Prawdziwa bomba

Trudno dyskutować o czymś czego nie było. Nie ma także sensu na „tym etapie śledztwa” zawracać sobie głowy winą. Ani wyciągać daleko idących wniosków. Zwłaszcza, że różnie bywa. Prokuratura po trzech latach umorzyła śledztwo w sprawie podłożenia 14 atrap bomb. Poza sparaliżowaniem Warszawy sprawca wysłał też maila z pogróżkami do ówczesnego prezydenta miasta Lecha Kaczyńskiego. List był podpisany przez nieznane organizacje Gay Power i Silny Pedał. Z kolei dziś ujęto „sprawcę”, który nie zdążył nigdzie niczego podłożyć, ale dopiero nosił się z takim zamiarem. A ponieważ polskie służby specjalne i wymiar sprawiedliwosci słyną z profesjonalizmu, więc spokojnie możemy poczekać kilka lat na wyniki śledztwa.

Aby sobie skrócić czas oczekiwania pomyślmy o innych bombach, które mogły wybuchnąć, a nawet wybuchły, choć nikt nie wie kiedy, gdzie i jakim cudem. Jedną z nich jest informacja podana przez Rafała A. Ziemkiewicza jakoby Zbigniew Brzeziński nie jest Polakiem. Bo o tym, kto jest Polakiem, a kto nie jest, decyduje Rafał A. Ziemkiewicz et consortes. Otóż Rafał A. Ziemkiewicz uważa, rze nie powinniśmy zapominać, że Brzeziński nie jest Polakiem. Jest Amerykaninem polskiego pochodzenia. Reprezentuje nie polską, lecz amerykańską wrażliwość, myśl polityczną i jej wartości − z których nadrzędną są interesy światowego mocarstwa.

Jeśli przyjąć, że na Ziemi żyje 8 miliardów ludzi, a Polaków jest 80 milionów rozsianych po całym świecie, to 99% mieszkańców Ziemi nie jest Polakami. Co więc wynika z zaliczenia Brzezińskiego do większości? Ano tylko tyle, że – w przeciwieństwie do Polaków – nie przedstawia swoich argumentów, do czego uprawnia go wolność słowa, tylko miota obelgi. Cóż takiego powiedział? Ano to, co wielu już wielokrotnie artykułowało – że działania prezesa i jego pretorianów pachną zdradą stanu tak intensywnie, że smród czuć w odległej Ameryce i że ich warcholstwo jest w interesie Rosji. W ten o to prosty sposób wreszcie doszło do zakończenia procesu odwracania Alika ogonem – obelga w ustach prawdziwego Polaka to prawda, a prawda w ustach dowolnych to obelga. Co jest obelgą a co prawdą ustala działacz homologowany przez prezesa.

Swoją drogą zdumiewająco łatwo rozmodlonym, wierzącym parafianom przychodzi pozbawianie rodaków obywatelstwa. Czy to nie jest aby mowa nienawiści? Czym jest odzieranie z tożsamości narodowej, człowieczeństwa? Jak należy rozumieć słowa: Nie sądzę żeby wobec takich indywiduów, takich kreatur, można było zastosować termin „człowiek” i w związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego typu zdarzeń?

Maciej Stuhr jest synem Jerzego Stuhra. Podobnie jak ojciec jest aktorem. Ciężko jest ludziom z nazwiskami. Przeważnie mają swoje pięć minut dzięki znajomościom rodziców lub nazwisku, po czym znikają. Wystarczy wspomnieć Juliana Lennona, czy Nancy Sinatrę. Maciej Stuhr udowodnił, że po ojcu nie tylko odziedziczył nazwisko, ale i talent. Że nie jest angażowany do filmów dzięki koneksjom ojca, tylko dlatego, że potrafi grać. I zagrał. Tak zagrał, że został odsądzony od czci i wiary przez tych, którzy nie potrafią odróżnić fikcji od rzeczywistości.

Gdyby zagrał Jezusa, byłby okrzyknięty wielkim aktorem i Polakiem. Ponieważ zagrał Polaka, został okrzyknięty Żydem. Co charakterystyczne prawicowe bogoojczyźniane, patriotyczne środowiska wieszają psy na aktorze, który jest przecież tylko wyrobnikiem – nośnikiem, zobrazowaniem wizji reżysera, producenta, scenarzysty. Równie dobrze mogliby oskarżyć kamerę lub projektor o żydowskie proweniencje lub ciągoty. Albo Krystynę Jandę, że nie jest godna być… żoną Lecha Wałęsy.

Obyś żył w ciekawych czasach – przeklinali Chińczycy. Nie przewidzieli istnienia Polski i polskich patriotów. W przeciwnym przypadku życzyli by wrogom, by żyli w czasach szalonych.

Dodaj komentarz