No i zaszczepili

W czasach minionych w mediach państwowych, bo innych nie było, czyli, zgodnie z obecną terminologią, zrepolonizowanych, śledzono podróż cytrusów. Bo, choć to teraz wydaje się niemożliwe i wręcz niewiarygodne, cytrusy, winogrona, banany, niektóre warzywa, jak pomidory czy ogórki, a także szlachetne wędliny jak szynka czy baleron, dostępne były albo sezonowo albo wyłącznie w okolicach świąt. Teraz w stronę Polski zmierzały dwa pudełka szczepionek. Ponieważ są to szczepionki amerykańskie, więc amerykańska stacja telewizyjna pilnie śledzi ich trasę i w każdych wiadomościach podaje dokładną informację o pokonanym dystansie.

Propagandowe pranie mózgu odcisnęło piętno nawet na poważnych i cenionych osobach, które ni stąd ni zowąd zaczęły pleść takie duby smalone, że aż strach. Na przykład p. dr Grażyna Cholewińska-Szymańska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie cieszy się, że akcja szczepień została zaplanowana, bo jak by nie została, to mogła by się nie udać. Dobrze się stało, że ta dystrybucja jest jakoś zaplanowana. Dlaczego? No bo gdybyśmy nagle dostali ogromną ilość szczepionek, to po pierwsze nie mielibyśmy jej gdzie przechowywać, po drugie też nie mamy takich możliwości wykonawczych i byłby chaos. Na szczęście mamy niebywale sprawny i kompetentny rząd i niebywale utalentowanego koordynatora do spraw narodowego programu szczepień, więc to, że wprowadzono etapy szczepienia dla poszczególnych populacji to też wprowadza pewien porządek. Wygląda na to, że Pfizer i BioNTech także doszły do wniosku, że przekazanie Polakom dwóch milionów, a nawet miliona dawek jest obarczone zbyt wielkim ryzykiem. Na początek musi im wystarczyć niecałe dziesięć tysięcy, mieszczące się w dwóch pudełkach, po które i tak wysłali dwie furgonetki. Wysłaliby największy na świecie samolot, ale nie zgodziła się na to Unia.

Nastrojowi poddał się nawet prof. Robert Flisiak, który narzekał na procedury. Tak ważną, oczekiwaną i potrzebną szczepionkę należałoby udostępnić bez żadnego trybu. P. prof. latami brał udział w badaniach klinicznych nad lekami i cały czas był podenerwowany, ponieważ przez cały czas mnie drażniły procedury biurokratyczne, które hamowały tempo tych badań klinicznych. Gdy my wypatrywaliśmy kolejnego etapu badań okazywało się, że trzeba jeszcze uzyskać jakąś zgodę, jakiś podpis, jakieś procedury spełnić biurokratyczne. W tym wypadku te wszystkie procedury zostały zminimalizowane. Czas został skrócony. Oczywiście nie w Polsce, bo w Polsce procedury zostały zintensyfikowane do tego stopnia, że odmówiono finansowania kolejnego etapu badań nad polską szczepionką. Tym niemniej zapewnienia, że w przypadku szczepionki na covid instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo leków poszły firmie na rękę, uprościły procedury, nie zwiększa poczucia bezpieczeństwa.

Zwykle jest tak, że minister, a bywa, że sam premier lub prezydent na oczach kamer i przy blasku fleszy wbija łopatę, podpisuje ustawę, przybija stępkę, spuszcza surówkę w hucie lub w inny sposób coś inicjuje.  W tym przypadku było inaczej. Ani premier, ani prezydent, ani żaden minister w propagandowej szopce nie wzięli udziału.  Zaszczepiła się pielęgniarka, która zapewniała, że jest odważna. Gdyby wspomniała o tym raz, można by nad paplaniną przejętej niewiasty przejść do porządku dziennego. Jednak po którymś razie coraz trudniej było opędzić się od myśli, że z tym szczepieniem jest coś nie tak. Jeśli jest zasadne i pożądane, to raczej należałoby oczekiwać przemawiania do rozsądku, a nie epatowania odwagą. Dbanie o swoje zdrowie to przecież bardziej pragmatyzm niż heroizm.

Najpierw więc z wielką pompą przez dyrektora szpitala MSWiA w Warszawie została zaszczepiona pielęgniarka ze szpitala MSWiA w Warszawie, potem dyrektor tej szacownej instytucji, który zawiaduje także tak zwanym Szpitalem Narodowym. Słowem sami swoi. Potem dyrektor wyjaśnił dlaczego  bez obaw warto poddać się szczepieniu. Otóż amerykańskie instytucje, prawdopodobnie w odróżnieniu od polskich, są nieprzekupne. Fud end drag administrejszyn, czyli amerykańska instytucja, która rejestruje leki i szczepionki jest instytucją nieprzekupną i nigdy nie puściła naprawdę niesprowadzonych i bezpiecznych leków. Tak powiedział: bezpiecznych. Przejęzyczył się, czy niechcący powiedział prawdę?

