Nie było nas – był las, nie będzie nas, bo zniknął las…

Skąd właściwie bierze się woda w lesie lub – by zadać jeszcze bardziej fundamentalne pytanie – w ogóle na ladzie? Niby brzmi prosto, ale odpowiedź w pierwszej chwili jest niełatwa. A to dlatego, że jedną z najistotniejszych cech lądu jest to, że leży wyżej niż morza. Woda za sprawą siły ciążenia spływa zawsze do niżej położonego punktu, więc kontynenty powinny wyschnąć. Przeciwdziała temu stała dostawa wody, którą zapewniają chmury tworzące się nad morzami i  transportowane dalej przez wiatry. Jednak ten mechanizm funkcjonuje tylko w obrębie paruset kilometrów od wybrzeża. Im dalej posuwamy się w głąb lądu, tym robi się bardziej sucho, ponieważ chmury oddają wodę w postaci deszczów i znikają. Już po sześciuset kilometrach jest tak sucho, że pojawiają się pierwsze pustynie. Życie zasadniczo powinno być możliwe tylko w wąskim pasie na skraju kontynentów, a ich wnętrza powinny być posępne i wyschłe na wiór. Zasadniczo. Ale na szczęście są przecież lasy. Są formą wegetacji o największej powierzchni liści. Na metr kwadratowy lasu rozpościera się w koronach drzew dwadzieścia siedem metrów kwadratowych liści i igieł. Opady osiadają częściowo tam, w górze, i zaraz wyparowują. Dodatkowo latem drzewa zużywają na kilometr kwadratowy do dwóch tysięcy pięciuset metrów sześciennych wody, którą oddychając, zwracają do atmosfery. Z pary wodnej tworzą się ponownie chmury, które płyną w głąb lądu i tam w postaci deszczu spadają na ziemię.

Pompa działa doskonale. Jedynym warunkiem by tak było jest to, że między morzem a najodleglejszym zakątkiem lądu MUSI ZNAJDOWAĆ SIĘ LAS.

Nowoczesna gospodarka leśna zajmuje się produkcją drewna, czytaj – wycinaniem drzew, a potem sadzeniem nowych. Podczas lektury czasopism fachowych można odnieść wrażenie, że dobro lasu jest o tyle godne uwagi, o ile jest konieczne z punktu widzenia jego optymalnej eksploatacji. To zresztą aż nadto wystarcza, by wypełnić leśnikowi zwykły dzień pracy, i tak dochodzi do wykoślawienia perspektywy, a ponieważ codziennie musiałem taksować setki świerków, buków, dębów czy sosen pod kątem ich przydatności w tartaku i wartości rynkowej, mój horyzont coraz bardziej się zawężał.

Komentarz z artykułu opisującego wyrąb lasu:

– Niech się spieszą. Bo za 2 tygodnie ekoszaleńcy dostaną do ręki broń. Należy przypomnieć, że okres lęgowy ptaków (1 marca – 15 października) Jest to również okres specjalnej ochrony ich siedlisk i miejsc gniazdowania, czyli w wielu przypadkach – drzew – zauważa kolejny internauta. (Wycinka drzew pod przekop Mierzei Wiślanej. Burza na Twitterze: “Szybko poszło”).

Jaki ma horyzont ten komentator? jaką wiedzę? Czy był w starym lesie, gdzie są grube, wykoślawione korzenie nad ziemią? Czy  zbierał może grzyby lub jagody?  A może słuchał ryków jeleni w sierpniu? A może tylko spokojnie, cicho chodził po lesie? A może dotykał kory żywych drzew i czerpał z tego dotknięcia energię?

Nie było nas – był las. Nie będzie drzew – nie będzie nas!!!

Cytaty z książki SEKRETNE ŻYCIE DRZEW – Peter Wohlleben

16.02.2019 Skowronki Budowa przekopu przez Mierzeje Wislana Wycinka drzew
zdjęcie: money.pl

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. A później taki mędrzec jeden z drugim najgłośniej ryczy, że państwo powinno wynagrodzić rolnikom utratę plonów z powodu suszy. I ma rację, bo jak zwykle za głupotę władzy odpowiadają solidarnie wszyscy podatnicy.

    Przeciwko budowie są też ekolodzy, którzy podkreślają, że mierzeja jest obszarem, na którym znajdują się ptasie rezerwaty, które z chwilą rozpoczęcia przekopu będą zagrożone.

    A kogóż obchodzą jakieś rośliny czy zwierzęta! Ważne, żeby szmal był, a po nas choćby potop. Czy może raczej pustynia.

    1. I to jest straszne. Kiedyś Pomorze to była kraina borów, błot i bagien. Pozostały z nich resztki, np. Puszcza Bukowa niedaleko Szczecina. W nazwie (kiedyś miasteczka, teraz dzielnicy Szczecina) Dąbie przechowała się pamięć o lasach dębowych. Po bagniskach zostały resztki, małe jeziorka, bo ludzie zrobili meliorację i chlubili się „ujarzmieniem natury”. potomków myślicieli z PRL ciągle pełno. A w pobliżu Kołobrzegu lasów jest mało.

