Inni zarabiają, my narzekamy

Wczoraj zajmowaliśmy się tekstem Rafała A. Ziemkiewicza, który na podstawie sobie wiadomych przesłanek stwierdził, że globalne ocieplenie to lipa. Zanim przejdziemy do drugiego tekstu na ten temat zauważmy, że każdy przedsiębiorca wiele by dał za wiadomość jakie zasady i ceny będą obowiązywać w przyszłości. Za ujawnianie takich tajemnic politykom grożą kary. Handel emisjami CO2 wprowadzono 15 lat temu po to, by ograniczyć emisję z jednej strony i zdobyć fundusze na modernizację z drugiej. Pieniądze nie trafiają do jakichś mitycznych ‚onych’, tylko zasilają budżet kraju. Polska dość długo miała nadwyżki i zarabiała sprzedając prawo do emisji. Jednak zarobione pieniądze przejadaliśmy zamiast przeznaczyć na modernizację i rozwój alternatywnych źródeł energii. Ziemkiewicz szlocha, że ‚oni’ chcą nam zrobić krzywdę, bo dzieje się to, co było wiadomo od dawna — rosną ceny i trzeba coraz więcej płacić za lata zaniechań. A przecież z punktu widzenia przedsiębiorcy trudno sobie wyobrazić lepszą sytuację — wiadomo z góry jakie są zasady i że ceny będą systematycznie rosły. Nic, tylko inwestować i zarabiać na odsprzedawaniu praw do emisji.

Rafał A. Ziemkiewicz przyglądał się klimatowi z pozycji domorosłego, niezbyt rozgarniętego filozofa. Przyjął założenie, że to spisek i zmowa i starał się wykazać, że tak właśnie jest, a ludzkość próbując ratować się przed zagładą postępuje głupio. Zupełnie inaczej do sprawy podszedł absolwent wydziału Prawa i Administracji oraz Akademii Ekonomicznej Tomasz Cukiernik. Najpierw przytoczył historyczne ustalenia Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu sprzed 12 lat, po czym stwierdził, że

zdaniem wielu — np. ekspertów Heartland Institute z Chicago czy Komitetu na rzecz Konstruktywnej Przyszłości z Waszyngtonu (CFACT) — raport IPCC jest niewiarygodny i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. — Zmiany klimatu to wymysł urzędników Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu to grupa biurokratów, a nie naukowców, którzy swoje wnioski opierali na celowo fałszowanych danych — mówi dr Tomasz Teluk, dyrektor wolnorynkowego Instytutu Globalizacji.

Trzeba przyznać p. Cukiernikowi, że zastosował ciekawy zabieg erystyczny. Wymienił dwie podejrzanej proweniencji instytucje, po czym zacytował dziennikarza publikującego między innymi w „Egzorcyście”. Warto zdawać sobie sprawę, że ustalenia IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change – Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu) poddaje w wątpliwość Instytut Heartlanda finansowany przez przemysł węglowy, o czym wiadomo od dawna, a sieć powiązań z Komitetem na rzecz Konstruktywnej Przyszłości (Committee for a Constructive Tomorrow) i innymi tego typu organizacjami jest imponująca. Trzej główni fundatorzy Komitetu to Fundacja Kartagina, Exxon Mobil i Fundacja Sarah Scaife.

Wróćmy na chwilę do Ziemkiewicza, który pisze, że

Pod pretekstem „nadciągającej katastrofy” kraje bogate usiłują narzucić regulacje, które trwale zubożą na ich rzecz i uzależnią od nich energetycznie kraje biedniejsze.

Nie uzależnia energetycznie i nie zubaża na rzecz Rosji i Stanów Zjednoczonych konieczność kupowania od nich ropy, gazu, węgla? A może uzależnienie od zanieczyszczających środowisko paliw jest lepsze niż stawianie na pełną niezależność jaką daje samowystarczalność energetyczna i czyste źródła energii? Wróćmy do Cukiernika.

