Nie spoczniemy aż przerżniemy z kretesem

 Agencje ratingowe zachowały się zgodnie z oczekiwaniami, najwidoczniej nie chcąc narazić się na krytykę ze strony polskiego rządu, więc kraj można będzie bez przeszkód zadłużać nadal. Dobrą wieścią jest także zawieszenie przez opozycję protestu. Nie osiągnąwszy nic zawiesili protest i zastanawiają się co dalej. Ponieważ stosunki opozycji z opozycją przypominają węzeł gordyjski, problem wydaje się nierozwiązywalny. Stojący na czele partii opozycyjnej mianowany lider zdaje sobie najwidoczniej sprawę, że drugi raz mogą go już nie mianować. Dlatego zamiast zewrzeć szyki i wspólnie próbować przeciwstawić się karnemu monolitowi mającemu większość, kopie się z konkurentem po kostkach.

Z drugiej strony lider konkurencji także nie wypadł sroce spod ogona i zachowuje się jak rozkapryszona pensjonarka. Co prawda nie dostrzegł ostatnio żadnego światełka, ale dla równowagi solennie przyrzekł prezesowi, że będzie grzeczny i nawet jeśli będzie protestował, to skromnie, w kąciku, żeby nie przeszkadzać w pracy. Nie zauważył także, że Trybunał Konstytucyjny wreszcie stał się organem całkowicie apolitycznym. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy szybko nasz wniosekrozmarzył się a o to poprosimy, i uzna że ustawa budżetowa została przyjęta niezgodnie z prawem, PiS będzie miał dużo większy problem. Tak! tak! po stokroć tak! Jeśli rozpatrzy i uzna, to PiS będzie miał problem. Tyle, że PiS nie po to cały rok naprawiał Trybunał Konstytucyjny, żeby teraz mieć problem.

Słuchając Ryszarda Petru trudno uwierzyć, że niczego nie brał. Nie da się mu jednak zarzucić jednego. Tego mianowicie, że plecie bez mrugnięcia okiem. Bowiem gdy mówi, to albo patrzy w bok, albo oczy mruży. We wspomnianej wyżej rozmowie z Agnieszką Kublik ujawnił, że Wiele lat pracowałem w biznesie i wiem, że trzeba umieć się dogadywać. Ja umiem. W biznesie, w polityce. Swoje umiejętności potwierdza w tym samym wywiadzie: Gdyby Grzegorz się ze mną dogadał, bylibyśmy skuteczniejsi To tłumaczy, dlaczego stawia się na każde skinienie prezesa. Po prostu umie się dogadać. A prezes nie. Dlatego od wielu, wielu miesięcy, jak sam przyznaje, Nie udało nam się uzgodnić wspólnych działań… Niestety, nie tylko z prezesem. Z nikim. Nie odpuścimy! — zapewnia Petru i ta deklaracja napawa lękiem.

Wspominając o opozycji nie można nie wspomnieć o przywódcy Polskiego Stronnictwa Ludowego, ponieważ temu ugrupowaniu zawsze było po drodze z każdym. Dlatego przez niemal pół wieku jako Zjednoczone Stronnictwo Ludowe sprawowało władzę u boku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, potem — już jako Polskie — przez bez mała ćwierć wieku u boku każdego, kto aktualnie rządził. Z wyjątkiem PiS-u, co jest nie do zniesienia. Przez długi czas rzeczywiście było ryzyko, że będą dwa Sejmy — frasował się  prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Na szczęście tak się nie stało. My o to apelowaliśmy niemal od samego początku protestów. Apele odniosły skutek i poza incydentem w Sali Kolumnowej nadal jest niemal jeden sejm z PSL-em w składzie. My nie damy się zapisać ani do totalnej opozycji czy koalicji — deklaruje prezes. Nie weźmiemy żadnego wicemarszałka Sejmu, gdyby rzeczywiście zostali oni odwołani. I to jest coś nowego — do tej pory Stronnictwo nigdy nie deklarowało się tak jednoznacznie jako totalnie bezideowe nic.

 

Science fiction, czyli po polsku fantastyka naukowa, to taki dział literatury, który nie tylko bawi, ale próbuje rozprawić się z aktualnymi problemami, odpowiedzieć na pytania, przewidzieć jak historia może się potoczyć. Skupia się często nie tylko na tym, co będzie, ale na tym co jest lub może być. Dlatego młodzi powinni koniecznie sięgnąć po powieści Janusza A. Zajdla (1938-1985) — „Cała prawda o planecie Ksi” (KAW, 1983) i „Paradyzja” (Iskry, 1984) — by zrozumieć nie tylko to, co było, ale także to co jest i w co niedługo może się przepoczwarzyć. Można także sięgnąć po „Rok 1984” Orwella, by ze zdumieniem stwierdzić, że tylko sceneria się nie zgadza, bowiem sama akcja rozgrywa się na naszych oczach, w miarę jak dobra zmiana zatacza coraz szersze kręgi.

Nienawiść podsycały także pociski rakietowe, zbierające krwawsze żniwo niż zazwyczaj. Jedna bomba spadła na zatłoczone kino w Stepney — kilkaset osób zginęło w gruzach. W wielogodzinnym pogrzebie ofiar, który przerodził się w gniewną manifestację, uczestniczyli wszyscy mieszkańcy dzielnicy. Inna bomba spadła na pusty teren służący za plac zabaw; śmierć poniosło kilkadziesiąt dzieci. Odbył się następny pochód: ludzie, manifestując swoje oburzenie, spalili kukłę Goldsteina, […] a podczas ogólnego zamieszania splądrowano kilka sklepów. Później rozeszła się pogłoska, że to szpiedzy nakierowują bomby za pomocą fal radiowych, spalono więc dom starego małżeństwa, które podejrzewano o cudzoziemskie pochodzenie; staruszkowie zaczadzieli od dymu.

Gwoli wyjaśnienia warto wspomnieć, że najprawdopodobniej żadnej wojny nie było, a pociski wystrzeliwał sam rząd by „utrzymywać ludzi w ciągłym strachu”. Zaś

partyjny światopogląd najłatwiej dawał się wpoić ludziom o zbyt ograniczonej inteligencji, aby go mogli pojąć. Bez protestu akceptowali nawet najjaskrawsze wypaczenia rzeczywistości, bo nie rozumieli w pełni potworności tego, czego od nich żądano, a ponadto zbyt mało interesowali się aktualnymi wydarzeniami, aby zdawać sobie sprawę z grozy sytuacji. Niewiedza pozwalała im zachować zdrowe zmysły. Przełykali wszystkie kłamstwa, i to bez najmniejszego dla siebie uszczerbku, bo przelatywały przez nich — nie strawione — niczym kamyki przez układ pokarmowy ptaka.

Brzmi znajomo? Jedno jest pewne — serwilizm opozycji nie uchroni jej przed konsekwencjami. Można przymknąć oko na podpisywanie listy obecności post factum. Ale na przeszkadzanie w przejmowaniu państwa przyzwolenia być nie może. Prędzej czy później przekona się o tym nawet Kukiz…

Dodaj komentarz