Pierwsze radio i?

Wszystkich Świętych. Zaduszki. Czas zadumy, refleksji, wspomnień. Wspomnienia… Wspominam pierwsze radio informacyjne. A w nim Anna Laszuk z Komentarzami. Niejednokrotnie zżymałem się na formułę audycji, że ciekawe rozmowy nie są kontynuowane, że co wejście to inny temat. Anna Laszuk odeszła, niestety na zawsze. Jej pasmo zastąpiły Konfrontacje, program nudny jak flaki z olejem, przegadany i na siłę ciągnięty. Jeden miałki temat, praktycznie do każdej audycji zapraszany duchowny. Bo to zapewnia nie tylko „kontrowersyjność” poglądów, ale także stanowi alibi, gwarantuje, że redaktor naczelna nie będzie musiała za gości przepraszać.

Potem był Blog FM. Zastąpiła go Nisza. Bez znaczenia, bo jedno i drugie prowadzone było ciekawie, błyskotliwie, omawiana była cała gama problemów i tematów. Różnorodne tematy, różnorodne opinie, celne komentarze. Aż pewnego dnia stała się rzecz niesłychana i dotąd niespotykana – prowadzący zabrał się za omawianie i krytykowanie czegoś, czego nie widział. Jakby dostał zlecenie i wytyczne – „masz dać odpór”. Teraz nie ma ani Bloga, ani Niszy. Teraz jest Połączenie. Z czym się owo połączenie kojarzy nie wypada wspominać, żeby nie być posądzonym o „przezywanie się”. Zwłaszcza, że mimo dobrej woli i silnego postanowienia, że dziś wytrwam do końca nie udało mi się dotąd wysłuchać ani jednej audycji w całości.

Popołudnie także zostało przekształcone w „coś”. Zaczyna się wcześniej i z audycji omawiającej wydarzenia, podsumowującej dzień przekształciło się w audycje publicystyczną równie nudną i przegadaną jak dwie poprzednie. Jedynym słuchalnym fragmentem jest rozmowa z komentatorami. Która zresztą też jest przeważnie monotematyczna, omawiany jest jeden wybrany temat, o którym wszyscy trąbią. A nad wszystkim wisi poprawność polityczna. To się czuje. Tego się nie da nie zauważyć. Jakby nad mikrofonem prowadzącego wisiało ostrzeżenie znad okna wagonu: Nicht hinauslehnen.

W czasach zamierzchłych oraz minionych do radia przyjmowano ludzi z nienaganną dykcją. Pierwsze radio informacyjne nie poszło z prądem. Tylko czekać aż wiadomości zaczną dukać prezenterzy z wadą wymowy. Póki co musimy się zadowolić takimi, którzy nie potrafią prawidłowo akcentować w języku ojczystym. Zresztą stanowi to coraz mniejszy problem. Bo jesli ktoś, chcąc się czegoś dowiedzieć, włącza radio i słyszy w informacjach „więcej na naszej stronie internetowej”, „szczegóły podamy w informacjach o szesnastej”, „w informacjach za godzinę powiemy o…” to szuka gdzie indziej. Bowiem informacja o czym będą kolejne informacje to żadna informacja. Jednak – co należy docenić i podkreślić – Redakcja zadbała o to, by ułatwić przełączanie w celu wysłuchania wiadomości bez konieczności rezygnowania z wysłuchania audycji do końca z jednej strony i obawy spóźnienia z drugiej dając reklamy przed informacjami. Chwała jej za to.

Czarę goryczy przelała dzisiejsza audycja Połączenie prowadzona przez Karolinę Głowacką w zastępstwie Kuby Janiszewskiego. Wraz z zaproszonym gościem, Karo Aquaba (ta pani posługiwała się nienaganną polszczyzną), omawiała książkę wydaną przez Andrzeja Depko i Ewę Wanat „Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie”. Jak omawiała można sobie posłuchać samemu. Istotniejsze jest to, co powiedziała na początku audycji. Otóż wprowadzając w temat wspomniała o audycji prowadzonej przez wzmiankowaną parę – p. dr + p. red. – noszącej tytuł Kochaj się długo i zdrowo: – Do dziś państwo dzwonią i pytają kiedy ta audycja wróci – mówiła rozwiewając nadzieje – No, w tej formie, w jakiej była nie wróci. Ale jest książka.

Co z tym ma wspólnego czarą? Ano od pierwszego radia informacyjnego oczekiwałoby się informacji. Owszem, poinformowała p. red., że audycja nie wróci do radia Tok FM. Ale nie raczyła poinformować, że od poniedziałku Andrzeja Depko i Ewę Wanat będzie można o 2300 usłyszeć w pierwszym programie Polskiego Radia. Zadaniem radia informacyjnego jest informowanie. Jeśli w radiu informacyjnym informacje są reglamentowane, to takie radio przestaje być wiarygodnym źródłem informacji.

Wydawać by się mogło, że mając zgrany, sprawdzony zespół nie da się niczego – jak to określił Wojciech Młynarski w swojej ciągle aktualnej piosence – spieprzyć. Nic bardziej mylnego. Jak widać da się! I nie tylko panowie to potrafią…

Dodaj komentarz