Powrót monopolu

Kilkadziesiąt lat temu w wielu dość zdumiewających miejscach można było napotkać tabliczkę „zakaz fotografowania”. Jedna z nich stała przy kładce, a w zasadzie desce z poręczą, przerzuconej przez potok na szlaku na Turbacz. Straszyła jeszcze w latach siedemdziesiątych, choć farba dawno złuszczyła się, więc niezorientowani zachodzili w głowę przed czym ostrzega zardzewiała tabliczka na zardzewiałym słupku. Ktoś uznał najwidoczniej, że kładka to obiekt o strategicznym znaczeniu i jeśli wróg ją zniszczy, to na drugą stronę cieku wodnego dostać się będzie można wyłącznie skacząc po kamieniach, a to jest bardzo niebezpieczne, ponieważ ze względu na głębokość, miejscami przekraczającą dziesięć i więcej centymetrów, łatwo nogę skręcić. Dziś nikt nikomu nie zabrania fotografowania, a jeśli gdzieś tego czynić nie wolno, to nie ze względu na strategiczne znaczenie obiektu, lecz prawa autorskie.

Jeszcze dawniej mieliśmy w naszym kraju nieproszonych gości, którzy czuli się u nas niemal jak u siebie. Do pełni szczęścia brakowało im jedynie tego, że w pociągu, tramwaju czy kawiarni mogli napotkać nie tylko swoich rodaków, co było zrozumiałe ponieważ nie byli u siebie. Z uwagi na to, że uważali się za panów dużo lepszych od tubylców, więc wprowadzili strefy wolne od tychże, nur für sie. Od tego czasu minął bez mała wiek i oto znowu to tu, to tam pojawiły się strefy wolne. Różnice są dwie, ale istotne. Po pierwsze nie ograniczano się do pojedynczych wagonów czy lokali, ale nowymi strefami objejmowano całe gminy. Po drugie, ważniejsze, nie wprowadzali ich zaborcy względnie okupanci, lecz sami Polacy swoim rodakom zgotowali ten los.

Zawsze i wszędzie znajdują się ludzie nadgorliwi, którzy wykorzystają każdą okazję by przypodobać się władzy. Zwłaszcza takiej, której z demokracją nie po drodze. Tak było przez cały PRL, tak było w Związku Radzieckim, tak jest na Białorusi. Po niewielkiej przerwie, lizusostwo znowu w Polsce stało się cnotą, a wazelina przepustką do kariery zgodnie z zasadą „kto smaruje ten jedzie”. Wróciło to, co było i jak dawniej nie liczą się talent, wiedza, doświadczenie, kompetencje, lecz koneksje, układy, znajomości. Wtedy można było sobie napytać biedy krytykując władzę lub sojusznika, co było kwalifikowane jako próba obalenia ustroju socjalistycznego. Dziś władza jest równie, jeśli nawet nie bardziej, drażliwa na swoim punkcie, zaś do grona osób uprzywilejowanych, stojących ponad prawem działaczy partyjnych dołączyli funkcjonariusze Kościoła katolickiego.

W teoretycznie wolnym i demokratycznym kraju, w którym wolność słowa jest gwarantowana przez Konstytucję policja nęka obywatela, której obnosi, a raczej obwozi się z komunikatem, że nie zamierza głosować na Andrzeja Dudę i wspierającą go formację. Inny obywatel znieważa prezydenta transparentem. Na szczęście sąd uznaje, że do żadnej zniewagi nie doszło. Dlatego władza robi wszystko, żeby do takich sytuacji nie dochodziło, żeby jeśli polityk partii rządzącej oznajmi, że nie złamał prawa, to sąd tę opinię podzieli, a jeśli trzeba będzie stwierdzić, że prawo zostało złamane, no bo wszyscy są równi wobec prawa, prawda? to też to przyzna. Dlatego priorytetem jest całkowite podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości władzy po to, by sądy jak na Białorusi były sprawiedliwe i w razie potrzeby skazywały nie tylko za znieważenie polityka rządzącej formacji, ale także za kwestionowanie istnienia tego, komu służą słudzy. 13-letni chłopiec został właśnie skazany na 10 lat więzienia za to, że w sposób niecenzuralny wypowiadał się o stworzycielu nieba i ziemi. Wcześniej ten sam sąd skazał artystę na karę śmieci za piosenkę, w której dopuścił się obrazy proroka. To dowodzi, że to nie polski sąd, bo tutaj nie ma kary śmierci. A nie ma jej bynajmniej nie dlatego, że chrześcijanie poważnie traktują boskie przykazanie „nie zabijaj”, co symbolicznie oddał artysta figurą gotowego do karania przez kamienowanie papieża brodzącego we krwi.

Ponieważ w Polsce jak grzyby po deszczu powstawały strefy wolne od niektórych rodaków, pewien obywatel postanowił udokumentować ten fakt zdjęciami tablic z nazwą miejscowości uzupełnioną stosowną tablicą informacyjną w kilku językach. Mocował swoją tablicę, robił zdjęcie, zabierał i jechał dalej. Odwiedził również gminę Zakrzówek, która w maju zeszłego roku przyjęła „stanowisko” zatytułowane „Zakrzówek – gminą wolną od ideologii LGBT”. Teraz zamiast zmienić stanowisko, przez które gmina może stracić unijne dofinansowanie, wójt grozi aktywiście pozwem, ponieważ, jak tłumaczy Zdecydowaliśmy się wystąpić na drogę prawną przeciwko p. Staszewskiemu ponieważ opisanie przez niego naszej gminy, że jest „strefą wolną od LGBT” jest kłamstwem sugerującym, że w naszej gminie istnieje dyskryminacja czy segregacja ludzi na podstawie jakichkolwiek kryteriów. Nic takiego nie ma miejsca. Wójta wspiera moralnie, mentalnie i finansowo Reduta Dobrego Imienia. Jest to organizacja, która w zadziwiająco chrześcijański sposób rozumie pojecie „dobre imię”. Świadczy o tym dobitnie projekt nowelizacji ustawy prawo prasowe. Warto zapoznać się z tym projektem żeby zrozumieć jacy naiwni byli komuniści, którzy zagłuszali Wolną Europę i zamykali opozycjonistów za zaśmiecanie miasta, ponieważ nie wpadki na przykład na to, że

