Polska razem, Polacy osobno

Po latach od wprowadzania prawnej ochrony uczuć religijnych nikt już chyba nie ma wątpliwości, że było to słuszne posunięcie. Ponieważ jeśliby ochronie poddać wszystkie uczucia, na czele z miłością i szacunkiem, to największe kłopoty mieliby parafianie i parafianki. Weźmy na przykład przypadek siedemdziesięcioletniego, schorowanego prezentera telewizyjnego, któremu postawiono zarzut prowadzenia programu pod wpływem alkoholu. Czy można prawicowych, niezależnych dziennikarzy oskarżyć o kłamstwo, oszczerstwo i zniewagę, a choćby tylko o podłość, skoro zgodnie z wytycznymi bojowników „walki z mową nienawiści” ślady pozacierali, teksty pousuwali?

Albo inny przykład. Pan Gowin Jarosław wraz posłem Wiplerem Przemysławem, który zawsze jest trzeźwy, a jak nie jest, to nie ma o czym mówić, założyli nowe ugrupowanie. Ugrupowanie za logo przyjęło niedojrzały frukt, za pomocą którego szatan napytał biedy. Ludzkość co prawda nie wyszła dobrze na spożywaniu zielonych jabłek, ale Gowin być może wreszcie przełamie złe fatum ciążące na owocach. A nawet jak nie przełamie, to jeśli Apple postanowi wytoczyć mu proces, będzie miał darmową, ogólnoświatową reklamę. Logo doskonale współgra także z nazwą ugrupowania, Polska Razem.

O tę nazwę ktoś gdzieś zapytał z głupia frant. Chciał po prostu wiedzieć, czy nieprecyzyjność wynika z braku miejsca na plakacie, kłopotów finansowych czy po prostu nazwa zastanie uzupełniona później. Ponieważ nie wiedział, a chciał wiedzieć, więc zapytał: z Watykanem? Pytanie zasadne, ponieważ z przedstawicielstwem Boga na Ziemi łączą Polskę nierozerwalne więzi przyjaźni i współpracy oparte na sojuszu, finansach i konkordacie. A założyciel ugrupowania znany jest z nieziemskiej wrażliwości na niedolę zygot zwykłych i mrożonych i z doskonałego zrozumienia potrzeb, zwłaszcza doczesnych, duchowieństwa.

Okazało się, że to niewinne pytanie obraziło nie tylko uczucia religijne ale także… Zamiast przytaczać listę znieważonych i narażać się na zarzut, że ktoś został pominięty oddajmy głos autorowi: Cóż to za gnojek? Co ma Watykan wspólnego z tym co robi Pan Gowin? Co gnojku? Kto Ciebie głupi pajacu upoważnił do takiego sformułowania. Watykan jest siedzibą najwyższych władz Kościoła Katolickiego. Naszego Kościoła. Mojego też. A Ty zamiast próbować sobie drwić z naszego Ojca Świętego Franciszka włóż sobie lepiej palec do odbytnicy obliż go potem i powiedz: Ale pycha.

Jak widać obrońca uczuć nie ograniczył się do podania listy znieważonych osób, instytucji, siedzib i władz, ale podzielił się przepisem na chrześcijański smakołyk. Przepisy pana Piotra Adamczewskiego bledną przy tym jakże prostym do przyrządzenia, a jakże wykwintnym deserze, który śmiało stanowić może zwieńczenie każdej wieczerzy.

Warto sobie uświadomić, bo szkoła raczej tej wiedzy nie upowszechnia, że brak poczucia humoru cechuje satrapów, dyktatorów oraz reżimy totalitarne. Łatwo pacyfikować niezadowolonych, wzburzonych, przeklinających, rzucających kamieniami. Dużo trudniej pałować i traktować gazem łzawiącym pokładających się ze śmiechu. Zmierza wielkimi krokami w stronę zamordyzmu kraj, w którym nie bywalcy kabaretów, widzowie portfelami, ale sądy wyrokami zakreślają granice humoru, satyry, ironii. Jeśli prawnik twierdzi, że „satyra nie może obrażać”, to zakłamuje język, zmienia znaczenie słów, ingeruje i ogranicza podstawowe swobody obywatelskie. Ponieważ pojęcie obrazy jest pojęciem względnym i indywidualnym. A takie stawianie sprawy przez sąd wydający przecież wyroki nie w swoim, ale w państwa imieniu oznacza, że prawo przestaje działać, a zaczyna działać prawne widzimisię sędziego lub polityka, który na sędziego wywiera naciski. Żeby daleko nie szukać według wymiaru sprawiedliwości określenie „żydowskie ścierwo” nie obraża ani Żydów, ani żydów, ale owinięcie szalikiem w barwach drużyny sportowej pomnika Jezusa obraża wszystkich, od żydów po adwentystów dnia siódmego.

Nieostre, wieloznaczne przepisy, nieustanne grzebanie w prawie, zaostrzanie go i zmienianie pod publiczkę w wyniku jednostkowych, marginalnych, ale nagłośnionych przez media zdarzeń prowadzi do tego, że staje się niespójne, często sprzeczne wewnętrznie i — co charakterystyczne dla wszelkich państw totalitarnych — coraz powszechniej stosowane po uważaniu. Przykłady z ostatnich dni — za rozróby po pijaku i słowne znieważenie funkcjonariusza na służbie można bez śledztwa po błyskawicznej rozprawie trafić do więzienia, a można nawet zarzutów nie usłyszeć…

Przy tak instrumentalnym traktowaniu prawa nawet uczciwi mają się czego bać.

 

P.S. Wczorajszy Super Express zaprosił czytelników do „zabawy”. Opublikował mianowicie zdjęcia lalki w bieliźnie z dołączonymi ubrankami, które można wyciąć. Lalka ma twarz wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. „Ubierz sobie Bieńkowską” — zachęcał dziennik. Natychmiast do boju ruszyli i imię dziennika rozsławili dyżurni wytyczacze granic satyry, żartu i kpiny. Od dłuższego czasu dla naszych dziennikarzy nie ma bowiem ważniejszych rzeczy od tropienia prawdziwych lub wyimaginowanych zniewag. Przy czym jeśli już żart, satyra, kpina, to tylko własna, bo cudza jest żałosna, oburzająca, znieważająca i nie do przyjęcia. Redaktorzy z prawej więc przynajmniej raz dziennie muszą się oburzyć na kogoś nie sympatyzującego z nimi, redaktorzy z lewej analogicznie. Gdy jednak przyjdzie napisać coś z sensem na jakiś ważki społecznie temat, jak OFE czy energetyka i jedni i drudzy gdzieś znikają i udają, że ich nie ma. Albo bezrefleksyjnie i bezkrytycznie powtarzają za czynnikami partyjno-rządowymi.

Gdy w przedszkolu jedno dziecko coś zrobi drugiemu dziecku, to drugie dziecko albo oddaje pierwszemu, albo idzie na skargę. Ponieważ polskie dziennikarstwo jako żywo przypomina przedszkole, więc jedni naskarżyli, a inni oddali, po burzy mózgów proponując ubieranie… redaktora naczelnego Super Expressu. Jeśli ubieranie Bieńkowskiej jest żałosne i kompletnie nie śmieszne, to ubieranie Jastrzębowskiego jest błyskotliwe, zaskakujące i powalające. Chapeau bas!

Dodaj komentarz