Naukowcy zajmujący się zmianami klimatycznymi rzeczywiście mają kłopoty z wiarygodnością danych. Warto wspomnieć afery Climategate i Glaciergate z 2009 r. W tej pierwszej miało dojść do manipulowania danymi, aby wykazać wyższy wzrost temperatury w XX w., niż to było w rzeczywistości. W drugiej „pomylono się” o ponad 300 lat w kwestii stopienia himalajskich lodowców.

W obu przypadkach naukowcy sami zweryfikowali dane i skorygowali je. Nie zrobił tego ani Ziemkiewicz, ani Cukiernik, ani nawet dr Tomasz Teluk. Nie zrobili tego z prozaicznej przyczyny — znają się na tym jak kura na jajach. Znamienne i charakterystyczne jest, że pan Cukiernik w większości powołuje się na raporty i zdarzenia mające miejsce dziesięć i więcej lat temu. Przytacza na przykład stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych PAN, w którym czytamy, że

Szczegółowy monitoring parametrów klimatycznych prowadzony jest niewiele ponad 200 lat, dotyczy tylko części kontynentów, które stanowią zaledwie 28% globu. Część starszych stacji pomiarowych założonych niegdyś na obrzeżach miast, wskutek postępującej urbanizacji, znalazło się dziś w ich obrębie. Wpływa to, między innymi, na wzrost mierzonych wartości temperatury. Badania ogromnych przestworzy oceanów zostały zapoczątkowane ledwie przed 40 laty. Tak krótkie okresy pomiarowe nie dają pewnych podstaw to tworzenia w pełni wiarygodnych modeli zmian termicznych na powierzchni Ziemi, a ich poprawność jest trudna do weryfikacji. Dlatego należy bezwzględnie zachować daleko idącą powściągliwość w przypisywaniu człowiekowi wyłącznej, czy choćby tylko dominującej, odpowiedzialności za zwiększoną emisję gazów cieplarnianych, gdyż prawdziwość takiego twierdzenia nie została udowodniona.

Dlaczego autor cytuje stanowisko z 2009 roku? Bo stanowisko z 2018 roku nie pasuje do przyjętych założeń.

Globalne ocieplenie postępuje nadal. Lata 2014-2016 były najcieplejsze w historii pomiarów meteorologicznych i oceanograficznych, nie tylko globalnie, ale także w wielu regionach świata, w tym w Europie. Zasięg lodu morskiego w Arktyce podczas jego letnich minimum pozostaje na bardzo niskim poziomie po rekordowo niskiej wartości z 2012 roku, natomiast zasięgi podczas zimowego maksimum były najmniejsze w historii pomiarów w ciągu trzech ostatnich lat (rekordowe wartości padły w 2015 i 2017 roku). Również zasięg lodu morskiego wokół Antarktydy, po długim okresie powolnego wzrostu, w 2016 roku spadł do najniższych wartości w historii pomiarów satelitarnych. Lodowce górskie oraz lądolody Grenlandii i Antarktydy nadal tracą masę. Zawartość cieplna oceanu światowego zwiększała się w ciągu ostatniego dziesięciolecia w tempie odpowiadającym obserwowanej metodami satelitarnymi nierównowadze energetycznej planety Ziemia większej niż 0,5 W na każdy metr kwadratowy jej powierzchni. Poziom oceanu światowego podnosi się w wyniku ocieplenia wody morskiej i topienia lodu na kontynentach o ponad 3 mm rocznie w okresie satelitarnym (od 1993 roku), a tempo wzrostu wykazuje w ostatnich latach przyspieszenie.

I dalej:

