Na razie płyniemy…

Każdy przejaw ludzkiej działalności wymaga wiedzy i umiejętności. Nawet do usmażenie jajecznicy na maśle potrzeba odrobiny doświadczenia. Gdy zachodzi potrzeba remontu łazienki, położenia flizów, terakoty czy paneli, obdzwaniamy znajomych, żeby polecili nam sprawdzonych fachowców. Wypełnienie ubytku w zębie powierzamy fachowcowi po studiach, dysponującemu wiedzą i praktyką. Zaprojektowanie domu i jego budowę także powierzamy fachowcom.

Są jednak dziedziny, gdzie fachowcy są niemile widziani, a wręcz zbędni. To finanse i polityka. Choć już dzieci w szkole uczą się matematyki, a na niej procentów, to uczą się także wiary. Na przykład w to, że oszczędności mogą dać wyższy procent niż kredyt. Dzięki temu takie „firmy” jak Bezpieczna Kasa Oszczędności czy Amber Gold mogły funkcjonować przez długi czas drenując kieszenie naiwnych.

Niedawno wyborcy głęboko wierząc, że im mniej polityk jest kompetentny, tym lepiej poradzi sobie z kierowaniem państwem, postawili na kompletnych dyletantów. Dzięki temu czasem bywa zabawnie. Na przykład premier Beata Szydło podpisała zarządzenie w sprawie wprowadzenia przed szczytem NATO stopnia Alfa, zaś obecnie (w związku z ŚDM) Alfa oraz Bravo dla cyberprzestrzeni. Zarządzenie jednak nie zostało dotąd opublikowane. Oczywiście nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ uczciwy nie ma się czego obawiać. Nie ma także najmniejszego znaczenia, że służby działają w próżni prawnej.

Wybrana władza postanowiła wywrócić dotychczasowe zasady na nice, ale tym razem bez konsultacji z fachowcami. Nie ma dziedziny życia, której nie dotknęłyby zmiany. Z tym, że na palcach jednej, bez znaczenia której ręki można policzyć zmiany na lepsze.

Ile to razy rodzice widzieli swoje pociechy, które z wykrzywionymi buziami, tupiąc nie przyjmowały do wiadomości, że czegoś nie wolno, nie wypada, nie da się? Dziecko w miarę dorastania nabiera doświadczenia, wie coraz więcej, coraz więcej rozumie. I zaczyna dostrzegać, że nie zawsze sprawy układają się po jego myśli. Problem zaczyna się wtedy, gdy zdobywszy władzę zaczyna się czuć wszechmocne.

Teoretycznie wszyscy wiedzą, że każdy proces, czynność, musi trwać. Nie da się napisać porządnego wypracowania na przerwie miedzy lekcjami. To wie uczeń. Nie da się zaprojektować niczego na kolanie. To wie projektant. Nie da się ugotować obiadu w minutę. To wie kucharz. Nie da się napisać, skonsultować, uchwalić i wcielić w życie dobrej ustawy w dwa dni. To powinni wiedzieć wszyscy. Wiedzą? Przecież od wyborów prawo, ustawy, tworzone są w pośpiechu, pisane na kolanie, z nikim nie konsultowane. To musi generować problemy. Już generuje. Przykładem nieszczęsny, nieprzemyślany program 500+.

Podważane są także fundamenty państwa prawa. Oto na przykład ministerstwo sprawiedliwości (sic!) wydaje oświadczenie kwestionujące wyrok sądu. W sytuacji gdy z powodów ideologicznych zamykane są wystawy i teatry, odbierane dotacje, ministerstwo poucza sądy, że są zobowiązane strzec konstytucyjnej wolności sumienia, a nie ją łamać. Mają stać na straży praw i wolności obywateli, w tym także wolności działalności gospodarczej, a nie narzucać im przymus. Żadne ideologiczne racje nie uzasadniają naruszania tych fundamentalnych zasad.

Ten komunikat doskonale ilustruje jak będzie wyglądała przyszłość. Niebawem o winie nie będzie decydował niezawisły sąd, ale polityk w oparciu o swoje przekonania. To on ustali kto jest winny i jaki powinien być wyrok, aby nie stanowił „niebezpiecznego precedensu”.

Sytuacja jako żywo przypomina rejs statkiem po wzburzonym morzu. W miarę kompetentna załoga została właśnie zastąpiona amatorami, którzy o żegludze mają pojęcie mniej niż blade. Ale obiecali pasażerom, że statek nie będzie kołysał, zapewnili że sztormy i tsunami są niegroźne, rozbitków nie przyjmiemy na pokład, a rejs będzie ciekawy, zaś na końcu podróży czeka kraj miodem i mlekiem płynący, oaza szczęśliwości i obfitości.

Starsi doskonale pamiętają, że już co najmniej raz podróżowaliśmy. Z tym, że wtedy po lądzie i wkoło. Historię tej podróży opiewał Marek Grechuta w sierpniu 1981 roku na I Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Gdańsku.

Na skraj miasta wyszło kilku takich,
z których każdy o podróży sobie śnił,
zbudowali dworzec kolejowy,
każdy kupił sobie bilet w nim
lecz kiedy pociąg nadjechał
i stał na peronie zdyszany,
ktoś spytał: „więc dokąd jedziemy”,
usłyszał: „na razie wsiadamy”

Po chwili siedząc przy oknach
rzucali okrzyki zdumienia,
mijali widoki tak piękne,
że spełnić się mogły marzenia
lecz oni pędzili wciąż dalej,
szukając piękniejszej ziemi,
ktoś spytał „więc gdzie wysiadamy”,
usłyszał: „na razie jedziemy”

Rozmowy ciągnęły się długo
i pewno by jeszcze potrwały,
lecz pociąg już bieg swój zakończył,
więc każdy ten postój pochwalił
zaś kiedy wyszli z wagonów
to nagle w zdumieniu usiedli,
ktoś spytał: „więc gdzie my jesteśmy”,
usłyszał: „na razie tu gdzieśmy wsiedli”.

