Propagacja narodowa

Co trzeba zrobić, żeby w zoo doprowadzić do nieszczęścia? To proste. Wystarczy dać małpie brzytwę.

Według historyków faszyzm to ideologia zbrodnicza, odpowiedzialna za śmierć milionów. Nawet polski kodeks karny uważa faszyzm za coś nagannego i w art. 256 ostrzega, że Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Oczywiście ten przepis, jak wiele podobnych, pojawił się nie po to, żeby rozwiązać jakiś problem, ale po to, aby można go było w razie potrzeby wykorzystać. Bo co to znaczy „propagować”? Przecież co prawda symbol jednoznacznie kojarzący się z nazizmem, swastyka, faktycznie kojarzy się, owszem, ale

Nazwa „swastyka” pochodzi z sanskrytu i oznacza „przynoszący szczęście”. Obecnie w krajach Europy i obu Ameryk symbol ten kojarzony jest prawie wyłącznie z Adolfem Hitlerem i nazizmem, natomiast w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności. Przenosząc powyższe rozważania na kanwę przedmiotowej sprawy, nie sposób dostrzec w zamalowanym znaku przedstawiającym swastykę propagowania faszystowskiego ustroju państwa.

Jasne? Jasne! Aż prosi się, by znowelizować zacytowany wyżej przepis, dostosowując do wyzwań stojących od dłuższego czasu przed wymiarem sprawiedliwosci. Mógłby brzmieć na przykład tak: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa i istnieje sposób, by to dostrzec…” Bo jeśli przestępstwa nie sposób dostrzec patrząc w prawo, a dostrzega się je spoglądając w lewo, to czemu służą takie przepisy?

Są dwa sposoby poprawiające szwankujące postrzeganie. Pierwszym jest wizyta u specjalisty, który przepisze odpowiednia szkła korygujące. Innym jest edukacja, która nauczy na co należy zwracać uwagę i jakie są konsekwencje dokonywanych wyborów. Obie metody dają efekty dopiero w przyszłości. I właśnie z myślą o niej w liceum należącym do Zespołu Szkół nr 1 w Milanówku ruszy od września klasa o profilu narodowo-matematycznym. W programie między innymi strzelectwo, wyjazdy w teren, wycieczki śladami Żołnierzy Wyklętych. Uczeń, który przejdzie śladami Żołnierzy Wyklętych nauczywszy się strzelać, na pewno dostrzeże wszystko, czego dziś nie widać. Na przykład to, że ślady niektórych żołnierzy prowadzą zagranicę. A tam nasi Żołnierze Wyklęci często są przeklęci. Choć bardzo często nawet granicy przekraczać nie trzeba żeby dowiedzieć się od miejscowych, że to żaden żołnierz, ale pospolity bandyta.

Doskonałą ilustracją absolutnej i bezwarunkowej suwerenności jest Korea Północna. Skłócona ze wszystkim sąsiadami, odizolowana od świata, jest w pełni samowystarczalna. Przynajmniej w swoim mniemaniu. Warto zauważyć, że gdy Z. Ziobro proponuje dopisanie do konstytucji, że „dobre imię RP i narodu polskiego podlega ochronie prawnej” jest o krok przed Koreą Północną, która wydaliła korespondenta angielskiej stacji BBC między innymi właśnie za obrażanie godności kraju. Tylko wydaliła, zamiast zapakować do więzienia na trzy lata, jak chce Ziobro (miało być pięć, ale uznano, że trzy wystarczy, a jak nie wystarczy, to zawsze można zaostrzyć).

Czy jednak istnieje na świecie kraj, któremu nacjonalizm zapewnił rozwój, który dzięki szowinizmowi osiągnął bogactwo i dobrobyt? Tutaj chyba najlepszym przykładem będzie Państwo Islamskie, które nienawidzi wszystkiego i wszystkich, ze wszystkimi prowadzi wojnę i wszyscy walczą z nim. Jednak, choć przykład doskonały, to nie znajdzie się chyba nikt, kto by uwierzył, że świetlana przyszłość przed nim.

Polacy wiele zawdzięczają obcym nacjom. Polska była potęgą nie wtedy, gdy była skłócona ze wszystkimi wokół, lecz wtedy, gdy z sąsiadami utrzymywała dobre stosunki i współpracowała. Potęgę gospodarczą i militarną stworzyła w unii z Litwą. To wtedy rozciągała się od morza do morza. Ślepotą jest więc niedostrzeganie ile dało nam członkostwo w Unii Europejskiej, wolny rynek i otwarte granice. Niestety ci, którzy boją się wszystkiego, a zwłaszcza tak zwanych obcych, najchętniej przekształciliby kraj w getto, na granicach ustawili zasieki, nikogo nie wpuszczali, nikogo nie wypuszczali i pielęgnowali nienawiść do wszystkich, a zwłaszcza najbliższych sąsiadów. Dlatego nie wolno odpuszczać i przy każdej okazji należy dociekać, dlaczego tak skwapliwie podsycana jest — będąca na rękę Kremlowi — nienawiść do Niemców, Ukraińców, żydów (bo nawet nie Żydów, skoro to często żydami są… Polacy), muzułmanów, a o Rosjanach mówi się w tym kontekście mało lub wręcz ciepło?

Czym grozi tolerowanie budzonych demonów? Niczym. Ponieważ nawet jeśli czymś grozi, to sprawna polityka historyczna sprawia, że skutki dadzą się znowu poznać dopiero po fakcie. Ludzie, narody uczą się na błędach. Ale tylko wtedy, gdy ich nie ukrywają, nie usprawiedliwiają, lecz analizują, badają przyczyny i wyciągają wnioski. Nigdy wtedy, gdy w haśle „Arbeit macht frei” nie są w stanie dostrzec niczego, poza pochwałą uczciwej pracy.

 

Dodaj komentarz