Nie mamy pańskiego wpisu i co nam pan zrobi?

Kilka lat temu kierownictwo portalu opinii powołało do życia blogi, które stanowiły komentarz do aktualnych wydarzeń lub uzupełnienie prezentowanych w radiu i na portalu treści. Notki blogerów były nawet przez jakiś czas wykorzystywane w materiałach publikowanych przez portal gazeta.pl. Mimo, że znajdowały się na portalu radia informacyjnego, obowiązywał na nich często zmieniany, a ostatnio utajniony regulamin przygotowany przez zespół Gazeta. Jego zapisy były jednak wykorzystywane wyłącznie do blokowania użytkowników. Blokowanie postów odbywało się w oparciu o kryteria pozaregulaminowe. Co mógł zrobić użytkownik jeśli nie złamał żadnego punktu regulaminu, a zorientował się po kilku miesiącach, że post został zablokowany? Mógł pisać na Berdyczów.

I oto wreszcie w połowie listopada zespół Gazeta w imieniu spółki Agora poinformował blogerów, że ich wieloletnia praca jest nic nie warta, bo to, co się dało z niej wycisnąć i wykorzystać już zostało wyciśnięte i wykorzystane. Dlatego nie ma sensu blogów przenosić na działającą w dalszym ciągu platformę i zostaną usunięte. Ale, jeśli bloger sobie tego życzy, jego blog zostanie zarchiwizowany, a archiwum przesłane.

Wydawało się, że skoro za dwa tygodnie, 13 grudnia, blogi przestaną istnieć i śladu po nich nie będzie, to nie nastręczy żadnego kłopotu odblokowanie na kilka dni zablokowanych wpisów i zwrócenie blogerom ich pracy w całości. Warto wspomnieć, że na portalu opinii panowała dziwna praktyka polegająca na tym, że opublikowany wpis był komentowany, wisiał kilka, kilkanaście miesięcy, po czym ulegał zablokowaniu. Rekordzista na blokadę czekał półtora roku. To dowodzi, że politykę historyczną à la Orwell, polegającą na modyfikowaniu i poprawianiu przeszłości, prowadzi nie tylko partia rządząca.

Zgodnie z zaleceniem spółki Agora zwróciłem się do zespołu Gazeta o archiwizację wszystkich wpisów, łącznie z zablokowanymi. Zespół Gazeta w sprawie zablokowanych wpisów odesłał mnie do zespołu portalu opinii. Nic to, że we wszystkich 44 regulaminach, łącznie z tajnym, stoi jak byk: Reklamacje dotyczące usług, o których mowa w Regulaminie (w tym dotyczące realizacji przez Agorę uprawnień polegających na blokowaniu lub usuwaniu treści zamieszczanych przez użytkowników lub blokowaniu dostępu do usług w obrębie Serwisów Internetowych) prosimy zgłaszać pocztą elektroniczną na adres: pomoc@agora. Zespół Gazeta bowiem owszem, przygotowuje regulamin, ale ani go nie czyta, ani nie stosuje się do niego.

Zespół redakcji najpierw zdębiał. Na wieść o tym, że „Zespół Gazety polecił mi w sprawie usuniętych wpisów kontaktować się z administracją serwisu” odparł, że „ws. archiwizacji wpisów na blogach należy kontaktować się z zespol_gazeta@gazeta.pl.” Potem oznajmił, że „przeszukał wpisy z ostatnich czterech lat Pana bloga” i „nie znalazł ani jednego zablokowanego”. Wreszcie oświadczył, że „nie ma możliwości trwałego usunięcia notek blogerów. Mogą to zrobić tylko oni sami.” Później okazało się, że choć zablokowanych wpisów nie da się znaleźć, to można „je jedynie zablokować tak, aby były niewidoczne dla innych użytkowników”. Po co? To oczywiste — co z oczu, to i z serca. Notka z blogu, zespołom lżej. Ale nawet to nie jest prawdą, ponieważ zablokowane wpisy są widoczne dla wszystkich użytkowników z wyjątkiem zalogowanych. Po wylogowaniu widać więcej:

skasowane-wpisy

Ten krótki kurs mataczenia dowodzi w jak dobre ręce blogerzy powierzyli swoje przemyślenia. I jak niebywale wysokie standardy panują na portalu opinii i we wszystkich możliwych zespołach, z których główny kroczy w awangardzie wojny o demokrację, prawa człowieka, w tym kobiet, wolności i swobód obywatelskich, w tym gwarantowanego przez Konstytucję prawa do swobodnego głoszenia poglądów i opinii.

Adam Michnik i Gazeta Wyborcza to legendy. Gazeta Wyborcza od dawna robi wszystko, by nikt jej nie wiązał z Solidarnością i głosem odzyskanej wolności. Adam Michnik jeszcze wierzy w ideały. W udzielonym ostatnio wywiadzie, o którym jego macierzysty organ informuje za opłatą, na pytanie Co zrobisz, jak zamkną „Gazetę”? odparł Będę wydawał w podziemiu. W trosce o powodzenie przedsięwzięcia należy ostrzec p. Adama, żeby nie robił tego tam, gdzie znikają nie tylko poszczególne artykuły, ale całe serwisy. I bynajmniej nie stoi za tym reżim. On tylko biernie kibicuje.

Niedawno Adam Michnik zapewniał, że jak rozmawia to mówi. Więc jak rozmawiam z moimi dziennikarzami, to mówię „albo-albo”: albo ocalimy „Gazetę” i z nią ważną instytucję demokracji polskiej i będziemy mieli w CV: „ocalili demokrację”, albo nie ocalimy, będziemy mieli wtedy w CV: „do ostatniej kropli krwi bronili demokracji”. Sposób rozwiązania problemu zablokowanych wpisów pozwala rozszerzyć dossier: „w odwracaniu kota ogonem nie mają sobie równych”.

Dodaj komentarz


komentarze 2

    1. Niemal natychmiast po tym jak poprosiłem o zarchiwizowanie zablokowanych wpisów te wpisy zniknęły z listy. Przestała je również pokazywać wyszukiwarka google. Gdy już wyczyścili odezwała się Twoja ukochana i oznajmiła, że nie może znaleźć żadnego zablokowanego wpisu.