Nie spodziewam się Armagedonu

We wtorek rzecznik ministerstwa zdrowia na konferencji prasowej oznajmił, że jeżeli nie będziemy się szczepić, to może nas dotknąć ta najtragiczniejsza z konsekwencji zakażenia covidem. Dlatego mini ster Niedzielski pełen nadziei, że będziemy się szczepić, nie poda się do dymisji choćby nie wiem co. Zresztą po co miałby to robić, skoro nic od niego nie zależy, na nic nie ma wpływu i za nic nie odpowiada? Decyduje mini ster od oświaty: Jak długo będzie możliwe utrzymywanie nauki stacjonarnej, tak długo będzie ona utrzymywana dlatego, że jest  bardzo potrzebna dla dzieci i młodzieży po tym długim okresie nauki zdalnej. Nawet liczba zgonów zależy wyłącznie od tego, czy denat był zaszczepiony. Tezę, że wystarczy poczekać, a problem sam się rozwiąże podziela profesor Gut, który jest wirusologiem. Nie spodziewam się Armagedonu. W tym momencie liczba zajętych szpitalnych łóżek przeznaczonych do leczenia Covid-19 spada i to dość dynamicznie. Zgonów też jest sporo mniej niż w grudniu. Respiratory są wolne w znacznej większości.

Gdyby ktoś z takim lekceważeniem podszedł do śmierci 96 osób w zagajniku pod Smoleńskiem podniósłby się wrzask na całą Polskę, a delikwent miałby prokuraturę i sąd na karku. Tymczasem Gut u progu piątej fali epidemii kwituje śmierć 400 osób dziennie wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że teraz jest lepiej, bo w grudniu umierało o kilkadziesiąt osób więcej. Zaślepiony optymizmem nie zauważył, że praktycznie nikt poza chorującymi na covid niezaszczepionymi nie ma szans dostać się do szpitala, bo większość placówek została przekształcona na „łóżka covidowe”. Pewnie dlatego uważa, że ministerstwo zdrowia powinno wziąć na wstrzymanie, ponieważ straszenie ludzi jednak nic nie da, a raczej przełoży się na dodatkowe śmierci przestraszonych osób z innych przyczyn zdrowotnych. Bo jak będą się bali chodzić do lekarzy i szpitali, to te choroby czekały nie będą.

Wojciech Andrusiewicz, który jest rzecznikiem w ministerstwie od zdrowia studzi optymizm Guta, który jest mikro biologiem: Tworzona jest baza łóżek covidowych, ale także dostawy tlenu, bo to jest, same łóżka nikogo nie wyleczą bez oczywiście lekarzy, personelu medycznego i bez tlenu, więc to nie jest tak, że my tworzymy tą bazę 60.000 łóżek już, w tej chwili. W tej chwili przygotowujemy się do utworzenia 40.000 łóżek i takie plany wojewodowie w ubiegłym tygodniu przedstawili. Ta baza łóżkowa 40.000 łóżek ona nie będzie od razu. To w zależności od tego jak będzie, będą wyglądały zakażenia i hospitalizacje na danym terenie, to wojewodowie będą tą bazę zwiększać.

Uczeni ostrzegali przed tym, że testy antygenowe nie radzą sobie z wykrywaniem wariantu omikron. Część testów antygenowych nie wykryje wariantu SARS-CoV-2 o nazwie omikron — powiedział PAP Włodzimierz Gut, który jest wirusologiem. Ministerstwo zdrowia trzyma rękę na pulsie i jak tylko poweźmie podejrzenie, że chorzy są zdrowi, ponieważ testy nie wykryły wirusa, to natychmiast podejmie stosowne kroki. Na bieżąco przekazywane są nam analizy między innymi przez Państwowy Zakład Higieny dotyczące skuteczności wykrywania omikrona. To w tej chwili nie jest do końca jednoznaczne, to nie jest tak, że możemy przekreślić te testy antygenowe, że one nie wykrywają omikrona, nie ma w tej chwili jednoznacznej opinii. Na dzień dzisiejszy podkreślam, że 90%, 80 przepraszam % przypadków w Polsce to nadal są przypadki wariantu delta. Jeżeli będziemy dysponowali kategorycznymi opiniami, które stwierdzą kategorycznie, że testy antygenowe nie wykazywałyby obecności wariantu omikron, wówczas trzeba będzie myśleć o innym rozwiązaniu. Na dzień dzisiejszy nie ma takiej jeszcze jednoznacznej opinii.

Zdumiewające zważywszy, że mówi to rzecznik resortu, którego zadaniem jest dbanie o życie i zdrowie obywateli. Bo co to oznacza? Będziemy nadal macali pacjentów, bo nie ma kategorycznej opinii, że obmacywanie nie wykrywa raka. Jak okaże się, że jednak nie wykrywa, a stan pacjentów pogarsza się, to pomyślimy co dalej. Czy można z całą odpowiedzialnością nazwać taka władzę odpowiedzialną?

 

PS
Portal wyborcza.pl doniósł właśnie, że prokuratorskie śledztwo wykazało, iż kogoś, kto poczułby się bezpośrednio obrażony słowami Władysława Frasyniuka, które wypowiedział w programie „Fakty po faktach” w sierpniu zeszłego roku, trzeba było nieomal brać z łapanki. Prokuratura nie przesłuchała nie widzieć dlaczego kierownictwa stacji, które poczuło się obrażone do tego stopnia, że całkowicie rozmowę usunęło z listy podcastów. A przecież Frasyniuk powiedział to, co czuło i czuje wielu, że PiS prowokuje żołnierzy do zachowania niegodnego, plamiącego honor polskiego munduru. Czy bowiem przystoi polskiemu funkcjonariuszowi zachowanie, jakie wczoraj opisał Onet? Oto

jedna z kobiet zaczęła proponować dzieciom jedzenie. Te próbowały podejść do niej, ale były skutecznie powstrzymywane przez funkcjonariuszy. Kobieta kilkukrotnie prosiła funkcjonariuszy, aby przekazali dzieciom przywiezione przez nią produkty. Ci za każdym razem odmawiali. W końcu kobieta zaczęła przerzucać przez ogrodzenie słodycze, a także artykuły pierwszej potrzeby, jak na przykład pieluchy. Dzieci najpierw pozbierały rzeczy, a potem zaczęły przemykać w kierunku kobiety między strażnikami, którzy w końcu odpuścili.

56 zgonów na milion

Przy okazji nie od rzeczy będzie także wspomnieć z niejakim zdziwieniem, że prawda niekiedy zmienia się jak w kalejdoskopie. Oto o godzinie 12:40 według Artura Molendy z TVN24 umierało w Polsce 7 (sic!) razy więcej osób na milion mieszkańców niż w Austrii (odpowiednio 8 i 64), zaś już nieco ponad godzinę później, o godzinie 13:48, gdy sytuację w Polsce porównywano z sytuacją we Włoszech, liczba ta spadła o ponad 10% do zaledwie 56. Redaktor Molenda zasugerował, że to powinno nam dać do myślenia. I dało!

Dodaj komentarz