Naturalna amputacja

W 1966 roku ukazała się jedna z najsłynniejszych powieści Harry’ego Harrisona „Przestrzeni! Przestrzeni!” („Make Room! Make Room!”). W Polsce została wydana dopiero w roku 1990 gdyż była zbyt obrazoburcza. Choć z dzisiejszego punktu widzenia można Harrisonowi to i owo wytknąć, to jego przewidywania są zaskakująco trafne. W gigantycznym skrócie rzecz dzieje się kilkanaście lat temu na przeludnionej do granic możliwości Ziemi. Cały wysiłek władz skierowany jest na zapewnienie podstawowych środków egzystencji — skąpych racji żywnościowych i wody do picia, bo już do mycia niekoniecznie. Mimo, iż głód jest powszechny tak zwani obrońcy życia nie chcą słyszeć o kontroli urodzin. Oto króciutki fragmencik do złudzenia przypominający tu i teraz tu i tam. Jest to dialog między dwoma bohaterami. Rozmowa dotyczy kontroli urodzin. Wielu ludzi uważa, że taka kontrola

… ma coś wspólnego z zabijaniem dzieci.
— A więc wielu się myli. […] Dobrze wiesz, że kontrola urodzin nie ma nic wspólnego z zabijaniem dzieci. Tak naprawdę to właśnie oszczędza zabijania. Co jest większą zbrodnią: pozwalać dzieciom umierać od chorób lub z głodu czy nie dopuszczać do tego, by niechciane dzieci w ogóle się narodziły?
— Jeśli tak się to przedstawi, to sprawa wygląda inaczej. Ale czy nie zapominasz o prawach naturalnych? Czy kontrola urodzin nie występuje przeciwko naturze?
— Kochana, cała historia medycyny jest historią występowania przeciwko naturze. Kościół, a to obejmuje tak protestantów jak i katolików, usiłował zapobiec stosowaniu środków znieczulających, naturalnym bowiem prawem kobiety jest cierpieć przy porodzie. Naturalnym prawem było umieranie od chorób. Naturalnym prawem było, że nie wolno otwierać ciała, by je zoperować i uzdrowić. Był nawet kiedyś pewien gość nazwiskiem Bruno, który został spalony na stosie, ponieważ nie wierzył w prawdy absolutne i prawa naturalne. Wszystko było niegdyś uznawane za sprzeczne z prawem naturalnym. Teraz ten próg musi przejść kontrola urodzin. Musi, wszystkie nasze kłopoty biorą się bowiem stąd, że na świecie jest obecnie za dużo ludzi.
– To by było za proste. W rzeczywistości nic nigdy nie jest aż tak czarno-białe…
– Jest, tylko nikt nie chce tego dostrzec i to jest jedyny problem. Pomyśl tylko, żyjemy w beznadziejnym świecie bez perspektyw i nasze dzisiejsze kłopoty wynikają tylko z jednego — zbyt wielu ludzi. Jak to się działo, że przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu, który człowiek zamieszkuje na Ziem nigdy nie mieliśmy problemów z przeludnieniem? […] Powód jest prosty. Poza wojnami, powodziami, trzęsieniami ziemi i tym podobnymi drobiazgami rzecz była w tym, że choroby łaziły po ludziach jak psy. Śmiertelność niemowląt była bardzo wysoka, umierało wiele dzieci i w ogóle nikt nie żył długo. […] Śmiertelność niemowląt, dziewczyno! Mogę powiedzieć, że to nie było wcale tak dawno. W czterdziestym dziewiątym, zaraz po tym, gdy wyszedłem z wojska, pojechałem do Meksyku. Dzieciaki umierały tam od większej liczby chorób, niż tobie zdarzyło się kiedykolwiek słyszeć. Nigdy nie chrzcili dzieci przed upływem roku, bo większość z nich i tak umierała, a chrzest kosztował. Oto dlaczego dotychczas ludzi nigdy nie było zbyt dużo. Cały świat był jednym wielkim Meksykiem, umierało niemal tyle samo, ile się rodziło, i była jakaś równowaga.
— No to co się zmieniło?
— Nadeszła nowoczesna medycyna. Na wszystko jest lekarstwo. Malaria została wymazana z oblicza świata razem z wieloma chorobami, które zabijały ludzi młodo i ograniczały rozrost populacji. Nauczono się kontrolować śmierć. Starzy ludzie żyją dłużej. Większość tych dzieci, które kiedyś by umarły, teraz dożywa późnej starości i jest to starość naprawdę późna. Ludzie przybywają na świat tak szybko, że nie nadążają ubywać w tym samym tempie. Na miejsce każdych dwóch umierających przybywa zaraz troje nowo narodzonych. I tak populacja nieustannie się podwaja i dzieje się to coraz szybciej. Gnębi nas plaga, bo ludzkość sama w sobie stała się już plagą, chorobą trawiącą świat. Coraz więcej ludzi żyje coraz dłużej i jedyną odpowiedzią może być zmniejszenie liczby narodzin. Kontrolujemy śmierć, musimy zacząć kontrolować i życie.
— Wciąż nie rozumiem, jak możesz tak to widzieć, skoro ludzie myślą, że ma to coś wspólnego z zabijaniem dzieci.
— Przestań ciągle wracać do zabijania dzieci! W całej tej sprawie nie ma żadnych dzieci, ani martwych, ani żywych — poza tymi, które wylęgły się w głowach idiotów powtarzających coś, czego sami nie rozumieją. […] Jak można zabić kogoś, kto wcale nie zaistniał? Wszyscy jesteśmy zwycięzcami w derbach, w wyścigu o nagrodę jajnika, a jednak nigdy nie słyszałem, by ktoś płakał nad, jeśli wybaczysz mi ten biologizm, plemnikami, które w tym wyścigu przegrały.
— O czym mówisz?
— O wyścigach plemników. Za każdym razem, gdy ma dojść do zapłodnienia jaja, parę milionów plemników stara się tego dokonać jednocześnie. Ścigają się i każdy chce być pierwszy. Z chwilą, gdy dochodzi do zapłodnienia, a wygrać może tylko jeden, reszta zostaje na lodzie. Czy ktokolwiek się nimi przejmuje? Odpowiedź brzmi: nie. Czym są wszystkie te skomplikowane kalendarzyki, spiralki, pigułki, krążki i maści używane przy zapobieganiu ciąży? Niczym innym, jak środkami, które mają sprawić, że ten jeden plemnik też nie wykona swojego zadania. No i gdzie tu są dzieci? Nie widzę żadnych.

