Który mamy obecnie rok? Obecnie mamy drugą połowę 2024 roku. A kiedy będzie rok 2035? Rok 2035 będzie za ponad 10 lat. Czy dziesięć lat to dużo, czy mało? Mało, tyle co nic według zawodowych specjalistów od rozdzierania szat i bicia piany. W programie „Byk i niedźwiedź” Mateusz Walczak tańcząc wokół beczki i poklepując ją pieszczotliwie ubolewał, że od 2035 roku będzie absolutny zakaz sprzedaży „spalinówek” w salonach samochodowych. O zgrozo zapowiedziała to sama Ursula von der Leyen. Ta sama, której dziś PiS już nie lubi, a Konfederacja nienawidzi. Czy my — zapytał eksperta Patryka Mikiciuka z TVN Turbo Mateusz Walczak — jesteśmy gotowi na taką rewolucję w motoryzacji i w podejściu proekologicznym?
Zapytany odparł że my absolutnie nie jesteśmy gotowi na taką rewolucję, bo Europa nie jest przygotowana na produkcję w 100% elektrycznych samochodów. Dając sobie 10 lat na opracowanie technologii i wdrożenie produkcji wylejemy dziecko z kąpielą, bo padną europejskie firmy, które produkują samochody. Dlaczego? Bo jak na razie Europa nie ma dobrych samochodów elektrycznych. Oczywistą oczywistością jest, że jeśli czegoś nie ma teraz, to za 10 lat tym bardziej nie będzie. Poza tym w 10 lat nie tylko nie da się rozpocząć produkcji dobrych samochodów ekologicznych (bo ekologiczne nie musi oznaczać elektryczne), ale też nie da się przygotować infrastruktury, a zrobienie tira na prąd jest w ogóle poza naszym zasięgiem. Transport. I co? On będzie w stu procentach elektryczny za kilka lat? Przecież to jest niemożliwe! Zrobienie tira który będzie jeździł elektryczny będzie powodowało tyle to, że on sam będzie ważył już 30 ton plus ma załadować do tego 20 ton? Przecież drogi nie wytrzymają… To prawda. Skoro elektrownię atomową budujemy już ponad pół wieku, to zrobienie elektrycznego tira też leży poza naszym zasięgiem. Na szczęście inni o tym nie wiedzą i dlatego
Volvo FH Aero Electric to wydajny elektryczny samochód ciężarowy do transportu między miastami, zoptymalizowany pod kątem oszczędzania energii i ograniczenia emisji CO2. Jego aerodynamiczny kształt poprawia sprawność energetyczną, dzięki czemu można nim pokonywać dłuższe trasy, zapewniając najwyższy poziom komfortu i bezpieczeństwa.
Ekspert nie wyjaśnił jednej kwestii — jeśli Europa przejdzie na samochody elektryczne lub napędzane innym ekologicznym paliwem, na przykład wodorem, to gdzie Polacy, których według ekspertów nigdy na nic nie stać, zatankują swoją ukochaną benzynę czy ropę jadąc na zagraniczny urlop? Dla nich specjalnie ktoś otworzy stacje benzynowe?
Wydźwięk tego materiału jest jednoznaczny i pokrywa się z programem PiS-u, a częściowo także i koalicji paździerzowej — żadnych planów, żadnych ograniczeń, żadnych nowych technologii, wszystko musi pozostać po staremu, ponieważ każda zmiana niesie za sobą ryzyko. To tylko potwierdza tezę, że od eksperta, zwłaszcza jeśli tym ekspertem jest redakcyjny kolega, zawsze można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że nie da się.
Nie ma sensu pytać co są warte takie nie poparte niczym, zakładające zerowy postęp eksperckie bajania w sytuacji, gdy Ziemia gotuje się. Zaś wzrost temperatury, gwałtowne ulewy oznaczają, że wkrótce znacznie pilniejszym wymogiem bynajmniej nie będzie zeroemisyjność samochodów, lecz wodoszczelność, żaroodporność i niezatapialność.
Jedno jest pewne i nie ulega wątpliwości — redaktor Walczak pięknie tańczy zarówno z beczką jak i solo.