Nauka nie ma istotnych wątpliwości co do przyczyny trwającego globalnego ocieplenia. Efekt cieplarniany jest zarówno dobre zrozumiały w sensie teoretycznym ale też jego wartość i zmiany mierzone są bezpośrednio w widmie promieniowania termicznego Ziemi. Spowodowany jest on absorpcją tego promieniowania przez gazy cieplarniane, takie jak dwutlenek węgla, którego stężenie wzrosło od czasów przedprzemysłowych o ponad 40%, metan, którego stężenie podwoiło się od XIX wieku, oraz spowodowane tym sprzężenia zwrotnie dodatnie, takie jak wzrost zawartości pary wodnej w atmosferze. Żaden inny znany proces nie przyczyniał się do globalnego ocieplenia w ostatnich dekadach (aktywność słoneczna miała w ciągu ostatnich trzech 11-letnich cyklów minimalnie ujemny wpływ na temperaturę globalną). Emisje antropogeniczne węgla wynoszą ok. 10 GtC rocznie i na razie nie wykazują tendencji spadkowych. Obliczenia wskazują, że wypełnienie zobowiązań niedawnych Porozumień Paryskich o utrzymaniu wzrostu średniej temperatury na świecie znacznie niższego niż 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej i dążeniu do tego, by ograniczyć wzrost do 1,5°C, do roku 2100, nie będzie możliwe bez szybkiej redukcji emisji gazów cieplarnianych nie później niż do 2030 roku i neutralności węglowej w skali planety przed końcem XXI wieku.

To mówią naukowcy nie z instytutu geologii czy filologii, lecz geofizyki. Co na to absolwent wydziału Prawa i Administracji oraz Akademii Ekonomicznej? Nie daje sobie w kaszę dmuchać i przekonuje, że

samo istnienie globalnego ocieplenia jest dyskusyjne. Niektórzy naukowcy przewidują nadchodzące globalne oziębienie związane ze zmniejszoną aktywnością Słońca, a nawet małą epokę lodowcową. W połowie 2018 r. NASA poinformowała, że średnia temperatura od lutego 2016 r. do lutego 2018 r. spadła o 0,56 st. C. Według Dona Easterbrooka, geologa z Western Washington University, klimat Ziemi nie ociepla się, lecz ochładza, a następstwa tego procesu są groźniejsze.

Te spostrzeżenia potwierdza sięgająca w czerwcu 40°C temperatura w Polsce i prawie 50°C w Indiach. Jeszcze nigdy nie było tak zimno. Natomiast bardzo trudno uwierzyć, że temperatura spadła, skoro z danych podanych przez NASA wynika, że wzrosła, a w 2018 roku podano, że proces ocieplania się globu wcale nie zwolnił. O co więc chodzi Cukiernikowi, Ziemkiewiczowi i innym?

Paweł Sałek, doradca prezydenta RP ds. ochrony środowiska, uważa, że konwencje ONZ ds. klimatu to porozumienia nie tyle klimatyczne, ile bardziej quasi-gospodarcze, które „w bezpośredni sposób wpływają na gospodarki krajów, regionów, a także decydują o tym, kto, gdzie i w jaki sposób na świecie — mówiąc wprost — będzie mógł się rozwijać”.

Być może chodzi tylko o to, żeby dokonywać na siłę w stosunku do innych krajów transferu technologii — zauważa Sałek w programie TVP „Warto rozmawiać”. Potwierdza to poseł Krzysztof Sitarski, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa. — To jest gra interesów. To nie jest tak, że wszyscy idą w jednym kierunku. Tu każdy w swoją stronę przeciąga tę linę — zaznacza. Dlaczego promuje się np. akurat kosztowne i nieprzewidywalne wiatraki? Ponieważ sprzedają je gospodarki rozwinięte, takie jak Niemcy, Holandia czy Francja. Nie inaczej jest z wyjątkowo drogą elektromobilnością.

Broni ktoś Polakom budować elektrownie atomowe zamiast ferm wiatraków na Bałtyku? Tymczasem Cukiernik przekonuje czytelników „Do Rzeczy”, że transfer technologii do Polski jest niekorzystny! Polacy powinni za półdarmo machać łopatą i siekierą i nie myśleć o nowych technologiach? A przecież Mateusz Morawiecki w grudniu 2018 na Twitterze zapewniał, że

Traktujemy kwestię elektromobilności poważnie. W ciągu najbliższych 10 lat mamy zamiar przeznaczyć na ten cel co najmniej 3 miliardy euro, rozwijać projekty badawcze, które przełożą się na wzrost innowacyjności i jakości powietrza.

