Normalna rodzina

Dzieło Wojciecha Roszkowskiego, „1945-1979 Historia i Teraźniejszość”, zwane szumnie podręcznikiem ma niezaprzeczalne walory poznawcze. Ponieważ interesuję się muzyką, więc zainteresowałem się rozdziałem ósmym zatytułowanym „Rewolta młodzieżowa”. Owa rewolta rozpoczęła się w miejscowości Port Huron w amerykańskim stanie Michigan w dniach 11-15 czerwca 1962 roku, ale pewności nie ma.

Niektórzy autorzy datują początek rewolty lat sześćdziesiątych na 1962 r., gdy w miejscowości Port Huror w amerykańskim stanie Michigan w dniach 11-15 czerwca zebrała się konwencja organizacji Studenci na Rzecz Demokratycznego Społeczeństwa (SDS). Uchwaliła ona „Oświadczenie z Port Huron”, manifest programowy, dotyczący ni mniej, ni więcej, tylko budowy nowego społeczeństwa, nowego człowieka i nowego świata. Grono niedojrzałych młodych ludzi uwierzyło w swą misję zbawienia ludzkości.

Tu warto, a nawet należy zauważyć, że język polski, w przeciwieństwie do rosyjskiego, doskonale obywa się bez zaimków osobowych ‚ja’, ‚ty’, ‚on’, ‚oni’. Sam czasownik odpowiednio użyty pozwala jednoznacznie określić osobę, której działanie opisuje. Dlatego nie mówi się ‚ty idziesz’, ‚ja piszę’, ‚oni śpią’, ponieważ wystarczy powiedzieć ‚idziesz’, ‚piszę’, ‚śpią’, żeby nikt nie miał wątpliwości kto co robi. Wygląda na to, że Roszkowski tłumaczył swe wiekopomne dzieło z języka obcego, ponieważ przy czasownikach często stoją zaimki — ‚uchwaliła ona’, ‚uznali oni’ itp.

„Rewolta  młodzieżowa” zaczęła się w Stanach, a jej manifestem była piosenka Boba Dylana.

Swego rodzaju hymnem zapowiadającym rewolucję lat sześćdziesiątych była pieśń Boba Dylana Times, They Are A-Changing („Czasy się zmieniają”) z jesieni 1963 r., utrzymana w konwencji katastroficznej pieśni ludowej.

Tutaj następuje pomieszanie z poplątaniem zespołów amerykańskich i angielskich ilustrujące owe zmiany.

Aspiracje młodego pokolenia Amerykanów znajdowały wyraz w modnych przebojach, które kwalifikowano coraz częściej ogólnym mianem właśnie rock and roll. Stale przesuwano granicę wrażliwości w muzyce rockowej, w której popularność zdobywały zespoły grające coraz głośniej. To oczywiście też jest rzeczą gustu, ale co gorsza zaczęto manipulować warstwą tekstową, używając coraz bardziej dosadnych słów. To zaś wykraczało już poza obręb muzyki jako takiej. Dotyczyło to takich supergwiazd jak The Beatles, The Doors, The Rolling Stones, Jimi Hendrix czy Janis Joplin.

Wypada westchnąć głęboko, przeżegnać się i podziękować Bogu, że w Polsce w owych czasach była cenzura i zamordyzm, więc żadna rewolta, z obyczajową włącznie, tu nie groziła. Co prawda zespoły usiłowały grać głośno, ale warstwy tekstowej pilnował cenzor. Zachód gnił sobie w najlepsze, a Polska kwitła jak na przedmurze chrześcijaństwa przystało.

Relacje damsko-męskie są częścią składową każdej cywilizacji. W historii zawsze regulowane były zwyczajem i prawem w celu chronienia podstawy życia społecznego. Każda cywilizacja, która rezygnowała ze ścisłego określania zasad w tej dziedzinie, prędzej czy później upadała, co udowodnił jeszcze przed II wojną światową wybitny angielski, przedwcześnie zmarły antropolog Joseph D. Unwin (1895-1936). Przebadał on 80 dawnych plemion i 6 znanych cywilizacji na przestrzeni 5 tys. lat historii. Wyniki jego prac naukowych dowodziły że narody po osiągnięciu dobrobytu stają się coraz bardziej liberalne w odniesieniu do moralności seksualnej i w rezultacie tracą kreatywność, spójność, impet i cele. Jego praca „Seks i kultura” (1934) zrobiła duże wrażenie. Jednakże w okresie rosnącego szybko dobrobytu w krajach zachodnich lat sześćdziesiątych, fascynacji skrajną wolnością i odrzucaniem wszelkich tabu oksfordzki profesor J. D. Unwin stał się po prostu niemodny. Warto przypomnieć tu upadek cywilizacji Grecji starożytnej lub imperium rzymskiego wiązany zawsze z deprawacją moralną.

