Pali się

W Średniowieczu płonęły stosy. Teraz płoną wysypiska śmieci. Co to oznacza? Że — zgodnie z tym, co obiecywał p. prezydent w ONZ w Ameryce — wracamy do korzeni.

Partyjusiąteczko Razem po zdobyciu dotacji aktywność wykazywało sporadycznie. Przed zbliżającymi się wyborami uaktywniło się i zaproponowało rozwiązanie palącego problemu płonących wysypisk. Otóż wysypisko przestanie płonąć natychmiast po natychmiastowej dymisji marszałka województwa Bodana (imię marszałka za portalem gazeta.pl, który o sprawie informuje za portalem onet.pl, który wszakże imię podaje prawidłowo, co oznacza, że dziennikarze Gazety informacje z pierwszej ręki nieco przetwarzają w celu uwiarygodnienia) Jarota z PSL. Razem z Razem rozliczenia lokalnych władz domaga się PiS żądając wyciągnięcia konsekwencji służbowych i politycznych wobec osób, które podejmowały decyzje w sprawie wysypiska. Mogły zapobiec tak ogromnemu nagromadzeniu odpadów niebezpiecznych na tym terenie, jednak tego nie zrobiły — tłumaczy Onetowi radna PiS Marta Grzeszczyk, szefowa Komisji Ochrony Środowiska w łódzkiej Radzie Miejskiej.

Co nie można, lecz trzeba było zrobić najlepiej ilustruje fakt, że wysypisko działało, choć zarządzającej nim firmie pozwolenie na składowanie odpadów wygasło pod koniec kwietnia. Nie skłoniło to ani polityków lokalnych, ani służb państwowych do działania. Nielegalnie działającym wysypiskiem nie zainteresowała się ani policja narodowa, ani narodowa prokuratura, ani wszelkie możliwe narodowe służby specjalne, ze zmodernizowaną strażą marszałkowską włącznie. Dlatego pomysł koalicji Razem z PiS-em należy poprzeć obiema rękami — wymiana kadry w samorządach na pisowską pozwoli ugasić dotychczasowe pożary i zapobiec przyszłym.

Do Polski całymi latami sprowadzono śmieci z całej niemal Europy. To dowodzi, że pragmatyczni Niemcy, Włosi czy Szwajcarzy, którzy je do nas ekspediowali, mają łby na karku i wiedzą, że zanieczyszczenia zatrzymują się na granicy. Smród i toksyny z płonących wysypisk także nie odważą się jej przekroczyć.

Pod Zgierzem miało dojść do utylizacji śmieci, jednak jak na zawołanie pojawił się ogień i śmieci utylizują się same. Prokuratorskie śledztwo z dużym prawdopodobieństwem wykaże, że spalarnia śmieci działająca na wolnym powietrzu jest nielegalna i działa niezgodnie z przepisami. Po dojściu do tego szokującego wniosku zapewne zostanie umorzone.

Jak społeczeństwo podchodzi do problemu skażenia? Tak jak PiS do niepełnosprawnych — nie chce nagłaśniać. Zwłaszcza, że na terenach skażonych ludzie się budują, uprawiają ziemię. Po co ktoś ma o tym wiedzieć? Z podesłanego przez Zielony Kwiat jeżącego włosy na głowie artykułu w Newsweeku o składowisku odpadów po dawnych Zakładach Chemicznych „Zachem” w Bydgoszczy:

Gdy naukowcy z AGH zaczęli badać te tereny […] nie sądzili, że trafią na skażenie o tak wielkiej skali. Ślady po dawnej produkcji są nie tylko na składowiskach odpadów. Wypełzły spod nich, migrują pod ziemią. Udało się zlokalizować pięć ogromnych chmur, które wyniosły zanieczyszczenia już poza teren dawnego „Zachemu”, w rejon domów. Szacują, że skażony obszar obejmuje 2,5 tys. hektarów. Chmury zanieczyszczeń – jak zauważyli – przemieszczają się sukcesywnie. Część niebezpiecznie zbliża się do innych bydgoskich osiedli, część płynie w kierunku obszaru chronionego Natura 2000 i Wisły. Jeżeli dostaną się do rzeki, a nią do Bałtyku, możemy mieć katastrofę ekologiczną na skalę dotąd w Europie niespotykaną.

Co na to miejscowi? Robią co mogą, żeby o skażeniu nikt się nie dowiedział, bo

niektórzy, nieświadomi, sprowadzili się niedawno w te okolice, zbudowali domy. Inni mają tu pola, uprawy. Jeśli zrobi się głośno o skażeniu, kto od nich kupi dom albo to, co zbiorą z pól?

Owszem, jest ‚nie kradnij’, ‚nie dawaj fałszywego świadectwa’, ‚nie cudzołóż’, nawet ‚nie zabijaj’, ale ‚nie truj bliźniego swego’ nie ma. Czyli oferowanie skażonej żywności grzechem nie jest. Nie jest nim także zatajanie informacji, że sprzedawana działka jest skażona.

Co na to władze z radnymi PiS-u na czele? Nic. Czekają. Gdy ludzie zaczną masowo umierać zaczną domagać się dymisji i kar, ponieważ można było zapobiec rozprzestrzenianiu się skażenia, jednak nie zrobiono tego.

Czy wysyp pożarów wysypisk jest przypadkowy? Czy wkrótce nie zapłonie kolejne? Nie wiadomo. Jednak bardzo trudno będzie uwierzyć w ustalenia prokuratury, jeśli już teraz odpowiedzialnością obarczane są lokalni politycy, choć to do do zadań organów państwa jest egzekwować prawo. Jak to możliwe, że firma nielegalnie prowadzi wysypisko i nikt się tym nie interesuje? Ile w Polsce jest nielegalnych wysypisk i nielegalnie działających firm, na których działalność państwo przymyka oko?

Pożary wysypisk

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. W poniedziałek (29 maja 2018 r.) wieczorem zapaliło się składowisko chemikaliów w miejscowości Wszedzień k. Mogilna (Kujawsko-Pomorskie). Pytanie brzmi: gdzie jest władza i co robią wszelkie możliwe słuzby? Jeśli nie potrafią przypilnować wysypisk, to jak ochronią nas przed terrorystami?

  2. TVN24:

    Serię rozpoczęło składowisko w Siemianowicach Śląskich, które spłonęło 18 kwietnia. Następne było w Łabiszynie (kujawsko-pomorskie) – 13 maja. Dziesięć dni później pożar strawił odpady w warszawskiej sortowni śmieci. Z ogniem walczyło 40 zastępów straży pożarnej.

    W piątek wybuchł pożar na składowisku odpadów w Zgierzu. W sobotę ogień zajął składowisko starych opon w Trzebini.

    Każdy z pożarów rozpoczął się w nocy. Wszystkie składowiska błyskawicznie stanęły w ogniu. Jak ustaliła reporterka „Faktów”, w Trzebini płomienie buchnęły jednocześnie w kilku miejscach. Wyglądało to tak, jakby ktoś zadbał, by jak najmniej udało się uratować przed ogniem. Właściciel składowiska jest nieuchwytny. Podobnie jak ten ze Zgierza.

    Przepisy są tak sprytnie napisane, że utylizacja przez podpalenie to czysty, wielomilionowy zysk dla firmy. Jakoś nie słychać Ziobry ryczącego, że „winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności”. Nawet o tym czy szukają nieuchwytnych właścicieli cisza. A wysypiska płoną i syczą.