Program partii programem narodu

Korupcja, nepotyzm, konflikt interesów – pojęcia odmieniane swego czasu przez wszystkich przez wszystkie przypadki, stawiające polityków na baczność. Praktycznie codziennie ktoś albo ubolewał nad poziomem „zjawiska”, albo twardo i bezkompromisowo z problemem walczył. Tak skutecznie, że po kilku latach na nikim już nie robią większego wrażenia nawet taśmy PSL, które w jednym konwulsyjnym spazmie zdmuchnęły ministra rolnictwa i… zapadła cisza. Potem Puls Biznesu opublikował listę wstydu Platformy Obywatelskiej, a opinia publiczna najwidoczniej uznała, że to polska norma. I także przeszła nad sprawą do porządku dziennego. Obecna sytuacja przypomina więc nieco tę, z czasów minionych. Jedyna różnica jest taka, że dziś o wyskokach władzy dowiadujemy się z prasy, a wtedy z Wolnej Europy albo od lepiej poinformowanego sąsiada. W scenariusz rodem z poprzedniej epoki wpisuje się także coraz wyraźniej wymiar sprawiedliwości, który gorliwie stara się przypodobać politykom. Za jedno i to samo można dziś mieć sprawę lub nie mieć. Znieważać albo nie. Nawoływać względnie głosić poglądy.

Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić właściciela firmy, który kierowanie nią powierza komuś, kto o zakresie prowadzonej działalności nie ma bladego pojęcia? Zlecilibyśmy powierzenie budowy domu firmie, na której czele stoi szewc, a jakie takie pojęcie o budowaniu ma zatrudniony w charakterze konsultanta pomocnik murarski? Gdy spojrzymy wstecz, wspomnimy minione czasy, to zauważymy, że oprócz Komitetu Centralnego i I Sekretarza funkcjonował także rząd. Nigdy I sekretarz nie pchał się na stanowisko premiera. Patologia polegała na tym, że rząd wykonywał polecenia pierwszego sekretarza, więc de facto to on rządził i ponosił za wszystko odpowiedzialność. I oto teraz tow. Miller Leszek, który tłumaczył po czym poznać prawdziwego mężczyznę, po czym dał się poznać z innej strony, oświadczył z dumą, że zapoczątkował zwyczaj obsadzania stanowisk rządowych bossami partyjnymi.

Tak oto historia zatoczyła koło i znowu aktualne stało się hasło „Program partii programem narodu”. Niestety, interesy partii i państwa rzadko są tożsame. Także inne predyspozycje pożądane są do kierowania partią czy ruchem społecznym, a inne do kierowania firmą lub państwem. W partii można, a nawet należy pozbywać się konkurencji. Pawlak tego nie zrozumiał w porę, więc konkurencja pozbyła się jego. Pozycji liderów PO czy PiS nic nie zagrozi – szeregi regularnie skanowane są pod kątem zagrożeń i systematycznie wietrzone. Można sobie wyobrazić oczywiście firmę, na której czele stoi ornitolog, ale kluczowe stanowiska poobsadzał fachowcami. Owszem. Firmę można. Bo firma ma zarząd względnie właściciela. W skali kraju to nie działa, jak widać. Ba, można obsadzać stanowiska ludźmi, którzy na tym za co odpowiadają w ogóle się nie znają.

Przykładów jak to wygląda w praktyce jest na pęczki. Wystarczy wspomnieć determinację z jaką rząd wdrażał rozwiązania, które nie śniły się nawet Hilaremu Mincowi. Zaś człowiek, który na ustawie nie zostawił suchej nitki gdy był w opozycji, bronił jej jak lew, gdy zasiadł na stolcu ministra. Tylko czekać, kiedy w w wyniku twardych, odważnych reform i ofensyw legislacyjnych wprowadzone zostaną talony na zdrowie wzorowane na sławetnych kartkach na mięso. A to nie jedyny przykład, gdy rząd sięga po rozwiązania rodem z realnego socjalizmu. Choćby taki wywóz i utylizacja śmieci. Konkurencja, wiele firm świadczących podobne usługi, dających ludziom zatrudnienie i płacących podatki jest dla liberalnego rządu solą w oku. Wprowadzono więc sugerowane już przez Lenina rozwiązanie – monopol. Kolejne zastępy „naszych” załapią się na intratne posadki z gwarantowanym zyskiem i bez potrzeby liczenia się z konsumentami.

kartkanazdrowie12

Czy można mieć jednak pretensje do historyka, że nie ma pojęcia o gospodarce? Że walcząc z problemami nie rozwiązuje ich, lecz potęguje? Pan Premier osobiście fatyguje się do mikrofonu by ogłosić Polakom dobrą nowinę – „gaz potanieje, ludzie!” (z naciskiem na po, a w domyśle: „dzięki mnie!”) Przez wrodzoną skromność nie wspomina, że Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z niepełnym wdrożeniem do prawa krajowego dyrektywy w sprawie gazu – wystąpiła z wnioskiem o karę pieniężną dla Polski w wysokości 88,8 tys. euro dziennie. Zapewnił jedynie solennie, że przestrzegł ministra finansów: – Przestrzegłem – mówię otwarcie – ministra finansów, żeby nie kombinował, nie próbował odrobić na większej akcyzie od listopada 2013 r. tę obniżkę, jaką dzisiaj proponujemy. Ponieważ na słowie p. Premiera można polegać (złośliwi złośliwie twierdzą, że polec), więc możemy spać spokojnie. Jedno tylko nie daje spokoju – dlaczego „my”, gdy gaz tanieje, a „oni”, gdy drożał?

Skoro sytuacja jest pod kontrolą, Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej, więc nie ma potrzeby łamać sobie głowy po co rząd chce zmienić zasady liczenia polskiego długu. Resort finansów planuje bowiem zmianę sposobu liczenia długu publicznego w metodologii krajowej. Zgodnie z nią, wielkość zadłużenia zagranicznego liczono by według średniorocznego kursu waluty, a nie kursu z 31 grudnia, jak obecnie. Nowe zasady mogłyby dotyczyć długu za 2012 r. Dzięki temu można będzie spokojnie zadłużać kraj w dotychczasowym tempie. Ponieważ Naszym celem w roku 2012 jest wyjście z procedury nadmiernego deficytu, co oznacza nie tylko założenie takiego planu, ale skonstruowanie budżetu w wariantach w taki sposób, aby osiągnąć zakładany przez nas pułap ok. 3% deficytu sektora finansów publicznych na koniec 2012 r.” A stopa bezrobocia, według wiosennych założeń rządu, na koniec 2012 r. wyniesie 10%….

Dodaj komentarz