Posłowie nie muszą nic wiedzieć

Gdy mini ster edukacji, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, blokuje organizacjom pozarządowym dostęp do szkół, to jest to skandal, granda i hucpa. Gdy postępowi studenci postępowej uczelni ekonomicznej w ramach „otwartości na drugiego człowieka, odpowiedzialności nie tylko za jakość edukacji, ale również naszego otoczenia i rozsądek w działaniu” blokują wykład prawicowego ekonomisty ponieważ nie podzielają jego poglądów na kwestie nie związane z ekonomią, to jest to działanie godnie pochwały, podziwu i najwyższego uznania. To dobrze rokuje, ponieważ tylko w ten sposób, tylko wtedy gdy oponentów się blokuje można prowadzić dialog w atmosferze wzajemnego zrozumienia, zasypywać podziały i dogadywać się.

Można zrozumieć gdy ograniczenia, knebel, narzuca ktoś z zewnątrz, ktoś, kto ma władzę i nie waha się jej użyć. Jeśli jednak robią to studenci, teoretycznie otwarte umysły, to bardzo źle to o nich świadczy. Oznacza bowiem, że to nie ich poglądy, że przeszli swego rodzaju pranie mózgu, czego przejawem jest brak umiejętności obrony swoich racji. Wiedzą jak powinno być, bo gdzieś o tym słyszeli lub czytali, ale nie potrafią tego uzasadnić. Są pewni, że mają rację, ale nie wiedzą dlaczego. Obawa przed konfrontacją sprawia, że gdzie tylko mogą siłę argumentów zastępują argumentem siły. Bowiem zdecydowanie prościej zabronić, zakazać, zablokować, zamknąć oczy, zatkać uszy, uciec, nie widzieć, nie słyszeć, niż podjąć trud wytłumaczenia dlaczego tak się uważa, dlaczego rozmówca myl;i się, czym trwanie przy swoim grozi.

Człowiek, ludzkość  uczy się na błędach. Bywało, że nieprawomyślny, niepokorny parlamentarzysta, utrapienie władzy, był pod byle pretekstem zatrzymywany i eliminowany z parlamentu. Aby uniknąć takich sytuacji, nie wodzić rządzących na pokuszenie wprowadzono instytucję immunitetu. Gdy jednak ma się większość można to ograniczenie bez problemu obejść. Dotąd rzadko po ten sposób eliminacji opozycji sięgano, ale nadeszła już pora. Im bardziej zjednoczona prawica jest pokłócona, tym bardziej jest zwarta i gotowa do wspólnego działania zwłaszcza przy rugowaniu konkurentów politycznych. Na razie Sejm przegłosował odebranie immunitetów posłom opozycji Joannie Scheuring-Wielgus z Lewicy i Sławomirowi Nitrasowi z KO. Potem może przyjdzie kolej na Tuska, Hołownię, Kosiniaka-Kamysza. Kto chce psa uderzyć…

Cóż takiego zrobili państwo posłowie, że aż trzeba było pozbawić ich immunitetu? Sprzeniewierzyli kilkadziesiąt milionów zlecając drukowanie kart do głosowania bez podstawy prawnej? Dopuścili się niegospodarności kosztującej podatników kilka miliardów złotych przez forsowanie budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce? A może są odpowiedzialni za to, że Polska musi płacić codziennie milion euro kary? Nie! O takie drobiazgi polscy politycy na prawicy kopii nie kruszą. Sprawa jest znacznie poważniejsza!

Nitrasa chce skarżyć były działacz ruchu Kukiz’15 Marek Palarczyk, który w 2017 r. przechadzał się w Sejmie w koszulce z napisem: „Rasista, ksenofob, patriota. Polska bez islamu”.

Joanna Scheuring-Wielgus ścigana jest z kolei

z zawiadomienia komendanta głównego policji. Cztery lata temu Scheuring-Wielgus dołączyła do akcji Baby Shoes Remember, która zwracała uwagę na problem pedofilii w kościele i upamiętniała jej ofiary, zwłaszcza najmłodsze. Posłanka Lewicy wywiesiła wtedy na bramie bazyliki św. Jana Chrzciciela w Toruniu dziecięce buciki i plakaty z hasłem „Baby Shoes Remember. Stop pedofilii”.

Warto zwrócić uwagę, że wniosek o pozbawienie immunitetu p. Scheuring-Wielgus został skierowany do komisji 7 stycznia 2019 r., a p. Nitrasa 22 marca 2019 r. Ponad trzy lata temu! Na dodatek trzeba było w komisji przeprowadzać reasumpcję głosowania, ponieważ wniosek w sprawie p. Scheuring-Wielgus za pierwszym razem przepadł. Nawiasem mówiąc, och, jakże mylą się ci, którzy krytykują powtarzanie głosowania aż do osiągnięcia oczekiwanego wyniku uznając proceder za powrót do piaskownicy. Nie rozumieją że to podstawa, sól każdej demokracji w okresie przejściowym, na drodze od parlamentaryzmu do zamordyzmu. Na Węgrzech, na Białorusi, w Rosji, w Korei Północnej władza nie musi uciekać się do takich sztuczek, ponieważ tam naród głosuje właściwie, wybiera ludzi odpowiedzialnych. A ponieważ tamtejsi rządzący kochają swój naród, więc nie wodzą go na pokuszenie i wysyłają przedstawicieli opozycji tam, gdzie ich miejsce.

O wysokości poziomu, na jaki wspięła się w Polsce demokracja i jej fundament, czyli parlament, dobitnie świadczy wypowiedź posła koalicji rządzącej, który jest także wybitnym wiceministrem. Tomasz Rzymkowski, bo o nim mowa, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, głosował za odebraniem immunitetu obojgu posłom, ponieważ taka była decyzja klubu. Owszem, poseł ma swój głos, a jako człowiek bywa, że i rozum. No mam swój głos, głosuję tak jak głosuje mój klub, jestem lojalnym członkiem klubu Prawa i Sprawiedliwości. Czy wiceminister i poseł w ogóle wie o co chodziło, za co immunitet miał być odebrany? Nie, nie wiem. Owszem, to jest na pewno bardzo istotne [za co], ale ja nie wszystkim muszę się zajmować. Albowiem na tym polega parlamentaryzm, na tym polega funkcjonowanie klubów parlamentarnych, że posłowie no nie wszystkim muszą się zajmować i na wszystkim się muszą znać. Ważne, żeby potrafili naciskać właściwy guzik we właściwym momencie i wiedzieli gdzie wypłaca się diety poselskie.

Ilu jest takich parlamentarzystów, którzy nie służą krajowi lecz partii i wodzowi? Nie podejmują decyzji w oparciu o najlepszą wiedzę i opinie specjalistów lecz bezmyślnie podnoszą łapy i naduszają przycisk na rozkaz? Czy wyborcy naprawdę uważają, że należycie zadbają o ich interesy ludzie posłusznie wykonujący polecenia kierownictwa partii? Nie prościej i taniej byłoby w tej sytuacji wynająć na czas posiedzeń tresowane małpy z zoo lub zamiast za miliony wybierać 560 darmozjadów i utrzymywać ich, uczynić władcą wybranego lidera partyjnego? Nie szkoda pieniędzy podatników na tę parodie parlamentaryzmu?

Dodaj komentarz