Polki głos

Wdeptawszy w ziemię akcję „Nie świruj, idź na wybory”, zmieszawszy z błotem jej pomysłodawców i propagatorów i wystawiwszy aktorów biorących w niej udział na bezpardonowe ataki, portal oko.press propaguje pomysł kandydatki Lewicy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Pomysł opiera się na założeniu, że jeśli w 2015 roku zdecydowanie chętniej na PiS głosowały kobiety niż mężczyźni, to trzeba je namawiać, żeby znowu poszły głosować.

„Każda z nas ma głos”. „Głosuję, bo chcę, żeby moją babcię było stać na leki”, „Głosuję, bo nie chcę, żeby mój wnuk musiał wyjeżdżać za granicę za pracą”, „Głosuję, bo chcę wybrać, czy i kiedy zostanę matką”. Kandydatka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, namawia kobiety, by zagłosowały 13 października. Ma rację – kobiety mogą dać zwycięstwo opozycji

Mogą, ale nie muszą. To się jeszcze okaże. Niemniej jednak adresowanie przesłania do jednej grupy społecznej, z jednoczesnym ignorowaniem pozostałej, absolutnie nie wyczerpuje znamion dzielenia społeczeństwa. Co innego akcja „Nie świruj”, ponieważ wyłącza i poniża tych, którzy inaczej nie mogą.

Czym jest omawiany tekst? Analizą żadną miarą nazwać go nie sposób, materiałem śledczym też nie. Bardziej przypomina wypracowanie szkolne na zadany temat pisane przez ucznia, który nie mając zielonego pojęcia co napisać, pisze o wszystkim, co mu przyszło do głowy. Prawie* kompletnie pozbawiona znaczenia i sensu mowa-trawa, typowa sztuka sztuka dla sztuki, czy może raczej dla wierszówki, na co wskazuje objętość. O głębi prezentowanych przemyśleń najlepiej świadczy stwierdzenie, że

Twardych danych na temat głosowania z podziałem na płeć nie ma, nie gromadzi ich Państwowa Komisja Wyborcza.

Bób, hummus, włoszczyzna

Jak sobie autorka wyobraża gromadzenie takich danych przez Państwową Komisję Wyborczą? Przecież karty do głosowania nie zawierają ankiet typu „A Teraz wyborco powiedz nam coś o sobie!” Jak licząc głosy można poznać płeć głosującego? Niemniej nie mniej porażające od pomysłu są motywy kandydatki lewicy, która nie startuje w wyborach po to, by coś zmienić, naprawić, poprawić. Kandyduje, bo chce. Kandyduję, bo chcę, by głos kobiet był w końcu w Polsce usłyszany. Jednak gdy inna kobieta, Klaudia Jachira, zabrała głos, za wszelką cenę chce się ją uciszyć, a fala potępienia płynie ze wszystkich stron. Nawet profesor Bralczyk był łaskaw zauważyć, że z tego, że można, nie wynika jeszcze, że należy. Znaczna część nas, ze mną włącznie, nie lubi patosu. Mnie patos drażni. I chciałoby się jakoś na to zareagować. Można by oczywiście używać języka zwykłego. Inni stosują prowokację. Taką prowokację, która ma unieważniać tego rodzaju hasła. Uważam, że to jest za daleko posunięte, tak samo jak tęczowa Matka Boska czy wagina w pochodzie. Szkopuł w tym, że banner był powiązany ze strajkiem klimatycznym, a w zestawieniu haseł nie chodziło o unieważnianie czegokolwiek, lecz o  zwrócenie uwagi na coraz bardziej palący problem.