Dlaczego Roszkowski nie wspomniał o cywilizacji egipskiej, żydowskiej, mezopotamskiej, macedońskiej, azteckiej i wielu, wielu innych, którym kres położył dobrobyt i rozwiązłość? Dlaczego w podręczniku do historii i teraźniejszości z XXI w. powołuje się na antropologa, którego próżno szukać w polskiej Wikipedii, choć w rosyjskiej jest?

Dosłowność w ukazywaniu seksu i przemocy zdominowała ekrany kinowe i telewizyjne. Zaspokajanie potrzeby przyjemności bez odpowiedzialności za swe czyny stało się wyznaniem wiary młodego pokolenia. Komercjalizacja życia na Zachodzie powodowała szybką popularyzację nowych wzorów. Choć obniżanie konwencjonalnych barier między ludźmi miało i dobre strony, stwarzało jednak niebezpieczeństwo negacji jakichkolwiek norm moralnych. Iluzja wolności bez odpowiedzialności, potęgowana używaniem narkotyków, prowadziła do rozczarowań i depresji. Proste doświadczenie uczy, że jest to droga donikąd.

Pietyzm, z jakim Roszkowski omówił amerykańską rewoltę budził obawę, że jej odpowiednikiem w Polsce będą takie gwiazdy jak Czerwone Gitary, Skaldowie, Omega czy Helena Vondráčková. Na szczęście obawa okazała się płonna, ponieważ nie pomylił krajów, choć nie zadał sobie trudu by sprawdzić w jakich latach działali artyści, których przypisał do lat siedemdziesiątych.

Muzyka lekka miała swoje wzloty, mimo iż bywała nadal przedmiotem manipulacji propagandy, która forsowała festiwale piosenki żołnierskiej czy sowieckiej i zaniżała poziom festiwali opolskich. W radiu i TV dominowały przeboje rodzimych gwiazd, jak Maryla Rodowicz czy Anna Jantar. Świetnie przedstawiała się sytuacja w piosence literackiej, dzięki istnieniu krakowskiej Piwnicy Pod Baranami (Leszek Długosz, Piotr Skrzynecki), poznańskiego „Teja” [kabaret nazywał się Tey] czy warszawskich kabaretów „Owca” Jerzego Dobrowolskiego, „Pod Egidą” Jana Pietrzaka czy „Dudek” Edwarda Dziewońskiego. Liczne sukcesy odnosiła Ewa Demarczyk, mieszkająca we Francji Anna Prucnal oraz Urszula Dudziak i Michał Urbaniak, należący do czołówki jazzowej w USA. Dzięki krakowskiemu festiwalowi piosenki studenckiej wypłynął wielki talent Jacka Kaczmarskiego. Pod koniec dziesięciolecia pojawiła się nowa fala muzyki rockowej wraz z powstaniem i ogromną popularnością takich zespołów jak „Budka Suflera”, „Perfekt” czy „Maanam” oraz solistki Izabeli Trojanowskiej.

W części IV, „Odprężenie • 1970-1979” w rozdziale dotyczącym przemian kutrowych czytamy

Na początku lat siedemdziesiątych zespół T. Rex wylansował przebój o „dzieciach rewolucji” (Children of the Revolution) zapewne nie zdając sobie sprawy, jak ironicznego i smutnego kontekstu nabierze to określenie. Rewolucja obyczajowa lat sześćdziesiątych zataczała bowiem nowe kręgi, prowadząc do rozkładu tradycyjnych społeczeństw Zachodu.

Propaganda PRL-owska, o której autor nie ma wysokiego mniemania, także uważała, że Zachód nie tylko rozkłada się, ale wręcz gnije. Aby ta zgnilizna nie zainfekowała młodych umysłów w szkołach obowiązkowo uczono języka rosyjskiego i — czasami — jakiegoś zachodniego, a zachodnie płyty były praktycznie niedostępne. Chyba, że kogoś było stać, to mógł sobie je kupić na czarnym rynku względnie zaopatrzywszy się w dolary udać do Pewexu. Nie znając języka młodzi chętnie słuchali T. Rexów i innych zachodnich wykonawców kompletnie nie rozumiejąc jak bardzo ironiczny i smutny był kontekst używanych w piosenkach określeń. Gdyby to wiedzieli nie kładliby na talerz gramofonu płyty Pink Floydów „Ściana”, a jeśli już, to czyniliby to z obrzydzeniem.