Najciekawsze jest tłumaczenie dlaczego my nie musimy nic robić, nie musimy współdziałać, przyczyniać się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla i powinnismy blokować wszystkie inicjatywy zmierzające w tym kierunku. Wyjaśnia to Rafał A. Ziemkiewicz:

Cała Unia Europejska (włącznie z zajmującą 21. miejsce Polską emitującą rocznie 327 ton) odpowiada za ok. 16 proc. światowej emisji CO2 przez gospodarkę. Zliczmy to: 16 proc. z kilku procent sztucznej emisji CO2, stanowiącej kilka procent ogólnej emisji CO2, stanowiącej kilka procent ogólnej ilości „gazów cieplarnianych”, odpowiadających w kilku, góra kilkunastu procentach za ocieplanie się klimatu… Jaki wpływ może więc wywrzeć na globalny klimat „ambitna polityka klimatyczna” UE, której założenia, ku wściekłości i histerii lewicy, zawetował w imieniu Polski Mateusz Morawiecki?

Skoro Polska ma niewielki wpływ, to po co ma się wysilać, prawda? Zwłaszcza jeśli zaniża się emisję milion razy — Polska nie emituje 327 ton jak chce Ziemkiewicz lecz 327 milionów ton. A przecież na ochronie klimatu można zarobić krocie.

Kto na tym zarobi? Kristalina Georgiewa, wiceprezes Banku Światowego, powiedziała, że po 2020 r. jej instytucja zamierza podwoić zaangażowanie finansowe na rzecz walki ze zmianami klimatu. W ciągu pięciu lat państwa świata miałyby zadłużyć się na ten cel w Banku Światowym na gigantyczną kwotę 200 mld dol.

Dla każdego myślącego czytelnika „Do Rzeczy” musi być oczywiste, że powinnismy trzymać się z daleka od tych pieniędzy. Tego wymaga polska racja stanu.

Dodaj komentarz


komentarzy 7

  1. Sto lat temu? Jean Cocteau powiedział Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. I nic w jej sprawie nie zmieniło się. Takich „myślicieli” przekonanych o własnych racjach, mądrości, dowodzących absurdów bez cienia wątpliwości jest w Polsce pełno. W artykule ciekawe są wskazania na czasopisma i daty wypowiedzi. Uwagi, że naukowcy uważają inaczej do bezrozumnych nie trafią, bo oni czytają „tylko swoje pisma”, a wszelkie inne to lewactwo, walka z KK lub brednie. To nie są poszukiwacze myśli, trendów, nowych rozwiązań, nowych wyników badań. Ograniczeni w swojej umysłowości, chyba nieźle opłacani, są roznosicielami kłamstw wielorakich. Dla nich ziemia jest płaska, szczepionki szkodliwe i produkowane po to by wzbogacić żydów, in vitro to obraza boska.

    Tacy „mędrcy” przed wiekami posyłali ludzi na stosy bo oni wiedzieli, bo byli boskimi wybrańcami. Przypuszczam, że gdyby wolno było, to i dziś stosy by płonęły, a tłum przyglądał się z upodobaniem kaźni i cierpieniu.

    Dlaczego jest teraz tak wielu głupców? Przypuszczam, że tylko dlatego, że swoiście rozumiane prawo, swoiście rozumiana demokracja na oszustwa, oszczerstwa jako umocowane w prawie zezwala. I nie patrzy się na szkody jakie niosą takie postawy. Ale czy to na pewno demokracja a nie anarchia? Jak mówi przysłowie „z głupim nie pogadasz”!!! Głupiego nie przekonasz, bo głupi „wie” i zdania nie zmieni.

    Cel istnienia.

    Nie pozwoli
    zagasić marzeń
    w chwili zwątpienia.
    Choć czasem
    oddechu w piersi
    brakuje.
    Świat dookoła
    wciąż nam się zmienia…
    Lecz sercem i myślą
    cel swój poczujesz.

    Bo jest to coś,
    co rozpala zmysły.
    Najpiękniejsze
    ze wszystkich marzeń.
    Choćby przez chwilę
    nadzieje prysły…
    Uodporni cię
    na falę zdarzeń.

    Dla jednych
    to miłość,
    dla innych
    ludziom pomaganie.
    Każde z nas
    ma cel swój
    w gwiazdach
    zapisany…
    A wtedy
    cieszy duszę
    każde staranie…
    Cel życia
    jest przez nas
    kochany!