Bóg, honor, ojczyzna

 Owszem, zawsze może się zdarzyć, że z pozoru genialny pomysł jest nie do końca przemyślany, slogan okazuje się dwuznaczny i nie wszędzie pasuje. Hasło „Bób, hummus, włoszczyzna; vege”, bo o nim mowa, prezentowane przez Jachirę, może niezbyt zręczne, było związane ze strajkiem klimatycznym. Chodziło o zwrócenie uwagi, że katastrofa klimatyczna z jednej strony, rozkwit nacjonalizmów, antagonizmów, napięć z drugiej, to bardziej realne i palące problemy, niż abstrakcyjne Bóg, honor i ojczyzna, nawet pisane szwabachą. Dodatkowo, być może nieintencjonalnie, zupełnie przypadkiem zwrócono uwagę także i na to, że Bóg przyzwolił, by ludzie bez honoru objęli ojczyznę we władanie. Tak czy owak ta boska wspaniałomyślność, w połączeniu z masowym wymieraniem gatunków i katastrofą klimatyczną, może doprowadzić do tego, że nie tylko bób, ale i humus, a także włoszczyzna znikną z naszych stołów. Ojczyzna z kolei stanie się pustym słowem, gdy nie zważając na granice i nacje Ziemię pustoszyć będą na zmianę huragany, powodzie i susze, zaś widmo śmierci zajarzy w oczy już nie milionom, a miliardom. Co w tej sytuacji pocznie honor nie wiadomo.

W cywilizowanym świecie przyjęło się, że pogląd na sprawę wyrabia się po wysłuchaniu obydwu stron. To podstawa demokracji. Dziś przyszło nam żyć w kraju, w którym niemal każdy uważa, że to on ma rację i nie musi nikogo o nic pytać ani niczego wyjaśniać. Nawet profesor Bralczyk nie dopytując o kontekst wyraził dość kategoryczną opinię. A przecież jako wybitny specjalista od języka musi wiedzieć, że równie ważny, a czasem nawet ważniejszy od słów jest kontekst właśnie. Sarkazm odczytany wprost nie ma nic wspólnego z prawdziwymi intencjami autora.

Klaudia Jachira jest satyryczką. Startując w wyborach przepoczwarza się w polityka. To proces długotrwały i bolesny. Należy żywić nadzieję, że będzie lepszym politykiem niż Pietrzak satyrykiem. Jednak musi minąć trochę czasu, żeby zrozumiała, że polityka to nie kabaret. Owszem, coraz częściej bywa, że bagno, szambo, dno, niemniej jednak do kabaretu jej bardzo daleko. Wahający się czy warto oddać na nią głos powinni mieć na względzie, że satyryczka prawdę mówi, względów się wyrzeka, wielbi urząd, prezesa, lecz sądzi człowieka.

Dlaczego strona mieniąca się postępową nie chce wziąć sobie do serca prostej zasady, że mowa jest srebrem, ale milczenie złotem? Że nie należy, ba! nie wolno! pod byle pretekstem, często absurdalnym, atakować członków i sympatyków własnego obozu? Zwłaszcza wtedy, gdy samemu nie ma się nic sensowniejszego do zaproponowania.

 

PS.
Kandydat koalicji populistycznej pogalopował do telewizji narodowej, by stamtąd dać odpór i zapewnić, że choć p. Jachira kandyduje z list tego samego ugrupowania, to on, podobnie jak Banaś, nie ma nic wspólnego z „tym środowiskiem”.

– Każdy może oszaleć. Mnie nie interesuje co mówią osoby nagle medialnie pompowane – powiedział w kontekście działań Jachiry kandydujący z listy KO Piotr Bauć z Twojego Ruchu (dawniej Ruch Palikota). Zapewnił, że „nie zna i nie spotkał” Klaudii Jachiry.

Wiernopoddańczego gestu odżegnywania się od stojącej po tej samej stronie barykady kandydatki nie docenił kontrkandydat z PiS-u. Pan jest reprezentantem tej grupy, która stoi pod sztandarem „bób, humus, włoszczyzna”, Prawo i Sprawiedliwość reprezentuje ludzi, którzy się wpisują pod hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Myślę, że ten spór właściwie przebiega tą linią. To trzeba zaznaczyć i mocno o tym mówić. Mimo szczerych chęci kandydat Bauć wyszedł na… mniejsza z tym.


