Nie bilion lecz 55%

Pewnej kurze podczas wieczornej toalety wypadło piórko. Zbagatelizowała ten incydent stwierdzając przewrotnie, że im bardziej się pierzy, tym jest piękniejsza. Jej słowa usłyszała siedząca na drugim końcu grzędy młoda kurka, a ponieważ nie słyszała zbyt dobrze, więc dośpiewała sobie, że piórko zostało wyrwane po to, by przypodobać się kogutowi. Tą rewelacją podzieliła się ze swoją przysypiającą już sąsiadką. Usłyszała to sowa, która natychmiast podzieliła się wrażeniami z mężem, stwierdzając, że wyskubywanie sobie piór dla koguta jest obrzydliwe. Przekazywana sobie z ust do ust plotka wróciła w postaci informacji, że pięć kur wyskubało sobie wszystkie pióra z miłości do koguta. Tę mrożącą krew w żyłach historię opisał Hans Christian Andersen.

Załóżmy, że chcemy weryfikować plotki pod kątem prawdziwości. W tym celu przysłuchujemy się wypowiedzi i sprawdzamy, czy jest weryfikowalna, czy potrafimy dotrzeć do informacji, które pozwolą je ocenić. Na przykład ktoś, odpowiadając na pytanie dotyczące zupełnie czego innego powiedział, że już podobno widać niepożądane społecznie efekty 500+. Zdarzają się podobno przypadki, że ludzie odchodzą z pracy, bo dostali zasiłek. Ponieważ nawet dziecko wie co znaczy słowo ‚podobno’, więc żeby analiza nosiła znamiona rzetelności należy podrasować sens zmieniając nieco jego wymowę. Na przykład stwierdzając, że autor twierdzi, że program 500+ ma negatywny wpływ na rynek pracy.

Czy to twierdzenie jest prawdziwe? Nie wiadomo, ponieważ nie ma informacji pozwalających potwierdzić lub zaprzeczyć istnieniu zjawiska – po prostu nie ma żadnych danych pozwalających wiarygodnie ocenić wpływ programu 500 plus na rynek pracy. Brak informacji nie może stanowić przeszkody w ocenie wypowiedzi, chociaż przyjęliśmy zasadę, że kierujemy się tym, czy stwierdzenie  jest weryfikowalne, potrafimy dotrzeć do informacji, które pozwolą je ocenić.

Gdy naginaniem rzeczywistości zajmuje się polityk, dziennikarz piszący na zlecenie to to, choć naganne, jest zrozumiałe. Gdy jednak tak nierzetelnie do sprawy podchodzi portal, który został powołany po to, by sprawdzać fakty i prowadzić dziennikarskie śledztwa, to… ręce opadają.

W tym miejscu przypomina się słynna scena z kabaretu Tey (dla niezorientowanych — dostawca Bolek nie wymawiał ‚r’). Przypomnijmy sobie ten dialog:
– Towaju nie będzie, tjaktoj sie zepsuł.
– Te, Bolek, przestań szerzyć defektyzm. Nie traktor się zepsuł, tylko koło się zepsuło.
– Jak koło jest zepsute, to cały tjaktoj jest do…
– Bolek! Nie jesteś na budowie! Chwileczkę! Ile traktor ma kół?
– Cztejy.
– Ile się zepsuło?
– Jedno.
– To ile jest dobrych?
– Trzy.
– No to nie można tak powiedzieć, że trzy są dobre?
– Przecież to to samo.
– Ale jak brzmi! Trzy dobre!

Jaki ta scenka ma związek ze sprawą? Otóż omawiany portal poświęca sążnisty artykuł wypowiedzi Ryszarda Petru, który stwierdził, że Minister Szałamacha zaplanował deficyt budżetowy na poziomie 59,3 mld zł (2,9% PKB) – to nominalnie najwyższy deficyt ze wszystkich rządów po 1989 roku. I to jest prawda, stwierdza portal, ale jeśli spojrzeć na sprawę z właściwej strony, to okaże się, że ta informacja może zabrzmieć lepiej. Istotniejszy jest poziom deficytu wyrażony jako procent PKB, czyli w odniesieniu do rozmiaru polskiej gospodarki. 59,3 mld stanowić będzie 2,9% PKB. To dużo mniej alarmująca wiadomość.  Trzy — aż 75% — dobre!

Petru mówił nominalnie najwyższy? Ale minister Szałamacha zapewniał, że się obracają: Mimo realizacji naszych zamierzeń prorodzinnych nadal obracamy się w bezpiecznej przestrzeni finansów publicznych. Należy więc tylko wykazać, że faktycznie wszystko jest w porządku. W tym celu można wskazać doskonałymi i niezawodne źródła finansowania. Dodatkowe wpływy mogą przynieść uszczelnienie systemu podatkowego oraz nowe podatki: bankowy i od supermarketów, choć na razie wpływy z nich są mniejsze niż zaplanowano w budżecie. To, a nie rozwój i inwestycje, zapewni w przyszłym roku wzrost PKB o 3,6% — choć w tym roku oscyluje wokół 3% — i przyniesie dochody w wysokości 324,1 mld. zł. Jaki będzie deficyt, gdy PKB wzrośnie nie o 3,6% ale o 3%? O tym portal taktownie milczy.

Zdumiewająca jest nonszalancja czy wręcz pogarda z jaką ci, którzy mają służyć traktują tych, którym służą, bez mrugnięcia okiem wyciągając rękę po pieniądze. A przecież to nie jedyna nierzetelna analiza. Wiele, zbyt wiele z nich przypomina materiały propagandowe. Rząd mówi „nie martwcie się, wszystko jest w porządku”, portal mówi „nie ma się czym przejmować, bo rząd ma rację — jak się na sprawę spojrzy z właściwej strony, to wszystko wygląda zdecydowanie lepiej.”

Trudno zarzucać nierzetelność analitykowi, który analizując wypowiedź polityka czy zapowiedź rządu, przyznaje mu rację. Rząd, nawet ten, także może przecież także ją mieć. Jak jednak uznać za wiarygodne analizy na poziomie wypracowania szkolnego, nie wsparte żadnymi danymi ni wyliczeniami, odnoszące się do zmanipulowanej wypowiedzi lub w ogóle nie na temat?

Dodaj komentarz