Słynna płyta zespołu Pink Floyd The Wall (1979) zawierała pieśń, która stała się niemal hymnem pokolenia. Słowa tej pieśni są wręcz wezwaniem do buntu dzieci przeciw nauczycielom: „Nie potrzebujemy wykształcenia, nie potrzebujemy kontroli myśli. Żadnego sarkazmu w klasie! Nauczyciele! Zostawcie dzieciaki w spokoju!”. Czy jednak ktoś chciałby, by dzieci uczyły dorosłych? A jeśli tak, to czy same dzieci nie straciłyby poczucia bezpieczeństwa? Charakterystyczne dla tego okresu na Zachodzie było usuwanie granic wstydu. Jeszcze w 1968 r. Beatlesi umieścili na swojej płycie piosenkę z prostym pytaniem Why Don’t We Do It in the Road? („Dlaczego nie robimy «tego» na ulicy?”). Podobno natchnienie do tej refleksji naszło Paula McCartneya w Indiach, gdzie zobaczył dwie małpy spółkujące na ulicy. Nie zauważał już większej różnicy między i zachowaniem zwierząt i kulturą ludzi. Oderwany od prokreacji, a nawet uczucia, seks stawał się czynności! rozrywkową, odczłowieczając ludzi.

Obnażywszy zgniliznę Roszkowski zabawił się w muzykologa.

Po rozpadzie zespołu The Beatles, u szczytu popularności stały wówczas takie gwiazdy muzyki rozrywkowej jak The Rolling Stones, Pink Floyd, Bee Gees, Santana, Elton John, Rod Stewart czy szwedzki zespól Abba. Symbolem kontynuacji rewolucji lat sześćdziesiątych była moda punk. Pojęcie to samo w sobie oznacza coś bezwartościowego, śmiecie, oraz pogardę dla estetyki i wartości. W muzyce moda ta przejawiała się agresywnymi i prostymi rytmami oraz buntowniczymi tekstami. Prekursorami punk rocka byli Patti Smith i The Ramones w Stanach Zjednoczonych oraz Sex Pistols w Wielkiej Brytanii.

Na szczęście nie wszystko jeśli nie gniło, to było śmieciem.

Gwoli sprawiedliwości warto dodać, że oprócz prymitywnych i wulgarnych nurtów punkowych rozkwit przeżywał rock symfoniczny, dużo jednak ambitniejszy. Warto wymienić zespoły: Yes, Genesis, Emerson, Lake and Palmer, King Crimson lub muzyka Mike’a Oldfielda, a z polskich zespołów: Budkę Suflera, SBB, Exodus, Riverside, a nawet Skaldów (Krywań, Krywań).

Szczególnie założony w 2001 roku zespół Riverside wyróżnia się na świeżością na tle wymienionych staroci, o których już mało kto pamięta. Przy omawianiu rozwiązłości seksualnej nie można było w podręczniku dla młodzieży nie dać do zrozumienia, że homoseksualizm to zboczenie i nienormalność. Choć rozdział jest poświęcony latom siedemdziesiątym, to

Młodzieżowa rewolta lat sześćdziesiątych przyniosła początek ruchu zrównania praw homoseksualistów z prawami normalnej rodziny. Wypadki z nowojorskiego lokalu Stonewall Inn z czerwca 1969 r. stały się początkiem legendy ruchu gay power („siła homoseksualistów”), a lokal nazwano za prezydenta Baracka Obamy pomnikiem narodowym. Tymczasem chodziło o atak tłumu homoseksualistów na policjantów, którzy z nakazem prokuratorskim sprawdzali doniesienia o burdach i handlu narkotykami w tym klubie. W trzydniowych zajściach brało udział ponad dwa tysiące osób, z których wiele, w tym także policjanci, odniosło rany. Ruch homoseksualistów przyjął metodę znaną z innych ruchów rewolucyjnych. Zastąpił słowo homosexual („homoseksualny”) słowem gay („wesoły”), żeby nadać mu pozytywne zabarwienie emocjonalne.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Roszkowski ma jakąś obsesję na punkcie seksualności. Niestety, lektura „podręcznika do liceów i techników” nie nastraja pozytywnie. Usunięte wywody o „hodowli dzieci” za pomocą in vitro to zaledwie czubek góry lodowej pływającej w szambie.

 

 

 

Dodaj komentarz