* Prawie, ponieważ autorka zupełnie mimochodem i jakby przez przypadek zwraca uwagę, że zachęta, by iść na wybory powinna być skierowana głównie do młodych, bez względu na płeć.
Nasza opozycja bije się o kobiety, amerykańska – również o młodych. W 2018 roku przed wyborami uzupełniającymi w USA kampanię skierowaną do młodych wyborców zorganizowała progresywna grupa Acronym. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk postawiła na pozytywny przekaz, kampania amerykańska była przewrotna i zatytułowana „Dear young people, don’t vote” (Drodzy młodzi, nie głosujcie).
Aż strach pomyśleć co by działo się w Polsce, gdyby ktoś zaproponował „Vote or die” i groził „Głosuj albo cię k…wa zabiję”.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Jakoś epidiaskopom nie przeszkadza połączenie słów w haśle „Bóg, Honor, Ojczyzna. Wypierdalać” Nie narusza to ani ich uczuć religijnych, ani katechizmu, ani zwykłej przyzwoitości w mowie. Nie wykropkowałam tego przekleństwa. Przecież na demonstracjach lub anty demonstracjach brzmi w pełni. I ani biskupi, ani pisie nie jojczą, że to źle. Być może słowo wejdzie do zasobów mów jak i inne q…q….q…q.

    Nie zmieniam swojego zdania, że płeć powoduje mądrość, umiejętności, że ze względu na płeć cokolwiek,komukolwiek coś się należy. No może kobietom w ciąży. Starym ze względu na niedołężność także.

    Gdy widzę głupotę kobiet, które uważają się za feministki (według mnie ich postawy raczej robią kobietom szkodę), kobiet z tytułami profesorskimi paplających, a nie wskazujących kierunki rozwoju, zmian niezbędnych, ale nie naruszających równości, to czego oczekiwać od tych mniej umiejętnych?

    Obecnie nie trzeba nic umieć, nie trzeba nic wiedzieć, by przy sprzyjającej okazji zostać celebrytką/celebrytą i dużo zarabiać. To wiele/wielu w najgłupszy sposób chce zaistnieć.

    Takie będą Rzeczpospolite…….

      1. Po pierwsze to nie jest mowa nienawiści. Hejt, mowa nienawiści to pojemny worek, do którego wrzuca się wszystko dzięki czemu rozmywa się i ośmiesza problem. Skoro wszystko jest mową nienawiści, to… nic z tego nie wynika. Doskonałą ilustracją języka destruktywnego, wykluczającego jest następny fragment rozmowy z Biedroniem. Słowa Giertycha dotyczące dwóch partii są w odniesieniu do jednej słuszne, w odniesieniu do drugiej natomiast „atakiem” na nią. Biedroń przyznaje, że nie rozumie dlaczego Giertych umieścił oba ugrupowania obok siebie, ale nie przeszkadza mu to ocenić intencje i oskarżyć. Nie zdając sobie z tego sprawy używa języka agresywnego. I to jest prawdziwa mowa nienawiści. On nie powiedział przecież, że Giertych jest be i trzeba go zniszczyć. On tylko zasygnalizował, że Giertych atakuje. Dał tym samym do zrozumienia „wiecie co macie robić!”

        1. Argumentum ad personam  to polski model debatowania, wymieniania opinii. Do debaty to trzeba się przygotować, wypracować argumenty, powołać się na opinie znanych i uznanych. To wymaga jakiegoś wysiłku intelektualnego.

          Ale łatwiej jest okładać niewygodne słowa inwektywami, fałszywymi oskarżeniami, po co pracować. Ilu wtedy zostałoby wybranych? A może mądrych niewielu by słuchało? Jakie będą polskie koleje i losy? Może być strasznie.

          KO przede wszystkim jest do wyborów NIE przygotowana. Ani merytorycznie, ani programowo. Naśladowaniem pisich niczego nie osiągną, a swoich pomysłów im brakuje. Mądrych w KO też zbyt nie widać i nie słychać. Jeśli znowu kolesie partyjni zostaną ministrami a nie mądrzy i potrafiący, to mało się zmieni.

          1. Mało? Przecież oni wyraźnie i głośno zapowiadają, że nic się nie zmieni. Podczas tych ośmiu lat próbowali złapać za twarz, a teraz jak wygrają zamordyzm mają na tacy. Wygląda na to, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji, w której każdy wybór będzie zły, a my musimy zdecydować, który jest gorszy, by go uniknąć.