Paranoja i schizofrenia

Wyobraźmy sobie muzeum. W muzeum znajdują się eksponaty. Przeważnie leciwe. Zostały zgromadzone po to, by dać świadectwo historii. Oto zdjęcie hitlerowskiego oficera. Dzieci patrzą, podśmiewają się, szturchają, jak to dzieci. Lekko zdumiona natomiast jest starsza wychowawczyni. Ponieważ na czapce ani na mundurze oficera nie może dostrzec charakterystycznego orła i swastyki. Idą dalej. Żołnierze radzieccy, u których boku nasi wyzwalali Polskę spod jarzma. Też coś z nimi nie tak… A, no tak! Brakuje czerwonej gwiazdy na czapce i mundurze. A oto zdjęcie słynnej bramy Stoczni im…. Zaraz. A gdzie się podział patron stoczni?

Niemożliwe? Pozornie tak. Ale tylko pozornie. Ponieważ partia na okrągło odwołująca się do historii, po trupach dążąca do prawdy najprawdziwszej uważa, że stare nazwy, symbole „propagują”. A skoro tak, to prawda historyczna prawdą historyczną, a dzieci i młodzież należy chronić.

Władze Gdańska postanowiły przywrócić oryginalny wygląd jednej z bram stoczni. Montaż napisu „Stocznia Gdańska imienia Lenina”, który pamiętamy choćby z relacji ze strajków w sierpniu 1980 roku, rozpoczął się w niedzielę przed północą. Na bramie pojawiły się też napisy z tamtego okresu: „Proletariusze wszystkich zakładów, łączcie się”, „Dziękujemy za dobrą pracę”, a także postulaty strajkowe. Pojawił się też metalowy Order Sztandaru Pracy.

Powrotowi na bramę napisu z Leninem sprzeciwia się… komisja zakładowa NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańsk. Zarzuca prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi (osobiście podjął decyzję w sprawie napisu), że w ten sposób „propaguje symbole komunistyczne” (sic!), co jest sprzeczne z prawem. – W 1990 roku razem z grupą stoczniowców zdejmowaliśmy z bramy napis „Stocznia im. Lenina” i to było dla nas wszystkich wielkie święto – tłumaczy sprzeciw Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej „Solidarności”. – Nie rozumiem, dlaczego, w obliczu takich konfliktów społecznych, jakie mamy, prezydent Gdańska tę atmosferę teraz jeszcze podgrzewa. Dla nas, szczególnie dla starszych stoczniowców to prowokacja! Rany po komunizmie się jeszcze nie zabliźniły, proces Grudnia ’70 się nie zakończył, a prezydent, który odwołuje się do solidarnościowych idei, chce przywrócić komunistyczne symbole. Kilku moich kolegów zapowiedziało, że jak tylko Lenin pojawi się na bramie, to go zdejmą. Dajemy więc prezydentowi czas na wycofanie się z tej decyzji, inaczej zorganizujemy referendum.

Nie byłoby w tym nic nagannego, bo przecież działacz związkowy nie musi się wyróżniać ani wiedzą, ani inteligencją, ani rozsądkiem. Do „protestu” dołączyli jednak posłowie. Czyli ludzie, od których wymagamy posiadania zbędnych u działacza związkowego cech. Przeciwko odtworzeniu bramy nr 2 w historycznym kształcie zaprotestowali posłowie PiS Anna Fotyga, Andrzej Jaworski i Maciej Łopiński. Złożyli nawet zawiadomienie do prokuratury, bo ich zdaniem „istnieje możliwość popełnienia przestępstwa przez prezydenta Gdańska”. A konkretnie: prezydent Gdańska propaguje idee komunistyczne.

Niewykluczone, że posłowie pójdą za ciosem i zaczną teraz pozywać dyrektorów muzeów i wydawców podręczników szkolnych oraz autorów opracowań historycznych. Bo na to, że udadzą się z wizytą do specjalisty raczej się nie zanosi.

Dodaj komentarz