      1. Ktoś, kto głęboko wierzy w armageddony, końce świata, mniej lub bardziej świadomie dąży do tego, by przepowiednie spełniły się. Na dodatek na chłopski rozum jakieś robaki czy ros liny jak zdechną, to nawet będzie lepiej. Rolnicy skakaliby do nieba gdyby wyginęły chwasty. Do chłopskich łbów nie dociera, że przyroda to niebywale skomplikowany system wzajemnych zależności. Masowe znikanie poszczególnych trybików na końcu walnie chłopka-roztropka w łeb. Problem polega na tym, że durnie nie są w stanie zrozumieć, że przyczyną jest skok do pustego basenu, a skutkiem olbrzymi guz na łbie. Wydaje im się, że jedno z drugim nie ma żadnego związku.

        1. GW:
          „- Możemy już przestać mówić, że coś jest pospolite jak wróbel – alarmują ornitolodzy. Zagładę jednego z najbardziej znanych ptaków spowodowały zmiany w miastach, które uważamy za korzystne. A badania przeprowadzone w zeszłym roku w Poznaniu są zatrważające.
          – Wróbel to dzisiaj niemal taki gatunek, jakim kiedyś był żubr – mówi dr hab. Tadeusz Mizera z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.
          Żubr przez lata był symbolem ginącej polskiej przyrody. Wróbel domowy – symbolem pospolitości, przyrodniczej obfitości. „Pełno ich jak wróbli” – mówiło się. Tysiące tych ptaków pojawiały się w pobliżu domów, zaglądały do spichlerzy, elewatorów, przysiadały na parapetach i odwiedzały karmniki. Skakały po podwórkach, by podebrać kurom wysypane przez gospodarzy ziarna. A rolnicy wystawiali przeciw nim strachy na wróble.Nikomu do głowy by nie przyszło, że ten ptak może stać się rzadki”

          A sikorki? Czy widać w parku, w lesie, na ulicy sikorki? Drobnica ptasia zniknęła. Jaskółki także nie są widoczne.

          DW: ”

          Nad europejskimi polami i łąkami coraz ciszej. Ptaki wymierają
          Skowronek, szpak, czajka – coraz rzadziej się je słyszy i widzi. Od 1980 r. zniknęła ponad połowa gatunków ptaków uważanych za pospolite. Problem ma cała Europa.

          Monitoring ptaków polnych oparty na obserwacjach ornitologów z całej Europy wykazuje dramatyczny spadek liczebności jeszcze nie tak dawno powszechnych gatunków, wśród nich skowronków, czajek czy szpaków.

          Europejska Rada Liczenia Ptaków (European Bird Census Council) w holenderskim Nijmegen porównała ich liczebność z lat 1980 i 2016. Z raportu wynika, że w Europie zniknęło w tym czasie 56 procent ptaków polnych. Wyniki badania dotyczące Niemiec przerastają nawet najgorsze oczekiwania oparte na obserwacjach dokonanych już wcześniej przez ornitologów. Niemiecka organizacja ochrony środowiska NABU wychodzi wręcz z założenia, że polnych ptaków jest dziś w Niemczech o 40 procent mniej niż w latach 80-tych XX wieku. Wyraźny spadek ich liczebności potwierdza też Federalny Urząd Ochrony Środowiska.”https://www.dw.com/pl/nad-europejskimi-polami-i-%C5%82%C4%85kami-coraz-ciszej-ptaki-wymieraj%C4%85/a-47210936

          Za oknami domów w Kołobrzegu widać różne gatunki mew, gołębie i kawki. Nie widać wron, gawronów ani kruków. Latem pokazywała się parka srok. Nie ma utrapienia sadowników jakimi są/były szpaki.

          „Na Podlasiu odstrzelą 40 polskich żubrów. Bo jest ich za dużo
          Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wyraził zgodę na zastrzelenie po 20 żubrów w Puszczy Knyszyńskiej i Boreckiej. Wyeliminowane mają być jedynie chore zwierzęta. „Nikt nie będzie strzelał do zdrowych osobników” – zapewnia Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych.”

          Stosowanie w nieodpowiedzialny sposób chemii powoduje, że ludzie dostają już nie niskiej jakości jedzenie, a truciznę. Od wspomnianej chemii ginie ptactwo, a w morzu pojawiają się sinice jako efekt spływających do morza nawozów sztucznych.

          A w Lublinie tak się „rządzą” https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/lublin/wycinka-drzew-pod-parkingi-na-ul-kalinowszczyzna-w-lublinie/w75d30e Będą parkingi, drogi i …..pustynie….