Skoro już wspominamy tamte czasy warto wspomnieć innego barda, który pisał tak (fragmenty):

Ciągła huśtawka nastrojów i nerwów
Targa nam duszę codziennym koszmarem —
Wróżymy z fusów, z przecieków, manewrów,
Gdzie idzie nowe, a gdzie wraca stare?

Kogo z śmietnika weźmie karuzela,
By go na lepszej znów ustawić funkcji,
Jaki epitet nam dziś poprzydziela
Ktoś z właścicieli ojczystej komórki.

Czy dożyjemy następnej odnowy
Nowych rozliczeń i nowych nadziei,
Czy wychowamy znowu ‚święte krowy’
Co będą doić swoich właścicieli?

Dzieje ojczyzny tworzą stałą pętlę
Co się powtarza jak wykład logiki,
Już w kalendarzach nie starcza miesięcy
Już brak miejsc wolnych pod przyszłe pomniki.

Tak autor uważał w roku 1981. A dziś? Dziś uważa, że Jest jak w brydżu, rozdaje ten, kto bierze ostatnią lewę. Zasady są proste: były wybory, wygrała ta partia, więc trzeba się z tym pogodzić i morda w kubeł. Czyli

Hej rodacy nadszedł czas
Mordę w kubeł włożyć wraz!

 

PS.
Mamy już pierwszy zgrzyt na Światowych Dniach Młodzieży. Niektóre zespoły wielbiły pana na fałszywą nutę. Ktoś beknie za to, że się komuś nie spodobało? Nie można dopuścić do groźnego precedensu…

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. Znajomość historii lat powojennych, wiedza z książki „Lenin” Ossendowskiego, wspomnienia członków rodzin, którzy czasami już są prochem, mowy, gesty polityków „jedynie słusznej partii” nakazują przystosować się. Co nie jest takie proste i łatwe, gdy posiada się zasady wpojone od wieku przedszkolnego, przyjęło się za swoje ideały, teraz niekoniecznie słuszne.

    Minister z zareagował na wyrok skazujący drukarza. Jest ścieżka prawna odwoływania się, ale pan z postanowił ją zignorować.

    Gdy piszę, to do moich uszu doszły dwa różne dźwięki. Jeden to dzwony z katedry. Drugi, to jakieś wiercenia w ścianie.

    Czy miałabym szansę na poparcie przez pana z, gdybym wiercącego oskarżyła, że dźwiękami jakie wywołuje uniemożliwia mi skupienie się na odmawianiu różańca? Bo dzwony wezwały mnie do modlitwy. Czy ten pracuś narusza czy nie narusza moich uczuć religijnych?

    1. Nie wiem. Jeśli przepisy przestają się liczyć, a prawem staje się czyjeś widzimisię to nie wiadomo co jest, a co nie jest przestępstwem. Jednak biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia nie tyle liczy się czyn, ile osoba go popełniająca. Ważne jest także kto zgłasza przestępstwo. Jeśli masz w rodzinie biskupa, to sąsiad ma przechlapane.

      W zdumienie wprawia mnie co innego. Mianowicie głupota tych, którzy miernoty popierają z całych sił. Brak edukacji czy zanik instynktu samozachowawczego?

      1. Wiesz „takie będą…….” Trzydziestoletni wpływ Kk niesie obraz jaki widzimy. Na Pomorzu widziałabym obojętność. Na politykę, na szarogęszenie się Kk, na głupotę polityków, na ich zakłamanie.

        Dlatego wybierani są ci, którzy są wybierani. Tak jak w Szczecinie. Wybrano prezydentem człowieka biskupa. Po raz kolejny. Poprzednie wybory także były nietrafione. I o ile Gdańsk rozwija się pięknie, to Szczecin jest za nim daleko w tyle. Dlatego Jojo szarogęsi się od dziesiątek lat.

        „Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza!
        Kiedy myśl w twojej głowie, jako iskra w chmurze,
        Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza,
         I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;”

        1. Dawniej panowało powszechne przekonanie, że nie ma sensu chodzić na wybory, bo i tak nic się nie zmieni. Dziś opanuje powszechne przekonanie, że nie ma sensu chodzić na wybory, bo nie ma na kogo głosować. Wtedy „oni” robili co chcieli, dziś „oni” wybrali „ich” i mamy to, co mamy. Wynika z tego, że jeśli nie ma wyboru, to tym bardziej nie wolno oddawać decyzji w ręce ludzi nieodpowiedzialnych. Bo trzeba być kompletnym neptkiem, jeśli nie idiotą, żeby wybierać tę samą opcję polityczną do wszystkich władz.

            1. Co mam podpowiedzieć? Że optuję za okręgami jednomandatowymi? Ale nawet jakby je wprowadzono już jutro, to mogą nie doczekać czasów, w których wyborcy będą umieli świadomie wykorzystywać kartę wyborczą? Okazało się, że nawet to, co mamy daje jakiś wybór, ale trzeba wybierać z głową. Ponieważ większość robi to bez głowy olbrzymia odpowiedzialność spada na tych, co rozumieją otaczający ich świat. Dlatego jeśli pała zostanie znowu przegięta w inna stronę, choć się na to nie zanosi, to należy zagłosować na inna opcje do przynajmniej jednego ciała (sejmu lub senatu). Problem polega jednak na tym, że ci ludzie, którzy dziś kręcą się koło koryta nie gwarantują rządów państwa prawa.