P&D czyli płać & drałuj

Zostawmy wielką politykę i zajmijmy się sprawami przyziemnymi. Spróbujmy pobawić się w pytania i odpowiedzi. Ciągle można w księgarni spotkać wydawnictwa popularnonaukowe omawiające problem czy zjawisko za pomocą pytań i odpowiedzi. Cechą wspólną tych publikacji jest z reguły brak odpowiedzi na pytania oczywiste. Dlatego często czytelnik przebrnąwszy przez całe dzieło bywał niewiele mądrzejszy.

Zanim jednak opuścimy rejony polityczne odnotujmy dla porządku inicjatywę Grzegorza Schetyny. Otóż zacny ów jegomość, uznał że Donald Tusk, który „wymyślił ” Platformę O. powinien zostać jej honorowym przewodniczącym. Jest to inicjatywa ze wszech miar godna poparcia, ponieważ pozwoli zachować we wdzięcznej pamięci potomnych premiera Tuska jako przewodniczącego honorowego. Jeszcze bowiem w czerwcu 2013 roku zarzekał się: Podjąłem decyzję, że chcę być dalej polskim premierem i do 2015 roku będę angażował się wyłącznie w sprawy krajowe. Być polskim premierem jest dla mnie stokrotnie ważniejsze niż te potencjalne awanse europejskie. Po czym rok później zaangażował się wyłącznie w sprawy awansów europejskich awansując na przewodniczącego Rady Europejskiej. A Głównym zadaniem przewodniczącego Rady Europejskiej jest nieustanne budowanie kompromisów — objaśnił rolę do odegrania jaka mu przypadła w udziale. Można więc z całą odpowiedzialnością przyklasnąć inicjatywie Grzegorza Schetyny. Więcej, można wręcz śmiało postawić tezę, iż jaki bóg i ojczyzna, taki honor.

Nie można także nie odnotować nagłośnionej przez TOK FM sprawy dzieci cierpiących na złośliwy nowotwór — neuroblastomę. Wzruszająca jest troska, z jaką wszelkie możliwe instytucje rzuciły się na problem, który same stworzyły. Warto śledzić tę sprawę, bo terapia mogła być w Polsce dostępna już 10 lat temu. Ile dzieci, i to nie poczętych lecz już urodzonych, zmarło przez te dziesięć lat lepiej nie pytać. Zamiast tego warto przyjrzeć się prawodawcom, którzy najpierw uchwalają złe prawo stwarzające problemy, a potem pochylają się z troską nad tymi, których skrzywdzili. „Dostrzegają problem” i walczą z nim deklarując pomoc. Po czym, poczekawszy aż sprawa przyschnie, bardzo często nie robią nic. Bo nie oszukujmy się. Co jak co, ale system ochrony zdrowia w takim kształcie nie został przez tow. Łapińskiego wymyślony po to, by służyć chorym, ale po to, by poza wszelka kontrolą mieć dostęp do ogromnych pieniędzy. Sita nie da się napełnić wodą, choćby to nawet była woda święcona.

Zostawmy już politykę i zacznijmy zabawę. Spróbujmy sobie odpowiedzieć na tylko z pozoru proste pytanie ‚Do czego służy komputer?’ Odpowiedzi może być kilka. Na przykład, że bez oprogramowania niczemu nie służy i może jedynie być wykorzystany w charakterze naszpikowanego elektroniką przycisku do papieru. Poza tym zależy komu. Weźmy taką komunikację miejską. Dawno, dawno temu na przystanku można było znaleźć informację, że autobus linii 11 kursuje co 15 minut, a autobus linii 23 kursuje co 10 minut. Potem wprowadzono rozkład jazdy, żeby pasażer dokładnie wiedział ile autobus się spóźnił. Przy czym regułą było, że jeśli na przystanku zatrzymywało się pięć różnych linii, to odjazd miały albo w tej samej minucie, albo w minutowych odstępach, po czym następowała dłuższa przerwa.

Czasy się zmieniły, komputery stoją na każdym biurku, ale w urzędzie odpowiedzialnym za działanie komunikacji miejskiej ewidentnie służą do stawiania pasjansa i — ewentualnie — wyliczania premii . Dlatego nadal pojazdy poruszające się tą samą trasą pokonują ją stadnie. Po prostu nie ma na świecie takiego programu, który byłby w stanie to przeliczyć. Lub w urzędzie takiego urzędnika, który potrafiłby to zrobić. W tym miejscu nie od rzeczy będzie wspomnieć o dziele budowniczych socjalizmu. Otóż na skrzyżowaniu tramwaje zatrzymujące się na przystanku, jadące prosto i skręcające w prawo, miały swój tor do dyspozycji, zaś nie zatrzymujące się w tym miejscu skręcające w lewo miały drugi, wydzielony tor. Dzięki temu gdy spotkały się trzy tramwaje w tym samym czasie (co w związku z opisaną wyżej cechą rozkładów jazdy wcale nie zdarzało się rzadko) dwa stały obok siebie, a trzeci czekał z tyłu. Ani chybi w ramach dekomunizacji drugi tor został zlikwidowany przez nowych, słusznych planistów urzędowych, dzięki temu teraz tramwaje grzecznie ustawiają się w kolejce. To rozwiązanie doceniają i chwalą sobie szczególnie posiadacze biletów czasowych.

Na marginesie można wspomnieć, że komputery sterują także wszelkimi gadżetami znajdującymi się w pojazdach i na przystankach. Gdy policzy się koszty zakupu i obsługi tych wszystkich wymyślnych urządzeń można zrozumieć dlaczego bilety muszą być tak horrendalnie drogie. I mimo to komunikacja jest deficytowa. A jak sprytnie te gadżety działają! Tablica informacyjna na przykład radośnie dezinformuje, że tramwaj, który właśnie odjechał odjedzie dopiero za trzy minuty. Zaś pewien automat do sprzedaży biletów bardzo ochoczo połykał monety, a gdy przyszło do wydawania reszty i biletu zamrugał, wyświetlił komunikat, że ma awarię i zgasł. Odczekał kilka przystanków i włączył się. Po czym procedura powtórzyła się.

 

Cdn.

Dodaj komentarz