Dzieci uwielbiają bajki. Utożsamiają się z czarnoksiężnikami, wróżkami, skrzatami, chciałyby posiadać wielkie moce i czynić cuda. Jedną z klasycznych opowieści, której może nie da się zaliczyć do kategorii fantastyka naukowa, ale spokojnie zmieści się w kategorii fantasy jest „Pinokio” Carlo Collodiego. Bohaterem jest kukiełka wystrugana ze specyficznego, gadającego drewnianego kloca. Wyróżniała ją naiwność i łatwowierność. Kierując się pobudkami serca za wszelką cenę chciała się wzbogacić, więc z łatwością uwierzyła zapewnieniom, że pieniądze rosną na drzewie. Tajemnicą podzieliło się z nią dwóch oszustów.
Trzeba ci wiedzieć, że w Kramie Głupków jest takie błogosławione pole, zwane przez wszystkich Polem Cudów. Na tym polu zrobisz w ziemi mały otwór i wsuniesz tam na przykład jeden złoty cekin. Potem zasypiesz otwór odrobiną ziemi, podlejesz go dwoma wiadrami źródlanej wody, posypiesz szczyptą soli, a wieczorem spokojnie pójdziesz sobie spać. W ciągu nocy cekin zacznie kiełkować i kwitnąć, a nazajutrz wstawszy z łóżka i powróciwszy na pole, cóż tam znajdziesz? Znajdziesz cudne drzewo obwieszone tyloma złotymi cekinami, ile ziarnek zboża może zawierać wspaniały, dojrzały kłos w czerwcu.
Co ciekawe dzieci, ze swej natury naiwne i łatwowierne, nie próbują sadzić swojego kieszonkowego. I nie dlatego, że nie wiedzą gdzie jest Kraina Głupków, lecz dlatego, że nie są głupkami. Wiedzą, że to bajka, czyli fikcja. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy wydorośleją. Można postawić śmiałą tezę, że wiara w cuda rośnie wraz z wiekiem.
Mniej więcej dekadę temu gigantyczny reformator uznał, że system emerytalny zależny od kondycji gospodarki i niezależny od demografii to system wadliwy. Tłumaczenie było proste i zrozumiałe: jeśli emerytura po 10 latach działania systemu nie jest wyższa od tej, jaką wypłaca ZUS po 40 latach pobierania składek, to tak dłużej być nie może i trzeba zgromadzone środki jak najszybciej znacjonalizować. Zwłaszcza, że pieniądze odkładane przez pracowników nie są przecież ich własnością. Dlaczego? Bo nie można ich wypłacić. A o własności środków pieniężnych można mówić dopiero wtedy, gdy można z nimi robić co się chce. W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak tylko położyć łapę na tych niczyich pieniądzach. Sprawnie i szybko zlikwidowano więc jeden z filarów, ale nie zmieniono zasad, bo po co? Dzięki temu obecnie jednofilarowy system partycypacyjny działa nadal w oparciu o zasady obowiązujące w dwufilarowym. Co to oznacza?
Z danych ZUS wynika, że średnia emerytura w Polsce wynosi 2545 zł brutto. Z kolei najniższe świadczenie emerytalne to 1338,44 zł. Trzeba jednak pamiętać, że w kraju rośnie liczba osób, które pobierają świadczenia niższe niż minimalne. Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) wskazała, że w marcu 2021 roku emeryturę niższą niż minimalną pobierało 365 tys. osób, a w marcu 2020 roku 333 tys. co oznacza przyrost o 32 tys. tylko w ciągu jednego roku.
Gigantyczny reformator może odnotować niebywały sukces, ponieważ gdy
spojrzymy na dane z roku 2011 okaże się, że od tamtego czasu aż do teraz, liczba osób bez minimalnych świadczeń emerytalnych wzrosła piętnastokrotnie.
Mimo to liczba wierzących w cuda wcale nie maleje. Blisko połowa społeczeństwa jest przekonana, że można pracować krócej i pobierać świadczenia w satysfakcjonującej wysokości. Co prawda nawet Salomon nie potrafił nalać z próżnego, ale rząd, zwłaszcza PiS-u, według nich na pewno potrafi.
Większość ankietowanych, bo dokładnie 44,8 proc. wskazało w badaniu, że wiek emerytalny w Polsce należy obniżyć. Odmiennego zdania i podniesienia wieku, kiedy nabywa się prawa emerytalne, chce 32,4 proc. ankietowanych.
Niestety, nie zapytano ankietowanych, czy na pewno chcieliby przejść na wcześniejszą emeryturę wiedząc, że nie starczy na podstawowe potrzeby? W „Prognozie wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na lata 2023-2027” czytamy, że
We wszystkich wariantach przez cały okres prognozy obserwujemy deficyty roczne Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, tzn. bieżące składki, dotacja celowa na pokrycie świadczeń finansowanych z budżetu państwa oraz środki przekazywane z otwartych funduszy emerytalnych do funduszu emerytalnego FUS w ramach tzw. „suwaka bezpieczeństwa” nie pokrywają wydatków (sumy wydatków na świadczenia, odpisu na ZUS oraz kosztów prewencji rentowej i wypadkowej).
Co to oznacza? Że w przypadku gdy w budżecie skończą się pieniądze, co wcale nie jest wykluczone, na emerytury zabraknie w optymistycznym wariancie 44,1 mld zł w 2023 roku i 64,6 mld zł w 2027 r., zaś w pesymistycznym odpowiednio 60,8 mld zł i 101,7 mld zł. A ponieważ w systemie dwufilarowym zakładano bilansowanie się składek z wypłatami, więc… Pinokio wierzył, że pieniądze rosną na drzewach, rodacy wierzą, że budżet to studnia bez dna. Na razie wszystko jakoś się kręci dzięki wysokiej inflacji, ale „nic nie może przecież wiecznie trwać” — jak śpiewała Anna Jantar.
Spory odsetek rodaków ma w głębokiej pogardzie słowa św. Pawła, powtórzone przez Lenina, że „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3:10). Wierzy że jest niczym ptaki niebieskie — „nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec niebieski je żywi” (Mt 6:26). Ktoś, kto przekonuje, że raka można wyleczyć za pomocą naparów z ziół, preparatów witaminowych i modlitwy, często ląduje na ławie oskarżonych. Ktoś, kto obiecuje gruszki na wierzbie, zapewnia, że nie trzeba w młodości długo pracować, żeby na starość żyć godnie i bez trosk, jest wiarygodnym, zasługującym na poparcie politykiem. Pierwszy w najgorszym razie przyczyni się do cierpienia kilkunastu osób. Drugi puści z torbami miliony.
Niech żyje populizm i odwieczna wiara w cuda nad Wisłą!