Rzecz w tym, że ludzie zniosą każdą niewygodę, zniosą śmierć dzieci, starość przed trzydziestką i inne rzeczy tak długo, jak długo będzie to stan, który znali zawsze i który był dla nich normalny. Spróbuj to zmienić, a obrócą się przeciwko tobie, nawet jeśli będą umierać, powiedzą, że co było dobre dla dziadzi, będzie dobre i dla mnie. I już, przepadło. […] Nowoczesna medycyna, potrafiąca skutecznie walczyć ze śmiercią, nadeszła ukradkiem i ludzie nic o tym nie wiedzieli. Lekarstwa były coraz lepsze, woda w rurach coraz mniej skażona, społeczna służba zdrowia nie pozwalała rozprzestrzeniać się chorobom. Nikt tego nie zauważył, nadeszło niemal naturalną koleją rzeczy, a teraz mamy na świecie zbyt dużo ludzi i coś trzeba z tym zrobić. Ale zrobić coś znaczy uczynić wysiłek, ruszyć głową, a tego ludzie nie lubią.

I wreszcie konkluzja. Czy słuszna?

Kontrola urodzin w ogóle nie ma nic wspólnego z dziećmi, przynajmniej bezpośrednio. To tylko oznacza, że ludzie mogą dokonać wyboru, jak chcą żyć. Jak bezmyślne, kłębiące się i mnożące bez opamiętania zwierzęta czy jak istoty rozumne. Czy małżeństwo będzie miało jedno, dwoje albo troje dzieci, zależnie od tego, jaka liczba pomoże utrzymać populację na stałym poziomie i pozwoli każdemu żyć dostatnio i pełnią życia. A jeśli tych dzieci będzie czworo, pięcioro lub sześcioro, ogłupiałych i zaniedbanych, to wychowają się o głodzie, chłodzie i w beznadziei. Tak jak dzieje się to wokoło — dodał, wskazując na okno.