Czy taki cyrk jest w stanie kogoś zachęcić? Przekonać nieprzekonanych, wahających się, niepewnych? Czy przekonanemu o konieczności szczepień nie przyjdzie do głowy, że skoro za całą szopką stoi rząd, który jeszcze niedawno przekonywał, że koronawirus już jest w odwrocie, że „już nie trzeba się jego bać”, że można się uśmiechnąć, bo liczba „nowych przypadków zakażeń spada”, to trzeba sprawę dogłębnie przemyśleć? Zwłaszcza, że nagle w mało zaangażowanych i lękliwych lekarzy wstąpił bojowy duch i stali się bardzo odważni. A może zwietrzyli interes? A dlaczego nie szczepią się przedstawiciele władzy? Czyżby jednak szczepionki nie były tak bezpieczne, prowadziły do zmian genetycznych i zmiany płci? Na pytanie, dlaczego nie szczepi się chociażby prezydent Polski, choć prezydent Ameryki i królowa angielska już się zaszczepili odpowiedzi udzielił jak zwykle niezawodny red. Konrad Piasecki. Otóż według niego prezydent nie zaszczepił się, ponieważ „byłyby zastrzeżenia i krytyka”, że jako pierwszy się szczepi, podczas gdy ta szczepionka potrzebna jest innym, a nie prezydentowi z racji jego wieku i z racji tego, że jest ozdrowieńcem. Choć p. red. zdążył już przyzwyczaić widzów do bezdennej mądrości i przenikliwości, to jednak ciągle czymś potrafi zaskoczyć. Problem bowiem w tym, że szczepionek zakupiono ponad 30 milionów, więc tego typu „argument” jest bardzo miałki.

Mamy zakupionych i zamówionych 3 mln szczepionek na grypęzapewniał swego czasu w Sejmie premier Mateusz Morawiecki. Jak wyglądał „narodowy program walki z grypą” wszyscy mają świeżo w pamięci. Może gdyby w pierwszym dniu zaszczepiono kilkaset tysięcy osób, a nie jedną pielęgniarkę, jednego dyrektora i kilku znajomych, to propagandowe zadęcie miałoby jakieś uzasadnienie. Wygląda jednak na to, że chodzi o zakrzyczenie bezradności, niekompetencji i nieprzygotowania. Przypomnijmy zacytowaną na początku p. dr: gdybyśmy nagle dostali ogromną ilość szczepionek, to po pierwsze nie mielibyśmy jej gdzie przechowywać, po drugie też nie mamy takich możliwości wykonawczych i byłby chaos. Złowieszczo brzmią te słowa w obliczu informacji podanej na Twitterze przez Michała Dworczyka, koordynatora narodowego programu szczepień, że do czwartku do Polski trafi 300.000 szczepionek.

W najbliższych godzinach do 72 szpitali węzłowych przekazanych zostanie 10 tys. szczepionek na koronawirusa. Następnie rozpoczną się szczepienia personelu medycznego. Kolejna dostawa szczepionek (ok. 300 tys. sztuk) trafi do Polski jeszcze w tym roku. #SzczepimySię

Trafi do Polski i co dalej? Z uwagi na coraz skuteczniejszą kontrolę informacji nie dowiemy się przecież ile dziś rzeczywiście zaszczepiono osób i ile szczepionek zmarnowało się. Nikt już nie wierzy w podawane przez ministerstwo dane dotyczące liczby zakażeń, testów, zgonów. Nie wiadomo także jak rozumieć rozporządzenie, w którym stoi czarno na białym

§ 26. Od dnia 31 grudnia 2020 r. od godz. 19.00 do dnia 1 stycznia 2021 r. do godz. 6.00 na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej przemieszczanie się osób przebywających na tym obszarze jest możliwe wyłącznie w celu:
1) wykonywania czynności służbowych lub zawodowych lub wykonywania działalności gospodarczej;
2) zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego.

W sytuacji gdy podpisany pod nim prezes Rady Ministrów mówi, że te nasze bardzo jednoznacznie zapisane sformułowania mogą być kwestionowane i żeby zaadresować te problemy zdecydowaliśmy się na przykład uregulować kwestie kar, mandatów za nieprzestrzeganie rygorów w ustawie. […] Sformułowaliśmy ten zapis, ten postulat, ten dezyderat, to obostrzenie w formie jednoznacznej pokazując na wielkie ryzyka, które mogą się wiązać z przemieszczaniem się. Dlatego bardzo mocno apeluję  o to, żeby do tego przemieszczania nie dochodziło, żeby spędzić święta we własnym gronie najbliższej rodziny. A co do tego czasu sylwestrowego, to bardzo mocno ograniczyliśmy tam jakiekolwiek działania gospodarcze, działania o charakterze imprez okolicznościowych zarówno poprzez zakwaterowanie jak również poprzez zakaż tychże właśnie imprez i trzymanie się tych rygorów. W związku z tym raz jeszcze apel do wszystkich państwa, żeby przestrzegać tych zaleceń, zakazów, obostrzeń i rygorów, bo one mogą uratować tysiące istnień ludzkich. {…] Zabawa sylwestrowa nie w tym roku! Mimo to My godziny policyjnej nie wdrażamy, aby ona mogła być zastosowana, musielibyśmy, za zgodą pana prezydenta, wdrożyć stan wyjątkowy. Uważamy, że dziś nie jest to niezbędne, gdyż ustawa o stanie zagrożenia epidemicznego daje nam niemal wszystkie instrumenty, właśnie poza na przykład godziną policyjną. Dlatego bardzo gorąco apelujemy o nieprzemieszczanie się, również o nieużywanie fajerwerków, aby ten Sylwester minął spokojnie.

Rząd chce, żeby Sylwester minął spokojnie, a społeczeństwo chce wiedzieć, czy prawo to jeszcze prawo, czy już widzimisię władzy.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Dobre. Warto jednak przypomnieć, że …(nie pamiętam kto)….powiedział, że zniszczy się/zmarnuje ileś tam szczepionek. Przy dobrej organizacji ani jedna nie powinna ulec zniszczeniu. Ale wiadomo, że Polak… nie potrafi, bo niedouczony, bo swój, bo…

    Ponieważ tv nie oglądam, w internecie mało szukam ostatnio wiadomości, to stałeś się moim źródłem informacji 🙂