Oto prezydenta dziedzictwo duchowe…

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji poinformowała, że jednomyślnie stwierdziła naruszenie zapisów ustawy o radiofonii i telewizji, według których audycje „nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość”. Rada nie zdradziła które i z czym konkretnie sprzeczne są słowa Figurskiego i Wojewódzkiego.

Jeśli nie jest zbyt istotne, że członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji to kolejno PO, SLD, PO, PSL, SLD, to bardzo istotnie jest, że ten państwowy organ może odebrać stacji koncesję nie dlatego, że zostało naruszone prawo, tylko dlatego, że większością głosów uznał, że zostało. Innymi słowy nie liczy się to, co ktoś mówi i co to oznacza, ale to, co organ państwowy z tego zrozumiał. Lub chciał zrozumieć.

Można, a nawet trzeba domniemać, że gdyby Figurski i Wojewódzki swoje audycje prowadzili w Radiu Maryja, to Na podstawie przeprowadzonej analizy stwierdzono, że wypowiedzi, które padły na antenie Radia Maryja, miały charakter nie tylko nierównego traktowania, ale były także dyskryminujące ze względu na narodowość. Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, na podstawie art. 10 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji wzywam nadawcę programu Radio Maryja do zaniechania działań polegających na emitowaniu audycji, które mogą zawierać treści dyskryminujące ze względu na narodowość. I tyle. Nikt by nie wyleciał, o jakichkolwiek sankcjach nawet mowy nie ma. A tak Krajowa Rada podkreśliła, że przy rozpatrywaniu sprawy Figurskiego i Wojewódzkiego bierze pod uwagę „wszystkie możliwe działania wynikające z przepisów ustawy o radiofonii i telewizji”.

I w ten oto prosty sposób państwo środkowoeuropejskie pod względem wolności słowa i traktowania wolnych mediów zaczyna nieco przypominać państwo wschodnioeuropejskie. Niestety, nieco nie jest satysfakcjonujące. Ale od czego inwencja? Polak, a na pewno władza, potrafi. W Rosji znowelizowano ustawę o zgromadzeniach publicznych. Nakłada ona obowiązek zgłoszenia każdej, nawet najmniejszej manifestacji i uzyskania na nią zgody. Za złamanie prawa grożą drakońskie kary. W Polsce znowelizowano ustawę o zgromadzeniach publicznych. Zgodnie z jej zapisami urzędnik może zakazać manifestacji z „innych ważnych przyczyn państwowych”. Każda manifestacja musi także mieć organizatora, który odpowiada materialnie za ewentualne szkody. Ponieważ te nowe uregulowania tkwią mentalnie w PRL-u prawdopodobnie zostanie także reaktywowana zapomniana już całkowicie instytucja „ścieżek zdrowia” dla uczestników nielegalnych manifestacji. I tak oto stajemy się państwem wschodnioeuropejskim w środku Europy odczuwając więź duchową z bratnim narodem.

Prawo i Sprawiedliwość stanęło w takim rozkroku, że zasługuje na umieszczenie w księdze rekordów. Z jednej strony z całych sił broni wolności, więc zapowiedziało, że ustawę o zgromadzeniach zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego. Z drugiej strony chce ograniczenia wolności składając w Sejmie dwa projekty ustaw zakazujących in vitro. Jeden z projektów za stosowanie in vitro przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Trzeba pamiętać, że in vitro jest sprzeczne z doktryną, która głosi, że „dawcą” życia jest bóg. Kościół ubzdurał sobie jednak, że jak komórka jedna z drugą połączy się sama, to dzięki bogu, a jak nie, to nie. A nawet dziecko w przedszkolu wie, że jak bóg nie zechce, to się nie połączy, choćby nie wiem co. Ani chybi biskupom ubzdurało się, że bóg nie istnieje i teraz to oni muszą o wszystkim za niego decydować. Wolną wolę, drodzy parafianie, możecie więc sobie wsadzić. Wiecie gdzie. Nie z biskupami te numery.

Pora dokończyć tytuł: Oto prezydenta dziedzictwo duchowe: jeszcze nie skoczyli, już upadli na głowę. Bowiem Gazeta, niczym Trybuna Ludu, drukuje listy potępiające: Gdy dowiedziałam się, co powiedzieliście, chciało mi się płakać. Taka straszna niesprawiedliwość. Nie zasłużyłyśmy na te słowa, choć nasze dziewczyny rzeczywiście pracują na kolanach. Tak sobie życzą pracodawcy. W porządnym domu nie używa się odkurzacza ani mopa, powiedziała Polka, pierwsza, do której trafiłam, gdy w 2005 r. przyjechałam do waszego kraju. Dom był trzypiętrowy. Mam tak zniszczone kolana, że do śmierci nie założę sukienki. Aż się prosi zapytać: Adamie, czy wiesz w jaką szmatę przekształca się Twój organ? Warto było za to siedzieć? Dziś Gazeta Wyborcza przyłącza się do chóru histeryków, a co zrobi jutro, gdy w oparciu o ten przepis [w znaczeniu wskazówka określająca sposób wykonywania] zaszczuty zostanie któryś z jej dziennikarzy? Walka o wartości, wolność słowa polega tylko na gardłowaniu w obronie naszych?

Dodaj komentarz