Nie pytaj na co oni wydawali i my wydajemy

Media do znudzenia wałkują wystąpienie p. premiera, w którym po raz kolejny minął się z prawdą. Akurat to właśnie kłamstwo tak potwornie rozsierdziło Koalicyjny Komitet Wyborczy Platforma .Nowoczesna Koalicja Obywatelska, że wysłał swego przedstawiciela do sądu ze skargą. Pierwszy raz sąd w oparciu o nieaktualne przepisy oddalił pozew. Potem zaktualizował swoją wiedzę i uznał, że wiec rządzi się swoimi prawami. Na wiecu nawet premier ma prawo gadać co mu ślina na język przyniesie, ponieważ nie musi być ani prawdomówny, ani wiarygodny, a poza tym nie bierze udziału w wyborach, lecz tylko w kampanii wyborczej. Dopiero Sąd Apelacyjny stwierdził, że premier jednak nie powinien kłamać i nakazał sprostowanie nieprawdziwej informacji.

Cóż tak rozsierdziło komitet o długiej nazwie, że popędził do sądu? Stwierdzenie, że nasi poprzednicy przez osiem lat wydali pięć miliardów złotych na drogi lokalne, czyli tyle, ile my wydajemy w ciągu jednego do półtorej roku. Nie do zniesienia bowiem dla władzy, choćby tylko byłej, jest świadomość, że ktoś wydał, wydaje lub wyda więcej niż ona.

Nikt, żaden dziennikarz, sędzia, polityk nie próbował dociec ile wybudowano i wyremontowano dróg lokalnych za pięć miliardów złotych w ciągu ośmiu lat za Platformy, a ile za taką samą kwotę w ciągu roku, półtora za PiS-u. Bo nie ma to najmniejszego znaczenia. Liczy się wyłącznie kwota. Nawet jeśli koalicja w ciągu 8 lat wyremontowała za pięć miliardów 900 kilometrów, a PiS w rok za tę samą kwotę aż 900 metrów lub odwrotnie, to co? Ważne, że PO wydawała rocznie niecały miliard, a PiS pięć.

— Kochanie — od progu woła żona — dziś wydałam 973 złote na zakupy!
— I co będzie na obiad?
— Ziemniaki z kefirem.

Dlaczego nikogo nie obchodzi na co się wydaje? Ponieważ pieniądze podatników to — jak tłumaczyła władza dokonując skoku na OFE — środki publiczne, czyli własność niczyja. A skoro tak, to wystarczy mieć do nich dostęp, żeby je wydawać po uważaniu, bez żadnej kontroli, im więcej tym lepiej. Dlatego władza nie chełpi się tym, co buduje, nieraz kilkanaście lat, lecz tym ile wydaje. Bo rozgrzebana inwestycja to stabilne źródło dochodów dla beneficjentów. Doskonałym przykładem jest korweta Gawron, która zamieniła się w patrolowca Ślązak i być może w marcu przyszłego roku, po 17 latach od rozpoczęcia budowy, zostanie oddana do użytku. Albo remontowany bez mała od 10 lat Stadion Śląski w Chorzowie.

Na koniec przypomnijmy jeszcze raz słowa premiera: Żeby nie być gołosłownym powiem tak, nasi poprzednicy przez osiem lat wydali pięć miliardów złotych na drogi lokalne, czyli tyle, ile my wydajemy w ciągu jednego do półtorej roku. Da się jaśniej? [Oni] wydali pięć miliardów na drogi lokalne. Lokalne! Co z tego zrozumiał jak zwykle niezawodny portal śledczy? Jak zwykle niewiele.

Premier kłamał, bo rząd PO-PSL wybudował rekordową ilość kilometrów dróg szybkiego ruchu.

