No i gdzie wrzucasz!? Gdzie!? A może i dobrze…

Co to są śmieci? Śmieci to rzeczy niepotrzebne, zepsute, uszkodzone, bez wartości, zbędne, które wrzuca się do… śmieci. To także puste opakowania po… wszystkim. Śmieci należy sortować. Dlaczego? Z wielu powodów. Nieposortowane śmieci muszą trafić na sortownię, która zatrudnia ludzi, bo maszyny sobie nie radzą, a to kosztuje. Posortowane śmieci z kolei można wykorzystać, przetworzyć i zarobić. Gdy trzeba płacić za sortowanie to interes przestaje się opłacać.

Jaką rolę odgrywa tak zwany zwykły użytkownik? Kluczową! To dzięki niemu zarabiają oba ogniwa tego łańcuszka. Z jednej strony producenci, którzy bardzo chętnie produkują wszelkiego rodzaju „jednorazówki”, czyli rzeczy, które wykorzystuje się raz i wyrzuca. Na przykład dawniej placówki medyczne wykorzystywały szklane strzykawki. Potem ktoś wpadł na pomysł, że po co z jednej strzykawki szklanej korzystać wielokrotnie, gdy z plastikowej można raz. Wprowadzono więc strzykawki jednorazowe. I co z tego, że plastik dusi planetę, jemy go i pijemy, skoro dzięki temu wspaniałemu pomysłowi kwitnie przemysł chemiczny oraz firma produkująca strzykawki? To, że w ten sposób pacjenci dotują przemysł, a nie służbę zdrowia, nikogo nie obchodzi. Prawdziwa tragedia zaś jest wtedy, gdy jednorazówek braknie i nie ma gdzie lub za co kupić nowych. A przecież to nie jedyne gadżety wykorzystywane w medycynie tylko raz. Do tego trzeba dodać koszty składowania, oczywiście w jednorazowych pojemnikach, i utylizacji odpadów medycznych. To właśnie dzięki takim udogodnieniom opieka medyczna staje się coraz droższa.

Olbrzymią rolę w produkcji śmieci odgrywają producenci opakowań. Wszystko musi być zapakowane. Rybek na przykład nie wystarczy zapakować do blaszanej puszki. Puszkę koniecznie należy włożyć do tekturowego pudełeczka. Herbatę także trzeba traktować wyjątkowo i najpierw włożyć do plastikowej lub papierowej torebki, torebkę do kartonowego pudełeczka i owinąć celofanem. Producenci mogą sobie pozwolić na multiplikowanie opakowań, bo i tak za wszystko zapłacą konsumenci. W ten sposób dochodzimy do środkowego ogniwa, któremu ustawodawca wyznaczył szczególną rolę do odegrania. To na jego głowie jest w pierwszym rzędzie zapewnienie zysków producentom opakowań i jednorazówek. I tylko pozornie nieliczne towary są pozbawione opakowań. Mięso na przykład owijane jest folią chociażby po to, żeby nie wyciekły zeń chemikalia, którymi zostało nasączone. Ser pakowany jest w papier i w folię. Z kolei wyroby garmażeryjne dostarczane są do sklepów w plastikowych opakowaniach, z których są wyjmowane i wykładane na ladach chłodniczych. Nawet parówki bywają pakowane w plastikowe „korytka”. Plastikowe butelki z mlekiem czy wodą łączone są razem w tak zwane zgrzewki. Materiały budowlane, kostkę brukową, także owija się folią. To wszystko sprawia, że każdym większym zakupom towarzyszy góra śmieci. I im właśnie użytkownik, który za nie zapłacił, ma obowiązek poświecić swój czas i posortować je.

Do tej pory coś, co jest powszechne, uznawano za normę, zaś to, co od niej odbiegało trafiało na listę wyjątków. Na przykład samochód nie może jechać, gdy pali się czerwone światło. Tylko pojazdy uprzywilejowane, poruszające się na sygnale, jak karetka, samochód policyjny względnie kolumna rządowa, mają prawo zignorować tę regułę. Takie rozumienie zasad i wyjątków od nich nie dotyczy segregacji śmieci. Tutaj reguł jest kilka, a wyjątków kilkadziesiąt. Na dodatek nawet eksperci potrafią jeden i ten sam śmieć zakwalifikować do różnych kategorii.

