Pozwem w podsłuch

Donald Tusk, premier, rzekł: Mamy do czynienia z kryzysem politycznym dotychczas nieznanym. Grupa przestępcza, która założyła podsłuchy, nie działa w interesie publicznym. Dlatego wspólnym interesem państwa polskiego, ale także wszystkich ludzi dobrej woli, którzy działają w sferze publicznej, jest przede wszystkim zidentyfikowanie tej grupy, która zorganizowała ten proceder.

Czy to należy rozumieć, że żarty się skończyły, zabiorą zabawki, przestaną się bawić w demokrację, udawać praworządnych i liczyć z opinią publiczną? Albowiem owszem, mają do czynienia z kryzysem. Ale to nie wina tych, co podsłuchali, lecz tych, co gadali. Ponieważ — co odkrył w przeszłości PiS, a PO potwierdziła — uczciwi nie mają się czego bać, a — parafrazując słowa duchownego — prawdziwa cnota podsłuchu się nie boi. Bo czy mielibyśmy do czynienia z kryzysem politycznym dotychczas nieznanym gdyby panowie rozmawiali o rodzajach wina, komentowali mecz, wspominali młodość czy zastanawiali się gdzie spędzą wakacje? Tak jak to robili Belka i Sienkiewicz z Cytryckim gdy już uzgodnili kto w rządzie Tuska straci stanowisko, kto zostanie powołany na stanowisko, kiedy zacznie się dodruk pieniędzy i ile ustawa będzie miała wytrychów umożliwiających nieskrępowane działanie*.

Pan premier deklaruje, że nie będę wyciągał konsekwencji wobec polityków, których grzechem jest niecenzuralna wypowiedź w czasie poufnej rozmowy. I dodaje, że Nie ulega jednak wątpliwości, że bulwersujący zapis niektórych rozmów znajdzie swoją ocenę i w parlamencie, i w czasie przyszłych wyborów. Wyborów? Jakich wyborów? Farsa, podczas której do wyboru jest na zmianę D. Tusk i Ja. Kaczyński to są „wybory”?! Toż nawet w PRL władza nie pozwalała sobie na kpiny z demokracji socjalistycznej i nigdy na zmianę jedni i ci sami towarzysze nie byli raz premierem, raz pierwszym sekretarzem. Takie „wybory” są raczej bliższe standardom rosyjskim, gdzie Putin jest raz prezydentem, raz premierem i znowu prezydentem na zmianę z Miedwiediewem…

W tej sytuacji nie powinny dziwić ani oburzać słowa premiera, który po wygranych wyborach odetchnął z ulgą i podobno zakrzyknął: Teraz, k…wa, to paliwo może być nawet i po 7 zł. Można sobie wyobrazić, że po przegranych mruknie „Po nas k…wa choćby potop”…


* Ciekawe kto przygotowywał stenogram tych rozmów. W pewnym momencie Belka mówi, że Hausnerowi piwo „dodaje gravitasu i myśli, że ma dłuższego”. Gravitas (w znaczeniu ‚powaga’) w stenogramie zmienia się w grawitację…

Dodaj komentarz