje PiS jest złe i nieprzemyślane. Po drugie w wyniku reformy stracą pracę nauczyciele. Oczywiście można sobie wyobrazić, że wzorem zreformowanych przez poprzednią ekipę ordynariatów polowych, nauczyciele nadal będą pobierali pensje nauczając w pustych szkołach. Alternatywnie można by im zmniejszyć pensum do trzech godzin tygodniowo z jednoczesnym podwyższeniem poborów. Jednak te rozwiązania także byłyby nie do zaakceptowania z tych samych co cała „reforma oświaty” przyczyn.

Szkoła realizująca program, wbijająca przemocą dzieciom do głowy niepotrzebną wiedzę, nie nadążająca za wyzwaniami zglobalizowanego świata, skostniała w XIX-wiecznej formie, nie jest w stanie zapewnić młodzieży przyszłości. Jeśli już, to raczej tańszą od robotów siłę roboczą dla tych nacji, które w porę zrozumieją, że świat się zmienia i to co jeszcze wczoraj zdawało egzamin dziś już się nie sprawdza. Z tego względu — a nie dlatego, że proponuje ją PiS — obecna reforma oświaty nie ma kompletnie sensu. Nie mówiąc już o tym, że zmian mających wpływ na losy i pomyślność przyszłych pokoleń nie wolno wprowadzać na łapu-capu, nie określiwszy wpierw dogłębnie ani celu, ani skutków.

Problem z obecną władzą nie polega na tym, że coś robi, ale na tym, że nie słucha fachowców, a ich opinie lekceważy. Stawia na potakiwaczy, dla których nich nic nie jest niemożliwe, głównie dlatego, że przeważnie mało, a wręcz wcale się na rzeczy znają. Ilustruje to doskonale sprawa katastrofy smoleńskiej, ale także uregulowania dotyczące Trybunału Konstytucyjnego.

Skoro już o TK mowa, to warto wspomnieć, że po pierwsze Polska Rzeczpospolita Ludowa nie przewidywała istnienia instytucji, która patrzyłaby władzy na ręce i eliminowała ustawy sprzeczne z konstytucją. Po drugie Trybunał Konstytucyjny, gdy już został powołany,  potrafił wystąpić przeciw wszechwładnej władzy ludowej. Po transformacji, w III RP, nie zdobył się jednak na wystąpienie przeciw Kościołowi. To świadczy o tym, że zarówno wtedy, jak i teraz, system oświaty wypuszczał głównie serwilistów, którzy — bywało — sceptycznie podchodzili do idei socjalizmu, jednak bez zastrzeżeń, ślepo wierzyli i wierzą w tak zwane „wartości chrześcijańskie” i wyższość „prawa boskiego”. Choć to prawo z bogiem nie ma nic wspólnego. Wystarczy prześledzić jego ewolucję na przestrzeni wieków. Jakie zastosowanie ma na przykład prawo dane przez samego boga zakazujące spożywania paschy? Żaden cudzoziemiec nie może jej spożywać. Jednak niewolnik, nabyty za pieniądze, któregoś poddał obrzezaniu, może ją spożywać.

Pismo Święte jest powszechnie dostępne. W szkołach jednak „przerabiane” są tylko starannie wyselekcjonowane fragmenty, zupełnie jak za dawnych lat, gdy na lekcjach omawiane były idee i zdobycze socjalizmu. Co ciekawe nawet posiadacze odmiennej orientacji seksualnej głęboko wierzą, że pan bóg żartował uznając za obrzydliwość tego rodzaju praktyki: Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość! Kobiet też to dotyczy — skłonności homoseksualne to kara (ale dla… mężczyzn!): Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze.

Jak widać nie trzeba zaraz sympatyzować z prezesem partii rządzącej, żeby wierzyć głęboko, że czarne nie jest czarne. Bóg myli się przecież nazywając obrzydliwością to, co wielu sprawia przyjemność.

Na koniec warto rzucić okiem na projekt proponowanej przez PiS „reformy edukacji”, który został skierowany „na Stały Komitet Rady Ministrów”. Z „oceny skutków regulacji” można dowiedzieć się na czym reforma ma polegać:

Projekt ustawy wprowadzającej ustawę – Prawo oświatowe opisuje mechanizmy i tryb wdrażania nowych regulacji zawartych w ustawie – Prawo oświatowe. Projekt zawiera również niezbędne zmiany w innych ustawach, stanowiące konsekwencję wprowadzenia nowego ustroju szkolnego. Ustrój szkolny z obecnego systemu 6-letniej szkoły podstawowej, 3-letniego gimnazjum, 3-letniego liceum ogólnokształcącego, 4-letniego technikum i 3-letniej zasadniczej szkoły zawodowej ulegnie przekształceniu.

Proponuje się, aby docelowa struktura szkolnictwa obejmowała:

  • − 8-letnią szkołę podstawową,
  • − 4-letnie liceum ogólnokształcące,
  • − 5-letnie technikum,
  • − 3-letnią branżową szkołę pierwszego stopnia,
  • − 3-letnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy,
  • − 2-letnią branżową szkołę drugiego stopnia,
  • − szkołę policealną.

Dla porządku warto zacytować fragment hasła z Encyklopedii PWN:

W 1971 rozpoczęto prace nad nowym modelem systemu edukacyjnego, który miał zagwarantować m.in. powszechne wykształcenie średnie. Powołany 1971 Komitet Ekspertów dla Opracowania Raportu o Stanie Oświaty w PRL przedstawił 1973 opracowanie, w którym zaproponował kilka wariantów upowszechnienia szkoły średniej. Uchwała sejmu z 1973 zapowiadała utworzenie 10-letniej średniej szkoły ogólnokształcącej, jednolitej pod względem programowym, na której będą oparte szkoły zawodowe oraz 2-letnie szkoły specjalizacji kierunkowej, przygotowujące do studiów wyższych. W celu podniesienia poziomu pracy szkół wiejskich zalecono organizowanie zbiorczych szkół gminnych, ale trudności materialne, komunikacyjne oraz kadrowe nie pozwalały na poprawę efektów kształcenia.

W owych czasach struktura szkolnictwa obejmowała:

  • − 8-letnią szkołę podstawową,
  • − 4-letnie liceum ogólnokształcące,
  • − 5-letnie technikum,
  • − 3-letnią szkołę zawodową…

Dodaj komentarz