W obliczu tak niejasnych, zagmatwanych zasad, zdumiewający jest kpiący ton redaktora Pawła Abramowicza opisującego pewną spółdzielnię, która wyznaczyła godziny otwarcia zsypów. Śmieszne? Nie do końca, bo w godzinach „otwarcia” dyżuruje pracownik, który pomaga i instruuje mieszkańców jak prawidłowo segregować śmieci, gdzie co wyrzucić po to, by przez niewiedzę czy pomyłkę nie musieli płacić kilka razy więcej. Inicjatywa sensowna i ze wszech miar pożądana została obśmiana. A przecież na przykład do kategorii „szkło” nie zalicza się ani rozbity kieliszek, ani zbita szyba, ani kryształowa waza. Władza oczywiście przygotowała specjalną stronę poświęconą segregowaniu śmieci, ale uznała, że Polacy jeśli nawet nie są dziećmi, to są tak zdziecinniali, że wystarczy jak im się pokaże jakiegoś rysunkowego maszkarona, który zapewni, że sortowanie jest ważne, by od razu wiedzieli co i jak. A problem jest poważny, ponieważ podwyższone opłaty najprawdopodobniej będą płacić wszyscy. Dlaczego? Ponieważ nikt, nie wie jak należy prawidłowo sortować. Na poniższym obrazku ten sam odpadek należy wrzucać i nie należy wrzucać do brązowego pojemnika. Pierwszy przykład pochodzi z poradnika MPO w Krakowie, drugi ze strony „Gazety Pomorskiej”.

Wrzucać nie wrzucać o, to jest wyzwanie

Bałagan towarzyszący polskiemu modelowi sortowania odpadów dobitnie świadczy o tym, że celem nie jest odzyskiwanie surowców w trosce o środowisko naturalne, lecz drakońska podwyżka opłat za wywóz śmieci. Nikt nie jest w stanie spełnić sprzecznych warunków, więc śmieci mogą być zawsze uznane za nieposortowane. Jakby zamieszania było mało w mediach jeden specjalista mówi jedno, a drugi drugie. Choćby wczoraj w pierwszym radiu informacyjnym (zapłać, żeby posłuchać) w specjalnym „przewodniku” specjalistka tonem nie znoszącym sprzeciwu przekonywała, że skórki z cytrusów nie należy wrzucać do pojemnika z bioodpadkami, chociaż nawet z powyższych zrzutów ekranu wynika, że tam właśnie jest ich miejsce.

W Warszawie opłata za wywóz segregowanych śmieci ma wynosić 65 zł, a niesegregowanych 130 zł. Przy czym jeśli tylko jeden lokator nie posortuje, lub pracownik uzna je za nienależycie posortowane, to karna opłata będzie naliczana wszystkim. Nie będzie można zweryfikować prawdziwości opinii pracownika, ani zakwestionować zasadności naliczania podwyższonej opłaty. Czy można sobie wyobrazić w XXI wieku sprawiedliwszy system? Czy jednak państwo, w którym stosuje się odpowiedzialność zbiorową, a dodatkowe karne opłaty nalicza w oparciu o opinię śmieciarza jest jeszcze państwem prawa? Zanim jednak zacznie się wieszać psy na rządzie PiS-u warto pamiętać, że podwaliny pod ten kuriozalny systemu przygotował rząd Donalda Tuska. PiS go tylko w swoim stylu udoskonalił.

Segregować można i trzeba, bo podpalanie wysypisk nie jest dobrym rozwiązaniem. Ale najpierw trzeba przygotować jasne i zrozumiałe, intuicyjne zasady, od których nie będzie niezliczonych wyjątków. I zmusić producentów, by partycypowali w kosztach z jednej strony, a z drugiej znakowali swoje wyroby.

 

Na ten sam temat na tym samym blogu:
Ziemia ojczysta czysta jak kryształ
Selektywna segregacja indolencji
Śmieci nasze dobro narodowe

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Pielęgniarka do jednej plastikowej strzykawki używa dwu plastikowych rękawiczek. Leki pakowane są w plastikowe opakowania. Do operacji używa się jednorazowej odzieży. Niestety, ale nie wiem z czego jest produkowana, może też z plastiku.

    Skorupki jaj traktuję tak, jakbym traktowała kości kurczaka, wyrzucam do zmieszanych.

    Czytałam wyjaśnienia paniusi o torebkach z herbatą. Większej głupoty nie mogła pustota myślowa wydumać.

    A badania wyjałowionej gleby przez chemię ze sztucznych nawozów nadal nie mają zamiaru badać. Chyba, że znowu ta wstrętna Unia się „przyczepi”

    1. Mieszkasz w rejonie, w którym skorupki jajek są zmieszane. Gdzie czytałaś wyjaśnienia paniusi o torebkach z herbatą? Według mnie torebkę z herbatą trzeba rozebrać. Metalowa klamerka do metalu, papierek za który się trzyma i bibułka do papieru, sama herbata do bio, a sznureczek do zmieszanych.

      1. Najpierw torebkę trzeba wysuszyć, a dopiero potem rozbierać na części.Bo zmielonych, mokrych  listków od papieru nie oddzielisz. Jeśli ten papier jest tak szkodliwy, to ludzie tak sprzedawanych herbat nie powinni pić!!

        1. Nie oddzielę? Dlaczego? Paniusia wyjaśniła? A jak mi jajko na podłogę upadnie, rozbije się i wyleje, to gdzie mam to wyrzucić? A mokry papier w który opakowany jest np. ser biały? Do zmieszanych? No ale jak wyschnie to przecież jest to zwykły papier.