Te słowa mają ponad pięćdziesiąt lat. Czy ludzkość zmądrzała od tego czasu? Chińczycy, którzy jako pierwsi i chyba jedyni wprowadzili u siebie kontrolę urodzin teraz z niej zrezygnowali. Choć nie jest jeszcze może aż tak źle jak w powieści, to z powodu przeludnienia i katastrofy klimatycznej będzie gorzej. I to wkrótce.

Cała Anglia jest jednym wielkim miastem. Widziałem w telewizji, jak ostatni torys padł zastrzelony, gdy usiłował bronić ostatniego leśnego rezerwatu ptactwa przed buldożerami. A może chcesz do Rosji? Albo do Chin? Ich granica jest od piętnastu lat w ogniu, co w pewnej mierze rozwiązuje sprawę przeludnienia. Ale nie, jesteś w wieku poborowym, a oni wcielają nawet dziewczęta, pewnie byś więc nie chciała. No to może Dania? Tam żyje się wspaniale, przynajmniej jedzą regularnie, problemem jest tylko to, by przedostać się przez betonowy mur, którym odgrodzili Jutlandię i plaże. Wartownicy strzelają bez ostrzeżenia do wszystkich, którym marzy się ta ziemia obiecana. A takich głodujących jest wielu.

Otwarte pozostaje pytanie co jest większe: wizjonerstwo tego, kto to pół wieku temu przewidział, czy ślepota tych, którzy niczego nie dostrzegają nawet dzisiaj?


Wszystkie cytaty: Harrison Harry:  Przestrzeni! Przestrzeni!, Wydanie 2 poprawione, Dom Wydawniczy Rebis 2019, przełożył Radosław Kot.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Kieeedyś takich ludzi nazywano prorokami. Jeżeli autor książki tak opisał przeludnienie, to problem ten musiał być zauważany już dawno! Zaskakująca i bardzo ciekawa teść. Sprawdziłam, w miejskiej bibliotece tej książki nie ma. Może i nie było.

    Bardzo ciekawy jest ten wątek dotyczący „zabijania dzieci” i plemników, które przegrały. Czy to ich głosy słyszał nieboże Gowin?

    Politycy na ostrzeżenia dotyczące smogu, przeludnienia, katastrofy ekologicznej nie reagują, bo to zwykle ograniczone umysły. I nie tylko w Polsce tacy są. Reagują dopiero wtedy, gdy rzeczywistość ich do tego zmusi!! Oni gdy zobaczą pożar, to wtedy krzyczą: kopcie studnie!!!

    Przypomniały mi się ostrzeżenia  teścia, które hamował nasze nadzieje: wygląda na to, że katabasy (pierwszy raz wtedy usłyszałam to słowo) także dojdą do władzy. I będzie jak przed wojną, wszystko według ich poglądów, rozumienia świata i pazerności. Teść zmarł w 1982 r. Nie bardzo do nas te słowa przemawiały, bo przecież my znaliśmy normalnych księży. Czyli takich jakimi mogli być. O  grzechach kleru nikt nie słyszał w ramach porozumienia  Partia-Kościół. Grzechy wykorzystywane były przez UB i SB. A teraz umawiający się z „komuchami” zostanie „świętym”

    1. Jeśli o mnie chodzi, to nigdy nie miałem złudzeń. Rodzice wysłali mnie do żłobka prowadzonego przez siostry zakonne. Jedyna różnica miedzy tą instytucją a obozem koncentracyjnym polegała na tym, że w obozach nie trzymano dzieci.

      1. Jeden z braci Ojca wysłał jedną 16.letnią córkę do zakonu, a drugą zmusił do ślubu z pijaczyną. W przeddzień ślubu błagała ona ojca by tego ślubu nie było, ale stryj powiedział: takiego dyshonoru miał nie będę!!! Kuzynka swoje przeszła, oj, przeszła a honor stryja jego honor na tym nie cierpiał? To był bardzo bogobojny człowiek i być może też honorowałby Paetza.

        1. Przewodniczący łomżyńskiej rady miejskiej z PiS podstępem nakazał radnym uczczenie pamięci abp. Juliusza Paetza, oskarżanego o molestowanie kleryków i księży. Tłumaczy: – Nie jest naszą ziemską sprawą oceniać, jak tam było i co było.

          Przypuszczam, że LGBT jest dla niego wstrętne i wbrew naturze człowieka…. ale nie Paetz….