„Nie patrzmy na miejsce…” w odpowiedzi Adamowi Jezierskiemu

Wezwanie jak najbardziej słuszne, ale… „poglądy” poszczególnych posłów są reprezentowane ogólnikowo przez liderów. Można zapisać się na spotkanie z posłem i czekać w kolejce jak do lekarza NFZ. Nie ma spotkań grupowych w czasie kadencji. Mogłyby odbywać się w halach sportowych (jeśli takie są) lub w innych większych pomieszczeniach, a wyborcy nie muszą siedzieć. Spotkanie można odbyć na stojąco.

Nie ma konsultacji i zapytywania się czego oczekują wyborcy. Przedstawiane programy to jakieś odgórne decyzje, które w dodatku i tak nie są realizowane. Przykład naśmiewania się ze składanych obietnic pokazał prezydent Duda.

Są posłowie, którzy swoimi zachowaniami, niewybredną mową, obowiązkami nie spełnianymi, nie powinni być posłami. Wezwanie jest wtedy jak najbardziej słuszne. Ale… jaka jest możliwość poznania ich następców? Często startują ludzie, którzy nie wykazali się żadną działalnością  polityczną na poziomie samorządu, ani żadną inną, np. społecznikowską, głoszeniem haseł czy artykułowaniem potrzeb regionu. W praktyce działania na rzecz regionu są pozakulisowe.

Dokonać wyboru tzn. iść do urny i wrzucić swój głos. To obowiązek obywatelski, ale i szansa, że wybierze się lepszy, inny skład parlamentu. Jeżeli jednak przed referendum (słusznemu w zadawanych pytaniach czy też nie) przebijały się głosy „dziennikarzy” by nie iść, bo skorzystanie zadecydowania o jakiejś sprawie to głupota, to odnieśli sukces, bo do urn poszła znikoma liczba najbardziej obowiązkowych. Nie nawoływali aby postawić krzyżyk przy ‚tak’ lub ‚nie’, ale aby nie iść. Czy nie rozsądniej byłoby nawoływać idźcie, ale z rozmysłem stawiajcie znaczek. NIE REZYGNUJCIE ZE SWOJEGO PRAWA DO WYBORU!!!

Czy jest już koniec zarabiania na byle czym i pisania byle czego? Nie!!! „Dziennikarz nazywa się Miecugow. Krzysztof Miecugow i tak napisał:

Ok. 90 mln zł – tyle kosztowało nasze państwo, a więc nas obywateli, niedzielne referendum dotyczące JOW-ów, finansowania partii i podatków. Problem w tym, że te pieniądze tak naprawdę zostały wyrzucone w błoto.

Stało się tak, ponieważ w referendum udział wzięła mniej niż połowa uprawnionych do głosowania i nie jest ono wiążące. A przecież można było te pieniądze wydać lepiej i pożyteczniej – choćby na pomoc osobom niepełnosprawnym, sprzęt medyczny czy nawet kupienie każdemu obywatelowi pączka.”

Z tym pączkiem to już prawdziwa głupota i bezmyślność. Czy pytanie jak rozstrzygać wątpliwości natury finansowej, na rzecz obywatela czy fiskusa warte są tłustego paczka? Tacy durnie powodują, że nie dokonuje się wyborów, a pójście do urny, to jak dotychczas tylko zaklepanie czyjejś decyzji.

A może w ogóle nie chodzić na wybory, jak ci co sobie setnie ponarzekają, bo państwo złe, posłowie idioci, a wybory „im zwisają”? W co wpisali się głosiciele swoich niby-madrości z portali.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Jak nazwać durnia, który plecie bez zastanowienia żeby się nie narazić tropicielom i tropicielkom hejtu? Szkoda, że Miecugow (Krzysztof, nie Grzegorz!) nie wyjaśnił meandrów swojego rozumowania, w jaki sposób doszedł do tych odkrywczych, acz idiotycznych wniosków? Namawiał wcześniej, żeby iść, spełnić swój obywatelski obowiązek?

    1. Czy namawiał, czy odradzał? Nie wiem, nie śledzę pisania tego anty obywatela. To raczej zwrócenie uwagi na nieodpowiedzialność ludzi nazywających siebie „dziennikarzami”, posiadających za sobą prawo chroniące ich najbardziej głupie czy szkodliwe wypowiedzi.

      Jeden bezmyślnie wydałby na pączki darmowe, inny będzie zachwycał się pękającą parówką jako dowodem na katastrofę lotniczą. Ludzie nieprzygotowani przez szkoły do zastanawiania się nad sensem lub bezsensem wypowiedzi, wiele spraw przyjmują wprost. Przykładem jest Kukiz i JOWy. Czy ci, którzy dali głos w wyborach prezydenckich Kukizowi, zrezygnowali z referendum bo Kukiz został obśmiany, napiętnowany, czy przemyśleli swoje stanowisko?

      Referendum pokazało, że Polacy są chwiejni jak liście na drzewach, ulegają wpływom „mówców” politycznych i byle jakich dziennikarzy. Zachwycają się obiecankami-cacankami, by później płakać nad brakiem ich realizacji. Gdyby w szkole obowiązkowej uczono o zakresie władzy prezydenta, posłów, senatorów, samorządowców i  braku władzy politycznej kleru oraz przymusowi wykonywania poleceń biskupa, to może żyłoby się nam wszystkim spokojniej, przewidywalniej. Dolegliwość pracy NFZ-tu odczuwają wszyscy. I nikt nie protestuje, nie domaga się zmian. Dla siebie i swojej rodziny. Ale z czułostkową bezmyślnością płacze nad inwazją najeźdźców. Poczekajmy dwa lata. Jeśli pomyliłam się, to na TOK odwołam swoje słowa i przeproszę.

      Jeśli do tego czasu w proch się nie obrócę.