Parazyty na wakacjach

Z niewielkim opóźnieniem dotarło do mnie, że Kazik Staszewski skończył niedawno, ściślej 12 marca, sześćdziesiąt lat. Ponieważ interesuję się bardziej muzyką niż wiekiem muzyków, zazwyczaj umyka mi ile lat kończy ten czy tamten z moich ulubionych wykonawców. Tym razem o urodzinach Kazika było dość głośno, więc nie udało mi się ich przeoczyć. Ale nawet to nie skłoniłoby mnie do napisania o tym wiekopomnym wydarzeniu, gdyby nie „Nie”.

Jak wiadomo strażnik moralności i dobrego imienia papieża, Daniel Obajtek, postanowił uwolnić rodaków od dylematu kupić czy nie kupić tygodnik „Nie” przy okazji tankowania najtańszego na świecie paliwa na stacji Orlenu. Ponieważ tak się złożyło, że potrzebowałem gazety, nie żeby zaraz czytać, a długo by wyjaśniać po co, więc kupiłem sobie „Nie”. A skoro kupiłem, to przejrzałem. I natknąłem się na artykuł pewnej pani, która podziwiała Kazika za to, że nie dostrzegał mankamentów komuny, ale odzyskał wzrok natychmiast po jej upadku czemu dał wyraz w takich utworach jak „Jeszcze Polska”, „Na mojej ulicy”, „100.000.000”.

Wszystkie te piosenki, czy może utwory, już wtedy wydawały się jakieś nieszczere. W „Jeszcze Polska”, piosence wydanej raptem rok po obaleniu komuny, Kazik pyta się: „Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?” Kto uczynił? Ci, którzy właśnie próbują postawić na nogi zrujnowanego przez komunistów bankruta? Po latach potwierdziło się zresztą, że Kazikowi nie przeszkadza zamordyzm, a dobre państwo to takie, które daje. Jemu. W wywiadzie udzielonym w roku 2018 „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, gdy trudno było już nie dostrzec spustoszeń jakie PiS czyni, cieszył się, że w moje życie PiS nie ingeruje bardziej, niż ingerowała Platforma, tu się nic nie zmieniło. Choć jednak w jego życie PiS nie ingeruje, to w jego życiu dużo się zmieniło, ponieważ ludzie, choćby mój syn, mają 500 plus, a ja mam swoje 40 tys. plus, bo tyle rocznie oddał mi PiS z tego, co mi Platforma zabrała, ograniczając koszty uzyskania przychodu. Oczywiście można dyskutować, czy my zasługujemy na tę ulgę podatkową, ale skoro ją przywrócono, to dlaczego mam się nie cieszyć?

Ostatnio doskonale wstrzelił się z przekazem wyśpiewując o bólu, który bywa większy lub mniejszy. Miałki tekst — „limuzyny dwie, jedna, cały cmentarz twój, lepszy niż mój” — narobił sporo zamieszania. Skojarzony z właściwą osobą wywarł wrażenie na nadgorliwcach, którzy doprowadzili do zgonu Listy Przebojów Programu Trzeciego i odejścia prowadzącego ją Marka Niedźwiedzkiego. Utwór znalazł się na płycie „Zaraza”, obok utworów tak wysublimowanych tekstowo, że kompletnie nie wiadomo o co w nich chodzi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że o nic. Choć nie można wykluczyć, że zaistniała potrzeba czy pokusa opowiedzenia o czymś, ale tak, by się wyraźnie nie opowiedzieć po żadnej ze stron. Na przykład w utworze „Demokracja” Kazik zdaje się sugerować, że zamordyzm jest zdecydowanie lepszy.

Dlaczego stado nie pojmujące
Zbieranina co tyle wie co zje
Dlaczego owe bez dusz upiory
Kontrolują i ciebie i mnie
Gdy dłonie swoje do wody włożę
Dla nikogo dzisiaj nie ma mnie już
Nasycenie swe powoli odłożę
I wezmę pistolet i nóż
Demokracja, Demokracja
Parazyty na wakacjach

Być może są fani, na których ten bełkot robi wrażenie. Wspomniana wyżej pani z „Nie” przestała lubić Kazika, dlatego, że „kiedyś był po stronie tych ludzi, którzy mają przejebane w życiu będąc wyklętym ludem ziemi”. Niestety, opowiadanie o dziesięcioletnich prostytutkach („Na mojej ulicy”) nie oznacza „bycia po stronie”. Zwłaszcza, że gdyby ta dziewczynka zaszła w ciążę, to Kazik nie pozwoliłby jej jej usunąć, bo podobnie jak redaktor Mazurek uważa, że aborcja to zabójstwo.

Z Kazikiem problem jest zupełnie inny zgoła. Kilka lat temu przed oficjalną premierą do internetu wyciekły nagrania kilku wykonawców, ale tylko jeden z nich, Kazik, z wrodzoną kulturą i taktem zwrócił się do swoich fanów: Złodziej jest złodziejem i na to nie ma wpływu, zresztą i tak wkrótce go dopadniemy. Ale każdy, kto się schylił po kradzione, jest dla mnie kurwą marną. Dlaczego? Bo ta płyta była dla mnie najważniejszą od wielu, wielu lat – tym bardziej boli, że ten czy ów bez zastanowienia nasrał na nią. Tego się doprawdy nie spodziewałem. I każdy, kto to zrobił (a są też tacy, co bez krępacji chwalą się tym) niech się do mnie nie zbliża, bo ręki mu nie uścisnę. Na występy również nie zapraszam.

Znajomy, który był wielkim fanem Kazika, zbierał jego płyty, ganiał na koncerty, gdy usłyszał te słowa poszedł do kuchni, przyniósł kosz na śmieci, zgarnął do niego wszystkie płyty, dorzucił jakieś pamiątki, koszulki i wszystko razem wywalił do zsypu (wtedy jeszcze nie było obowiązku segregowania odpadów). Ja zostawiłem sobie parę, ale… Gdy tak sobie teraz o tym myślę, to też powinienem posprzątać. Nie, nie dlatego, że go nie lubię, ale dlatego, że przecież do jego twórczości już raczej nigdy nie wrócę, ponieważ nie ma do czego wracać — nie wyróżnia się ani muzycznie, ani tekstowo. Ileż można słuchać o skurwysynach, co uczynili ziazi tej krainie, albo o groszach, których było tuzin? O potrzebie posiadania kutasa na prąd? O ostatnich dokonaniach nie wspominam, bo nie byłem w stanie wytrzymać do końca żadnego utworu.

Jest tyle pięknej muzyki, jest tyle niebanalnych tekstów, w których o coś chodzi. U Kazika próżno szukać jednego i drugiego.

 

PS.
Kultowa płyta kultowego zespołu Pink Floyd „The Dark Side Of The Moon” (Ciemna strona Księżyca”) kosztuje w Empiku 31,99 zł. Kultu płyta „Hurra”, na którą ktoś nasrał, a która jest najważniejszą od wielu, wielu lat, kosztuje w Empiku 43,99 zł.

 

Dodaj komentarz