Parla męt reaktywacja

Klub Nowoczesna zgłosił ponad 1000 poprawek do projektu ustawy o Sądzie Najwyższym autorstwa posłów PiS poinformowała Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. Po co? Aby „służyły do dyskusji nad tym jak ma wyglądać polski wymiar sprawiedliwości”. Nie posłużyły. Zostały odrzucone w jednym głosowaniu bez zapoznawania się z nimi, bez dyskusji.

Warto w tym miejscu przypomnieć analogiczną sytuację z okresu, gdy rządziła partia opozycyjna. Do ustawy budżetowej Ruch Palikota zgłosił prawie 6.000 poprawek. Platforma wtedy także rozprawiła się z wszystkimi na raz. Zrobiła to jednak bardziej finezyjne. Ponieważ dotyczyły jednej kwestii — prawie 70 milionów złotych w Funduszu Kościelnym, więc sama złożyła poprawkę przenosząc 94 miliony złotych z Funduszu Kościelnego do nowej rezerwy celowej, nazwanej „Fundusz Kościelny”. To sprawiło, że poprawki zgłoszone przez Ruch Palikota stały się bezprzedmiotowe, a zajmowanie się nimi straciło sens. Jak widać potrzeba jest matką wynalazku, a psucie demokracji ma bogatą tradycję i zaczęło się praktycznie od razu, zaraz po porzuceniu pozbawieniu demokracji przymiotnika „socjalistyczna”.

Najzagorzalsi zwolennicy partii rządzącej powinni zacząć już szukać winnych galopady cen i zapaści gospodarczej. Głównym kandydatem jest Unia Europejska, której Polska jest częścią. To przecież oczywiste, że domaganie się od jakiegokolwiek kraju przestrzegania zasad, umów i traktatów jest bezczelnym wtrącaniem się w jego wewnętrzne sprawy i godzeniem w jego suwerenność. Na przykład węgiel. Jeśli Unia odchodzi od niego na rzecz innych źródeł energii i przeznacza na to środki, a my wbrew rozsądkowi i własnemu interesowi właśnie na węgiel stawiamy, to to nie jest bezczelne wtrącanie się? Zwłaszcza, że mamy bogate tradycje. Niemal pół wieku temu wielki przywódca rzucił hasło „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” i postawił na węgiel, który wtedy ochrzczono mianem „czarne złoto”. Co udało się osiągnąć? 20 stopień zasilania, niedobory energii, kartki na cukier i praktyczne bankructwo państwa. Czy opieranie się na rozwiązaniach rodem z XIX wieku pozwoli na rozwój w wieku XXI? Gdyby ktoś upierał się przy fabryce dorożek konnych w miejsce fabryki samochodów wszyscy pukaliby się w głowę. A uzależnianie przyszłości od wyprzedawanego na potęgę przez inne kraje paliwa, którego praktycznie już nikt nie chce, wielu uważa za sensowne.

Czym obecny sejm różni się od sejmu z czasów PRL-u? Tym, że ustawy nie są przyjmowane jednomyślnie. Ponieważ jednomyślne są tylko partie. A i to nie zawsze jeśli chodzi o opozycję. Gdy PiS jest jednogłośnie ‚za’, to PO jest równie jednogłośnie ‚przeciw’ i vice versa. Żadnej dyskusji, namysłu, refleksji. Jaki to ma związek z demokracją? Oczywiście żadnego. Ale opozycja zamiast tłumaczyć to przy każdej okazji opowiada o jakichś wyimaginowanych Polakach, którzy „nie zgodzą się”, „nie pozwolą”, „nie dopuszczą”. A Polacy zachodzą w głowę kim są ci, którzy z taką swadą o Polakach opowiadają. Marsjanami? Chcieliby także zrozumieć jak to możliwe, że ludzie, którzy łamali prawo, naginali procedury, nadużywali władzy, pozostali bezkarni i teraz ją sprawują? Kto tolerował ordynację wyborczą dzięki której ugrupowanie, które dostało 7 raz więcej głosów od innego wprowadza do sejmu prawie 15 razy więcej posłów?

Populiści prześcigają się w ustalaniu daty „śmierci demokracji”. Niewykluczone, że po to, by także móc zacząć świętować co miesiąc. Prawda zaś jest taka, że pierwszy gwóźdź do trumny wbito zaraz po transformacji, wprowadzając ordynację proporcjonalną, a drugi wpisując ją do Konstytucji. Mimo to nie można nie postawić fundamentalnego pytania: jak to możliwe, że wykształceni ludzie nie rozumieją podstawowych zjawisk, zależności, nie potrafią wiązać skutków z przyczynami? Poparcie jakim cieszy się partia rządząca każe domniemywać, że polska szkoła niczego nie uczy. Potwierdzili to zresztą ostatnio sami nauczyciele przekonując, że nie tyle uczą, ile pracują w branży usług edukacyjnych. I robota im się należy jak psu micha.

Tak czy owak obserwując to, co dzieje się w tak zwanym parlamencie trudno uwierzyć, że posłowie działając w interesie suwerena wprowadzają oczekiwane przez niego, korzystne zmiany. Tempo prac sugeruje raczej, że wykonują polecenia. Czyje? Można zgadywać.


Tytuł nawiązuje do wpisu sprzed pięciu lat. Czyli do czasów, gdy nawet portal gazeta.pl uważał użytkowników za partnerów, a nie dojne krowy.

Dodaj komentarz