Akurat tu premier nie kłamał, bo lokalnych dróg szybkiego ruchu nie ma. Natomiast rzut oka na mapę pozwala dostrzec, że koalicja PO-PSL postawiła na skomunikowanie wschodu z zachodem, ułatwienie Niemcom podróży na Ukrainę i do Rosji i z powrotem. Połączeń północ-południe, najistotniejszych z punktu widzenia polskich kierowców i gospodarki jest jak na lekarstwo. Polskie porty z resztą kraju skomunikowano dopiero niedawno. Tradycyjne zaniedbano także tak zwaną ścianę wschodnią. Poza tym (Dziennik Gazeta Prawna):

Za pieniądze z unijnych dotacji na wsiach powstało już 1600 świetlic i domów kultury, a także ponad tysiąc obiektów sportowych, placów zabaw i miejsc rekreacji. Organizacje pozarządowe alarmują, że 90 proc. z nich stoi pustych. Gminy skusiły się na łatwo dostępne pieniądze z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW), a teraz mają duży problem. Nie stać ich na utrzymanie obiektów i korzystających z nich instytucji. Na ten cel z PROW mogło pójść nawet 1,3 mld zł, bo na projekt pojedyncza gmina mogła otrzymać do pół miliona złotych.

Wydawać miliardy każdy głupi potrafi. Wydawanie ich tak, żeby procentowały, przynosiły korzyści i państwu i społeczeństwu, wydawanie ich z głową wymaga umiejętności, wiedzy, rozsądku i doświadczenia. Histeria rozpętana przez Koalicyjny Komitet Wyborczy Platforma .Nowoczesna Koalicja Obywatelska sugeruje, że zmiana władzy niczego nie zmieni i pieniądze nadal nie będą wydawane z sensem, lecz hurtowo.

 

PS.
Równie rzetelnie i wiarygodnie jak bajania Morawieckiego o drogach i miliardach wypadło sprostowanie. Premier bowiem wystąpił w kobiecym przebraniu i niezbyt wyraźnie dukając oznajmił, że Nieprawdziwe są informacje podane przeze mnie w dniu 15 września 2018 roku podczas wiecu wyborczego komitetu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość w Świebodzinie, że w ciągu jednego do półtora roku wydawana jest przez nas większa suma na drogi lokalne, niż za czasów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stowanictwa Stronnictwa Ludowego w ciągu ośmiu lat. Ponieważ w tym przebraniu nikt go nie poznał, więc przedstawił się: Mateusz Morawiecki, premier rządu Rzeczpospolitej Polskiej.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Dlaczego bogaty jest bogaty? proste, bardzo rozsądnie wydaje pieniądze. I w sposób przemyślany, z długofalową wizją. By tak robili obywatele, to należy ich tego od dziecka uczyć !!!!

    Czasami media „donoszą”, że syn/córka amerykańskiego milionera w czasie wakacji pracuje, wykonując niekoniecznie pracę wyszukaną. Przecież chodzi o to, żeby w młodych wyrobić nawyk pracy, potrzebę zarabiania na siebie i dla siebie.

    Lata temu znajomy poprosił by zatrudnić w czasie wakacji swoich synów. Taka praca przynieś – wynieś, pozamiataj. Nastolatkowie chętnie się jej podjęli. Po otrzymaniu wypłaty spytałam na co pieniądze wydadzą? „Musimy się zastanowić, wprawdzie planowaliśmy wydać na modne buty, ciuchy, ale ciężko zarobionych pieniędzy szkoda na rzeczy, które i tak ma się w szafie”. Dodam, że ojciec nastolatków był z tych dobrze zarabiających.Obydwaj jego synowie po skończeniu studiów potrafili nieźle odnaleźć się w dżungli konkurencji i powodzi im się bardzo dobrze. Dodam, że to nie była jedyna taka wakacyjna robota.

    Swoich synów też zatrudniałam w wakacje u siebie. Bez jakichkolwiek ulg. Wzbudziło to ogromny szacunek pracowników, bo synowie mieli stanowczy zakaz obijania się. Gdyby tak robili, straciliby pracę i możliwość realizacji swoich potrzeb (jeden zwiedzanie Danii, drugi wyrobienie sobie prawa jazdy).

    A jak często wygląda rzeczywistość? I to często u ludzi niemajętnych, którzy żyją od wypłaty do wypłaty? Mam sąsiadów: wnuczuś 30+ nie pracuje, bo dziadkowie go utrzymują. Synuś 50+ też na utrzymaniu, ale mamusi emerytki 70+. Jakże wiele jest „księżniczek” traktujących swoje matki jak służące, domagających się strojów, obsługi. I nie kwapiących się do pracy.

    Dodam, że żaden rząd nie przedstawił długoletniego planu rozwoju gospodarczego, rozwoju szkolnictwa. Od „reformy” do „reformy”. Wszystko by tylko DZIŚ wydać, jakże często bez sensu.

    Takie będą Rzeczpospolite……..