Napisał choć nie wiedział

Demokracja to ustrój, w którym jedni rządzą, inni są w opozycji. Ci co rządzą dawniej byli w opozycji, ale złożyli wyborcom atrakcyjne propozycje, przedstawili program i wyborcy w ich ręce złożyli swój los. Odsunięci od władzy, którzy w ten sposób stali się opozycją, chcąc odzyskać władzę, punktują błędy i potknięcia rządzących i starają się przekonać wyborców, że rządziliby lepiej. Choć populizm święci triumfy na całym świecie, to wyborcy w krajach o długich tradycjach demokratycznych potrafią przeciwstawić się mu. Świeżym przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie Trump wierzył, że wystarczy tak jak w bratniej Polsce poobsadzać „swoimi” ludźmi kluczowe stanowiska, mianować „swoich” sędziów, żeby zapewnić sobie bezkarność i nieograniczoną władzę. Decyzją wyborców musiał pożegnać się ze stanowiskiem, choć zdumiewająco wielu Amerykanów żywi przekonanie, że w demokracji na rosyjską czy białoruską modłę, z rozbudowaną korupcją, żyło by im się zdecydowanie lepiej.

W krajach o ugruntowanych tradycjach demokratycznych wyborcy zdają sobie sprawę, że od ich decyzji zależy ich los. Dlatego przy urnie mylą się zazwyczaj tylko raz i błędu nie powtarzają. Inaczej jest tam, gdzie społeczeństwo daje posłuch bajarzom, wierzy w cuda, teorie spiskowe i zbawców. Doskonałym przykładem są niektóre państwa dawnej demokracji ludowej, a także praktycznie cała Ameryka Łacińska. Co i rusz dochodzi tam do władzy jakiś trybun ludowy, który obiecuje dobrobyt, ład i porządek. Na początku faktycznie bywa lepiej, zwłaszcza, gdy jest z czego czerpać, po czym zaczyna plenić się korupcja na coraz większą skalę. Jednocześnie nakręca się spirala przemocy, władza coraz chętniej sięga po rozwiązania siłowe, wykorzystuje policję i wojsko. Polska jeszcze nie jest na tym etapie, choć jest już blisko. Brutalność policji rośnie, a użycie wojska poważnie brano pod uwagę.

Po przekształceniu demokracji socjalistycznej w katolicką od razu skrojono ją pod rządzących. Owszem, odbywają się wybory, ale w Korei Północnej też się odbywają. Problem bowiem polega na tym, że kandydaci są wyznaczani przez kierownictwo partii. Wyborcy nie głosują więc na swoich przedstawicieli, lecz biorą udział w swoistym plebiscycie, w którym wskazują tych najwierniejszych z wiernych, najbardziej oddanych i zaufanych, którzy podobają się im najbardziej. Oczywiście nawet w takim systemie można wyłonić ludzi wybitnych, kompetentnych, odpowiedzialnych, ale komu by się chciało? Bezmyślność w połączeniu z mentalnością wiernopoddańczo-życzeniową sprawia, że nie liczą się kwalifikacje i wiedza, lecz to, co obiecuje lider. Rozumowanie jest proste. Jeśli prezes czy przewodniczący obieca, że albo da nam, albo zabierze im, to oddamy głos na wskazanych przez niego ludzi nie dociekając kto zacz i czy nie mają czegoś za uszami. A ponieważ najbardziej lojalni są ci, którzy mają, więc przeważnie mają.

Przedwczoraj w późnych godzinach wieczornych odbyła się w Sejmie „debata”. Opozycja chciała odwołać skompromitowanych, nieudolnych polityków pełniących odpowiedzialne funkcje w państwie. Jednak w kulawej polskiej demokracji od dawna nikt nikogo nie słucha, żadne argumenty do nikogo nie trafiają. Choć nie ma pełnej symetrii między opozycją a obozem władzy, to różnice są przerażająco niewielkie. I nie chodzi tylko o to, że opozycja co i rusz mówi jedno a robi drugie, ale o zachowanie. Podczas gdy jedna strona nie ma żadnych hamulców, to drugiej często, zbyt często, też puszczają. Dlatego w polskim parlamencie dyskusję zastąpiła pyskówka, popisy oratorskie i mowa trawa. Jedni cytują Jana Pawła II, inni Młynarskiego. Po co? Żeby kogoś przekonać? Raczej, żeby przypodobać się publice, ponieważ „obrady” są transmitowane. Poseł Marzena Okła-Drewnowicz: Wojciech Młynarski napisał kiedyś o takich jak pan, choć nie wiedział, że to konkretnie wy się tej naszej Polsce przydarzycie, „Balladę o tych, co się za pewnie poczuli”:

Kierując w niełatwy czas
Na przy
kład autem czy krajem
Zapinaj pas, szanuj gaz,
Gdy
stromej drogi gnasz skrajem.

Bo choć wspaniały był start
Nim koniec uwieńczy dzieło,
Może zamienić się w marny żart
Co się tak pięknie zaczęło.

Wie pan co? Życzę Polsce jak najmniej takich marnych żartów na wysokim stanowisku. Dziękuję. Poseł ma określony czas, więc wychodzi i gada, gada, gada. Nikomu nie przeszkadza, że niemerytorycznie i nie na temat. Po co dyskutować, dogadywać się, wypracowywać najlepsze rozwiązania, skoro o tym co parlamentarzysta ma myśleć i jak głosować decyduje kierownictwo partii? A w tym przypadku chodzi przecież o towarzyszy z rządu. Im włos z głowy absolutnie spaść nie może. Dlatego wynik takich głosowań można przewidzieć z góry — kruk krukowi oka nie wykole, rąsia rąsię umyje.

Inaczej ma się sprawa z głosowaniami, które obóz rządzący mógłby przegrać. Wtedy pomocną dłoń podają usłużni posłowie opozycji. Albo pomylą się, albo zatrzasną się w windzie, samochodzie-chłodni lub innym egzotycznym miejscu, albo wesprą bez żadnych wybiegów, wprost, z otwartą przyłbicą „w interesie Polek i Polaków”, jak lewica ostatnio. Gdy jednak mimo starań w głosowaniu, na którym władzy zależy, „pomyli się” lub nie weźmie udziału jej przedstawiciel, zarządzana jest reasumpcja. To autorski wkład polskich „elit” w rozwój demokracji, nieznany i nie stosowany nigdzie indziej, z Białorusią i Rosją na czele.

Miszkania

Jakże mylił się ktoś, komu wydawało się, że osiągnąwszy dno parlamentarzyści niżej nie zejdą. Polak jednak potrafi! Po odrzuceniu wniosków o dymisje niektórzy przedstawiciele narodu na sali sejmowej wkładali wdzianka z podobiznami odwoływanych polityków. Kilkoro posłów i posłanek paradowało w koszulkach z podobizną Terleckiego, a na Facebooku natychmiast zorganizowano akcję #MuremZaTerleckim. Niech się mury znów pną do góry. Zależnie od punktu widzenia najśmieszniejsze lub najtragiczniejsze jest to, że ci ludzie w swej bezrozumnej bezmyślności nie są w stanie dostrzec, że dają się wodzić za nos jak dzieci, są bezwolnymi marionetkami w rękach Putina.

Trudno śledząc obrady uwierzyć, że to nie są dzieci w piaskownicy lecz poważni, dorośli ludzie, często z tytułami naukowymi….

Dodaj komentarz