    Oskar Wizard

    1. Naukowcy odkryli gen nauki. Coraz więcej ludzi rodzi się bez niego. Wydaje się niemożliwe, żeby przyroda nie miała rozwiązania na wypadek, gdyby jakiś gatunek zagroził całemu ekosystemowi. Liczba durniów będzie z każdym pokoleniem rosła co połozy kres cywilizacji. Jeśli wcześniej nie załatwi się sama sadząc atomowe grzybki lub doprowadzając planetę do takiego stanu, że nie będzie nadawała się do życia. Jeśli Amerykanom, Niemcom i innym „cywilizowanym” nacjom wydaje się, że wystarczy wyekspediować śmieci do Polski lub Afryki i po problemie, to grubo się mylą. Zanieczyszczenia nie zatrzymają się na granicy.

      1. I coraz więcej młodych męczy się w szkołach lub na uczelniach. Zasada „zakuć, zdać, zapomnieć” poszła od studentów do podstawówek. Czy jest sens zmuszać do nauki kogoś, kto nie chce się uczyć. Podstawowe wykształcenie obowiązkowe. I wystarczy.Ale wtedy musi istnieć obowiązkowe zdobycie zawodu „fizycznego”.

        Przerażające jest to jak niedouczeni, leniwi, chciwi są lekarze, nauczyciele, urzędnicy, posłowie, prokuratorzy i sędziowie. To nie jest już tylko upadek obyczajów i brak przyzwoitości, to początek końca naszej cywilizacji. Wczoraj czekając na lekarza w przychodni, słyszałam wynurzenia faceta 60+, który wydziwiał nad czerwonymi paskami na świadectwach.” Po co to? Wygłupy! Jeszcze chcą im dawać jakieś dodatkowe nagrody albo premie. Zawodówka wystarczy, aby tylko nie pracować u Niemca” itd. Przecież to jeden z wyborców. Im pisie pasują. Dają i nie trzeba się wysilać. Kiedyś w szkole, dziś mają 500+. I „bez pracy mają kołacze”

        A będzie jeszcze lepiej  „Więzienie za edukację seksualną. Do Sejmu wpłynął projekt ustawy.
        Chodzi o rozszerzenie artykułu kodeksu karnego, który w obecnym brzmieniu za propagowanie lub pochwalanie zachowania o charakterze pedofilskim przewiduje do dwóch lat więzienia. Autorzy obywatelskiego projektu ustawy chcą, by tej samej karze podlegały osoby, które „publicznie propagują lub pochwalają podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego”. Jeszcze większej – bo już karze trzech lat – ci, którzy robią to „za pomocą środków masowego komunikowania”. Jak i ci, którzy dopuszczają się tego występku, „działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej”. W tym przypadku chodzi jednak już nie tylko o „obcowanie płciowe”, ale też „inną czynność seksualną”.
        Powód zmian? Prawo nie nadąża za życiem: przewiduje tylko sytuację, kiedy to dorosły współżyje z osobą małoletnią, „całkowicie pomijając fakt, że coraz częściej propaguje oraz pochwala się sytuacje, kiedy to małoletni podejmują współżycie ze sobą”.
        Autorzy zakładają, że osoby skazane otrzymywałyby również zakaz wykonywania zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi. „Proponowana zmiana zapewni prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją, która rozwija się w niebezpiecznym tempie i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków za pośrednictwem tzw. edukacji seksualnej” – przekonują.” Wyborcza.pl

        1. Czy jest sens zmuszać do nauki kogoś, kto nie chce się uczyć.

          Jest, ponieważ potem

          Przerażające jest to jak niedouczeni, leniwi, chciwi są lekarze, nauczyciele, urzędnicy, posłowie, prokuratorzy i sędziowie.

            1. Być może. Ale nie można wykluczyć, że nie za bardzo, dlatego mury szkoły i uczelni opuścili niedouczeni. Natomiast jeśli chodzi o zasady moralne, to wynosi się je z domu. Lekcje religii to szkoła hipokryzji, obłudy, nietolerancji, mściwości, nieprawości i nienawiści.