Za nieprawdziwą lub nieścisłą informację uważa się również nieprawdziwe lub nieścisłe sugestie a także informacje cytowane przez osoby trzecie. Faktem w rozumieniu przepisu o sprostowaniu jest także posiadanie przez wnioskodawcę określonych poglądów, przemyśleń, koncepcji wyrażanych publicznie.

Tak, to nie fake! Poglądy, przemyślenia i koncepcje wnioskodawcy są faktami, prawdą, z którą się nie dyskutuje! Orwellowska „myślozbrodnia” w czystej postaci! W czasach minionych można było mieć duże nieprzyjemności „godząc w sojusze”. A godzić można było na wiele sposobów, na przykład sugerując, że szpinak zawiera więcej żelaza niż rosyjska ruda albo zastanawiając się w którą stronę płynie ropa w rurociągu „Przyjaźń”.

Za informację mającą znaczenie dla bezpieczeństwa i obronności państwa uznaje się w szczególności informację, której rozpowszechnienie:
1) zagrozi niepodległości, suwerenności lub integralności terytorialnej Rzeczypospolitej Polskiej;
2) zagrozi bezpieczeństwu wewnętrznemu lub porządkowi konstytucyjnemu Rzeczypospolitej Polskiej;
3) zagrozi sojuszom lub pozycji międzynarodowej Rzeczypospolitej Polskiej

Kto oceni, które informacje mają znaczenie? Oczywiście właściciel określonych poglądów, przemyśleń, koncepcji. Ponadto

Za informację, której rozpowszechnianie spowodowałoby lub mogło spowodować szkody dla wizerunku Rzeczpospolitej Polskiej lub/i jej obywateli, jej organów lub istotnych instytucji mających charakter niepubliczny uznaje się informację, która:
1) może pogorszyć stosunki Rzeczypospolitej Polskiej z innymi państwami lub organizacjami międzynarodowymi;
2) może przynieść stratę znacznych rozmiarów w interesach ekonomicznych Rzeczypospolitej Polskiej;

Stratę znaczących rozmiarów już przynoszą strefy wolne od ideologii LGBT, o czym właśnie przekonał się Kraśnik, który stracił już miliony euro. Mimo to Reduta zamierza walczyć o „dobre imię” potęgując straty innych gmin. Kto posiada monopol na prawdę i miałby prawo oceniać co jest, a co nie jest szkodliwą lub kłamliwą informacją? Oczywiście właściciel określonych poglądów, przemyśleń, koncepcji, czyli Reduta Dobrego Imienia! Ściganie kłamców i oszczerców będzie się bowiem odbywało

Na wniosek organizacji społecznej, której celem statutowym jest obrona dobrego imienia Polski, kultywowanie tradycji narodowych, inicjowanie i wspieranie działań mających na celu prostowanie nieprawdziwych informacji pojawiających się w mediach na temat Polski, propagowanie wiedzy na temat współczesności, historii i kultury Polski

Z mozołem przez lata Polacy odbudowywali to, co udało się komunistom zepsuć przez 45 lat, spłacali długi, gonili uciekający świat. Wytrzymali ćwierć wieku i postanowili zawrócić. Ponieważ tym razem nikt nie kwapił się, by ich zniewolić, zniewolili się sami. Dzięki temu będą mieli znowu co odbudowywać. Na razie granie całemu światu na nosie przynosi wymierne korzyści. Podczas gdy ekonomiści łapią się za głowę zaniepokojeni stanem finansów państwa, agencja ratingowa Fitch tryska optymizmem przekonując, że lokowanie w Polsce kapitału nie jest topieniem pieniędzy w błocie. Pokrzepiające, że nie tylko Reduta Dobrego Imienia walczy o dobre imię…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Kraśnik należy ogłosić strefą wolną od elektryczności oraz sprzętu AGD (małego i dużego). A rząd powinien uruchomić produkcję tar do prania ręcznego. Światło też niepotrzebne, jako tradycjonaliści sięgną po lampy naftowe.

    By nas nie dopadł totalny smutek, taki tam żarcik:

    „Rosyjscy neurolodzy odkryli nerw łączący oko bezpośrednio z dupą. Kiedy ukłuli pacjenta igłą w dupę, w jego oku pojawiła się łza. Gdy wbili tę samą szpilę w oko, pacjent się zesrał”.

    Syn mi takie cuda podrzuca, bym czasami roześmiała się głośno.

    Odkryto nowe pasożyty: rząd pisich

    Odkryto nową odmianę raka: episkopat

    1. Lampy naftowe ni świece nie wchodzą w grę, ponieważ negatywnie wpływają na klimat. Dlatego mieszkańcy winni maksymalnie korzystać ze światła dziennego, a po zmroku oddać się pożyteczniejszym zajęciom niż gapienie się w telewizor lub ekran komputera, na przykład modlitwie. Nie powinni tylko prosić o rozum, bo skoro zabrał, to nie po to, żeby zaraz oddać.