Józek nie mógł narzekać. Miał doskonale prosperującą firmę, piękną żonę i dwoje dzieci. Niestety, nic nie jest wieczne. Pewnego dnia został sam z dziećmi. Żeby pogodzić opiekę nad nimi z pracą umówił się z pewną panią, że w zamian za mieszkanie, utrzymanie i zaspokajanie innych potrzeb życiowych ona zajmie się domem i opieką nad dziećmi, a on skupi się na pracy. Po 25 latach uznał, że już pomocy nie potrzebuje, ponieważ dzieci są dorosłe, a on poznał kobietę i chce założyć rodzinę.
Franek nie mógł narzekać. Miał doskonale prosperującą firmę, piękną żonę i dwoje dzieci. Ponieważ oboje bardzo się kochali, więc spisali intercyzę. Ona prowadziła dom i opiekowała się dziećmi, a on zajmował się interesami. Nie pozwalał żonie pracować i skąpił na wszystko, nie tylko na jej potrzeby, ale także i dzieci. Po 25 latach pożycia kobieta stwierdziła, że ma serdecznie dość takiego życia i złożyła pozew o rozwód.
Sąd orzekł, że żonie Franka należy się rekompensata za 25 lat świadczenia mężowi nieodpłatnych usług. Franek najprawdopodobniej złoży apelację. Czy naprawdę można uznać, że prowadzenie domu i opieka nad własnymi dziećmi to praca, za którą należy się rekompensata? A może pytanie jest źle postawione? Może należałoby zapytać, czy małżeństwo „zabezpieczone” intercyzą to na pewno małżeństwo, a nie niekorzystny dla jednej strony związek partnerski bez żadnych zobowiązań? Bo raczej na pewno nie jest to wspólnota kochających się ludzi, którzy chcą być razem na dobre i na złe, biorą odpowiedzialność za siebie, wspierają się we wszystkim, dzielą obowiązkami i dochodami.
Nagle, w pierwszej ćwierci XXI wieku odkryto, że to, co dotąd było postrzegane jako naturalna potrzeba człowieka — chęć posiadania rodziny, domu, potomstwa, a także wszelkie starania by wspólne życie układało się jak najlepiej, by było usłane różami, by wspólne gniazdko wyglądało schludnie, by domownicy dobrze się czuli, byli, oprani, nakarmieni i szczęśliwi —
to tzw. niewidzialna praca kobiet. To one zdecydowanie częściej pracują nieformalnie, za darmo, opiekują się dziećmi, osobami z niepełnosprawnościami albo osobami starszymi w rodzinie. Według danych Unii Europejskiej, aż 75 proc. osób sprawujących opiekę nieformalną stanowią kobiety. W UE kobiety średnio poświęcają 22 godziny tygodniowo na opiekę i prace domowe, podczas gdy mężczyźni spędzają na tym tylko dziewięć godzin.
Za „niewidzialną” pracę w domu — sprzątanie, gotowanie, opiekę — kobiety nie tylko nie dostają wynagrodzenia, nie mają też prawa do zwolnienia lekarskiego ani emerytury.
Pora to zmienić. Kobiety samotnie wychowujące swoje dzieci, o które często jak lwice walczyły w sądzie, powinny pobierać pensję przedszkolanki, sprzątaczki, praczki i kucharki, w przypadku mężatek powiększoną o gażę pań do towarzystwa. Najwyższa już bowiem pora skończyć raz na zawsze z wyzyskiem małżeńskim. Niedawno influencerka Ilona Kostecka (@mumandthecity) wyliczyła, ile warta jest praca kobiet w domu. Wyszło jej 7000 zł bez uwzględnienia usług seksualnych. Niestety, nie wspomniała kto miałby tę kwotę płacić. Nie wyjaśniła także jaki jest sens w ogóle zakładać rodzinę, decydować się na dziecko skoro można życie beztrosko spędzać mieszkając w hotelu, piorąc w pralniach i stołując w restauracjach. Zaoszczędzone 7000 zł można przeznaczyć na SPA lub rozrywkę.
Aż prosi się zapytać autorki tego typu wyliczeń, czy jeśli kobieta robi zakupy, to tylko dla partnera i dzieci, dla siebie nie? Jeśli gotuje, to sama nie je tego, co upichci? A pranie? Pierze tylko brudy partnera i tę połowę pościeli na której on śpi? A co ze sprzątaniem mieszkania, w którym mieszka? Odkurza tylko ten kurz, który przypada na niego, a swojego nie? Partner na pewno w domu kompletnie nic nie robi?
Do czego chcą przekonać i kogo autorki takich wyliczeń? Że należy czym prędzej zakończyć związek? Życie w samotności jest pozbawione trosk, bo praca staje się widzialna?
Zawsze mi się wydawało, że intercyzę podpisuje się PRZED zawarciem małżeństwa, aby zgromadzone przez dane osoby środki nie wchodziły do majątku wspólnego. Natomiast PO zawarciu powstaje właśnie finansowa wspólnota. Są tam jakieś wyjątki typu darowizna dla konkretnej osoby itp, ale zapewne nie mamy tutaj z tym do czynienia. W każdym razie dochody Franka jak najbardziej wchodzą do majątku wspólnego, a skoro on jej „skąpił na wszystko, nie tylko na jej potrzeby, ale także i dzieci” to być może dostawała też coś od rodziców – nawet jak nie – to powinna z majątku wspólnego te pieniądze od Franka dostawać. Oczywiście bez sądownego uzasadnienia konkretnego wyroku trudno dalej to rozpatrywać.
Intercyzę można spisać przed ślubem, można po. Można rozdzielić majątek, ale można go jeszcze bardziej uwspółnić dołączając te składniki, które należą tylko do małżonków. W omawianym przypadku dupek uznał, że małżeństwo zabezpieczone intercyzą bardziej mu się opłaci niż wynajęcie służby i pani do towarzystwa.